 (336_280 pix).jpg)
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.07.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Od ostatniego wpisu na rybach byłem kilka razy. Ostatnie dwa wypady to sumarycznie ok 40 okoni ale największy zaledwie ok 19cm. Trafił się też średni kleń. Wyniki słabe ale... powoli budzą się moje spinningowe nocne płocie. Wczoraj złowiłem dwie, obydwie 22cm na małego pływającego sendala. Brań miałem więcej. Te większe czerwonookie powinny ruszyć się z końcem lipca.7 punktów
-
Za mną tydzień spędzony na pięknym Podlasiu. Kajaki na Rospudzie i Czarnej Hańczy plus łowienie z łodzi na urokliwym leśnym jeziorku. Akumulatory życiowe naładowane na cały rok Wędkarsko trochę gorzej, w pierwszym dniu utopiłem delikatną wklejankę na którą miałem łowić najwięcej więc niestety wzdręgi w tym roku na spina nie moje. Wędka z kołowrotkiem leży gdzieś na dnie Rospudy plus okulary Została mi do dyspozycji tylko wędka castingowa więc przynęty musiały już być większe. Największa ryba jaką złowiłem to szczupak na około50 cm , kilka brań dodatkowo bez wcięcia ryby (takie typowe szczupakowe) i i kilkanaście ataków okoni , największe na fotkach z powierzchni. A żeby uzupełnić braki w sprzęcie to już mam w rękach i tylko czekam na odpowiednią pogodę .... Green Point Micro Spinn ST 1-5g 198 cm (wklejka) + kołowrotek Cormoran Cross Water (wielkość 500 ) wrażenia na sucho bardzo pozytywne i wydaje mi się że zaprzyjaźnimy się z tym zestawem na długo5 punktów
-
Przeplatanka wędkarska trwa w najlepsze. Trafi się dzień lub noc, że na brania nie można narzekać. Kolejne zaś wyjście kończy się mizernie. Jak ktoś bywa często nad wodą, to te różnice jeszcze bardziej są zauważalne. Jeżeli chodzi o sumy, to nie mam co narzekać. Dość często mam brania i tylko brakuje szczęścia lub umiejętności, by zakończyć skutecznym zacięciem. Powierzchniowe brania są inne od tych w toni. Trzeba intuicji, w którym momencie to robić. Widocznie jeszcze jej nie nabyłem. Mocno pracowałem z nowym nabytkiem Adusta Zacrawl Yajirobee 6,5 cm/19 g. Bardzo fajna przynęta. Odpowiada mi wagowo. Praca przynęty jest perfekcyjna. Na równi oceniam ją z nietoperzem SG 3D Bat. Z tym że nietoperze ładniej „kładą” się na wodzie. Gdy się przytrzyma linkę pod koniec rzutu, to robią w kontakcie z wodą piękne PAC! Adusta ma korpus bardziej zwarty i wpada trochę jak kamień. Zdążyłem zaliczyć kilka brań i dwie przyzwoite ryby. Niestety w międzyczasie zdążyłem przynętę odstrzelić. Dzisiaj płynie pewnie gdzieś w okolicach Rędzina. Nawinąłem jeden ze zwojów linki pod szpulę. Przy dość energicznym wyrzucie musiało się tak skończyć. Jeżeli chodzi o okonie, to było kilka ciekawych sytuacji. Gdyby w zeszły piątek te duże garbusy, które wychodziły do poppera dały się złowić, to byłby ładny odskok w okoniowej lidze. Koncentrowałem się na popperach i powierzchniowych woblerach „wtd”. Piękny pasiak wyszedł do poppera i wydawało się, że już połknie woblera. Jednak ostatnim pociągnięciem zaciągnąłem poppera nad podwodne zielsko i okoń odpuścił. Szeroko rozwarty pysk nie dawał złudzeń, że zaraz coś zostanie zjedzone. Fajnie było zobaczyć, że okonie kobyłki dalej się kręcą i jest szansa jeszcze złowić. Po jakimś czasie miałem znowu delikatne zebranie na skraju podwodnej trawy. Nic w pierwszym momencie nie zapowiadało tego, co się działo dalej. Trwało to kilka sekund, ale wystarczająco długo, by mieć pewność, że będzie długa walka. Jeżeli to był okoń, to rekordowy. Hamulec nie przestawał brzęczeć i odjazd ryby był zaskakujący. Nie pasowało to delikatne branie do takiego energicznego odjazdu. Mikado wygiął się jak rzadko kiedy prawie po sam kołowrotek. Po kilku susach nastąpił luz. Okazało się, że rozchylił się nieznacznie grot kotwiczki i to wystarczyło, by przegrać walkę. Między tym wszystkim trafiały się drobne okonki. Trochę na gumki, trochę na małe popperki. Lepiej w tym dniu pasiaki reagowały na delikatnie prowadzone i niewielkie woblery „wtd”. Przynajmniej u mnie tak było. Nie miałem obrotówek ani wirujących ogonków, by z nimi porównać. Pod koniec dnia na swojego ulubionego koszmarnego popperka zapinam po pięknym braniu bolenia 55 cm. Kolejny dzień nie był już taki ciekawy. Dużo kombinowałem. Często zmieniałem przynęty i zmiana na odcinek, na którym wcześniej nie łowiłem, skończyła się słabym wynikiem.4 punkty
-
Gratulacje wszystkim, u mnie jak to zwykle bywa ostatnio gorzej niż lepiej.. Od ostatniego wpisu byłem 4 razy nad wodą, dwukrotnie z nastawieniem na szczupaki po kilka godzin i nie uświadczyłem nawet brania.. Raz z nastawieniem na okonie, kilka godzin machania i wyjąłem 4 rybki do 21 cm.. Wczoraj stwierdziłem że trzeba tu coś zmienić więc pojechałem ok 16:45 nad Żwirownie ze spławikiem i pickerem. Wędkowałem od 17:15 do 21:00. Postanowiłem że będę łowił na spławik bardzo delikatnie na pinkę blisko brzegu na 2,5m wodzie, ryby ilościowo dopisały aż nadto jednak rozmiarami nie powalały. Wyjąłem niezliczoną ilość leszczyków żyletek, małych płoci, wzdręg i okoni i tylko jednego karasia 30,5 cm.. Pickerem łowiłem na metodę, miałem tylko jedno branie i to akurat w momencie gdy holowałem karasia na spławik więc ryba zdążyła mi odjechać w bok pod zatopione drzewo i urwałem cały zestaw. Wrzucam tylko pamiątkowe zdjęcie wczorajszego karasia : PS. Jutro ok 7:30 robię powtórkę tj. spławik + picker jednak będę łowił trochę grubiej tj na kukurydzę z puszki2 punkty
-
Przeczekałem nadciągającą burzę i po 22;00 pojechałem testować nową „zabawkę” Adusty Zacrawl Yajirobee 6,5 cm/19 g. Gdy go znalazłem w sklepie internetowym, to nie mogło inaczej się skończyć. Klik w dodaj do koszyka, kup teraz i pozostało cierpliwie czekać aż dwa dni:) Gdy już dotarł, to znowu pół dnia obserwowałem satelitę pogodową, czy będzie szansa na wyjazd. Crawler Yajirobee jest w dwóch wersjach, ta większa ma 9 cm/42 g. Jestem zwolennikiem, że jak się da lżej, to schodzę z masą przynęt i wielkością, ile się da. Zresztą, sam jestem w rozmiarach ”S” i w zasadzie mój sprzęt i przynęty, które dobieram, można by sklasyfikować do łowienia sumów na ultra lekko. Ostatnia noc była ciekawa. Nowe przynęty, niepewna pogoda, parno i zbliżający się wyraźny wzrost ciśnienia mieszał w głowie okrutnie. W pierwszych kilkunastu minutach mam pierwszy atak, chyba klenia. Wielokrotnie przekonałem się, że one takie przynęty lubią i czasami mam przyłów pięknych kleni. Czasami trafi się boleń i szczupak. Największym zaskoczeniem bywały jazie. One mają zdecydowanie mniejsze pyszczki i zdumiony byłem, że porywają się na takie spore do przełknięcia przynęty. Może działa tylko instynkt zabijania? Mniejszy, słabszy, to połamię mu kości i już. Później mam jeszcze trzy ataki. Dwa klenie jednak spadają ze sztywnego zestawu. Jedno z tych brań mogło być sumowe. Atak na maksymalnym wyrzucie. Nietrafione, tylko poczułem wibracje na wędce. I tak od 23:00 do 2:00 więcej nic nie wskórałem. Powoli myślałem o powrocie. Autobus mam za 35 minut, to jeszcze zostało mi 10 minut na sprawdzenie miejsca, gdzie zaobserwowałem dwie głośniejsze zbiórki na środku kanału. Nie byłem pewien, czy stanąłem na wysokości tego miejsca, ale próbować trzeba. Tym razem założyłem „chińskiego nietoperza”, który jest moją najlepszą sumową przynętą. Mimo że Adusta ma prześliczne crawlery, jednak ten gacek od trzech lat darzy mnie pięknymi emocjami i nie wyobrażam sobie nocnej wyprawy bez tej przynęty. Hit nad hity. Jeżeli ktoś znajdzie podobne miejsca z rybami, jak u mnie, taki gacek może otworzyć drogę do innego łowienia, takiego bardziej widowiskowego, z dodatkowymi efektami:) Wykonywałem rzuty zgodnie z zegarem, czyli pierwszy rzut na godzinę 12:10 i powolne ściąganie klakiera:) po łuku, drugi rzut na godzinę 12:05, trzeci na 12:00, czwarty na 11:55, piąty na 11:50 i BĘC!!! To był rzut za trzy punkty. On tam stał i czekał cierpliwie, aż gacek wpadnie mu do otwartej paszczy:) Branie spektakularne. Głośne „klop”, wir, fontanna wody i gwizd hamulca. Nauczyłem się mieć hamulec luźniej nastawiony. Zdarzyło się niestety tak, że kiedyś impet brania był tak silny, że rozpadło się kółko łącznikowe 29 kg. Jego atak plus moja reakcja w rezultacie dała pewnie dwa razy tyle, co wytrzymałość tego elementu. Po braniu oczywiście już w myślach powrót przesunąłem o godzinę później. Ryba bardzo silna a ja nie preferuję bardzo siłowego holu. Mógłbym przegrać:))) Hamulec dokręcałem co kilka chwil, by z upływem czasu sum poczuł zmęczenia podobnie jak i ja:) Branie miałem po godz. 2:05. Zdjęcie zrobione 2:17, tyle trwała cała akcja. W moim odczuciu trwało to wieczność. Najdłużej trwało bezpieczne dla nas obu podebranie z trochę niewygodnej miejscówki. Szczęście dopisało kolejny raz. Ryby u mnie wracają do wody. Jest więc szansa, że kolejny wędkarz będzie miał szansę spotkać takiego przy następnej okazji. Sum zmierzony 140 cm. Pzdr., Jacek1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Czasami człowiek jedzie nad wodę testować przynętę i nie wie czego się spodziewać... dzisiaj było podobnie. Ale na pewno nie spodziewałem się takich żniw. 3 pierwsze ryby wylądowały na macie, później już nawet skrupulatnie nie liczyłem ale ryb było koło 50. Wszystkie w podobnych rozmiarach. Gumy Zmana zrobiły robotę i już wiem, że robić będą 🔥🔥🔥1 punkt
-
Przez cały weekend zawody sumowe. Pierwszy wieczór z kilkoma braniami. Z partnerem z drużyny łowimy dwa sumiki pod 90 cm. Mamy jeszcze dwa brania, z czego jedno tak potężne, że kolega nie mógł wyjąć wygiętej wędki z uchwytu, ale w obu przypadkach ryby od razu spadają. Ekipa obok nas od razu wychodzi na czoło łowiąc kilka ryb, w tym największą rybę zawodów 155 cm. Po północy wszystko się uspokaja i kolejny dzień i noc jest całkowita cisza. Jedyną ryba do końca zawodów jest sumik pod 80 cm złowiony u nas. Cztery osoby skończyły bez ryby, ale ogółem złowiono 15 sztuk sumów co uważam i tak za bardzo dobry wynik. Gdyby nie kapryśna pogoda, to pewnie i druga noc byłaby lepsza. Za to przyroda odwdzięczyła się takimi widokami.1 punkt
-
Ostatnio w kilku wyprawach miałem cztery brania i niestety żadnego nie wykończyłem zacięciem. Mocno testowałem crawlera Adustę Zacrawl Yajirobee 19 g. Bardzo mi odpowiada ta przynęta i ją polubiłem. Chciałem ją rozdziewiczyć i stąd kilka razy prawie włącznie po nią sięgałem. Do tych sumowych, trzeba doliczyć jeszcze kilka brań kleniowych. Niestety i tu nie było skuteczności. Zacząłem się zastanawiać nad tym, jaka jest przyczyna, że przy tylu atakach nie mogę skończyć poprawnym zacięciem. Może budowa, może jakieś inne naprowadzanie, tempo? Jest jeszcze czas na rozpracowanie, w czym rzecz. Jeszcze przyglądnę się uzbrojeniu. Może zrobię to po swojemu? O ile jest co zmieniać:) Z soboty na niedzielę łowiłem z Wasylem1968. Poszliśmy od razu w miejsca, gdzie miałem ostatnio kilka akcji. Pierwsze branie miałem na Yajirobee przed północą. Poczułem wąsa na kiju, ale niestety kolejna porażka. Ryba się nie wcina. Po niespełna godzinie zmieniam crawlera na sprawdzonego chińskiego nietoperza. Nie mam pojęcia, pod jaką oficjalną nazwą ona figuruje w Internecie. Może ktoś pomoże to ustalić? Wróciłem w miejsce, gdzie miałem branie. Może to był piąty rzut, mniejsza z tym, dość szybko słyszę piękne „klop” i w ułamku sekundy szarpnięcie w ramię. Tym razem zdążyłem z reakcją. Przy takim łowieniu trzeba trochę opanowania i opóźniać zacięcie. Trzeba przezwyciężyć chęć zacinania nawet przy bardzo głośnym ataku i wyczuwalnym bujaniu wędką. To trudno opisać, ale doświadczeni wędkarze wiedzą, o czym piszę. Przy łowieniu na jigi, cykady, koguty, czy woblery w toni, zazwyczaj jest porządne łupnięcie i nie ma miejsca na chwilę zastanowienia. Jest "łup", jest reakcja, jest akcja:) W tym dniu sprawdzałem nowy budżetowy spinning DAM Yagi 259/12-42 g. Jest to trzecia wędka, którą świadomie wybrałem do łowienia crawlerami, które w warunkach dość wygodnego holu nie zmuszały do biegania po brzegu. Nie mam potrzeby bezwarunkowego zatrzymania ryby, by nie wpłynęła w zawady, korzenie, czy zapływały za rzeczne ostrogi. Łowisko, to pospolity rzeczny kanał, zwykłe „świńskie koryto” wypełnione wodą. Do trudniejszych miejsc mam w odwodzie travel SG MPP2 40-80g i 20-60 g. Sumek złowiony około godz. 0:45. pzdr., Jacek1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć. Pamiętajcie, że wpis w tym wątku nie jest równoznaczny z uwzględnieniem okoni w tabeli. Jest to niewielka niedogodność, ale mało interesująca dla innych tabela:) niech żyje sobie w innym wątku. Tam podajemy, czy chcemy dodać/zamienić konkretne okonie. Tabela jest wciąż otwarta i każdy może dołączyć nawet rzutem na taśmę, czyli 31 grudnia;) __________________________________ A co u mnie w sprawie okoni? Obudziłem się w nocy z mocnym bólem języka. Doszedłem do wniosku, że w czasie snu w niego się ugryzłem😅. Boli do tej pory, a minęło kilkanaście godzin. To był znak:) Znak, że trzeba dać odpocząć sumom. Ostatnie wyjścia za nimi skończyły się średnio. Brania były, ale bez sukcesu. Okoniówka prawie przykurzona, jednak gotowa w każdej chwili na walkę z pasiakami. Zapakowałem pudełko z popperami i kilkoma woblerami. Miałem nie brać gumek. A niech to, wziąłem dosłownie pięć małych 2" z główkami 1,5-2,5 g. Przy takim wietrze i tak pewnie nie będę nimi łowił. Byłem nad wodą między godzinami 16:00 a 20:45. W pierwszej kolejności poleciały do wody poppery. Od razu dało się zauważyć, że okonie są mocno pobudzone. Niewielkie stada odprowadzały przynęty i również holowane ryby. Raz wynurzył się taki, że myślałem, że połknie tego holowanego. Ten holowany miał dobre 15 cm😲 Wiatr z jednej strony pomagał, bo natleniał i schładzał powierzchnię, z drugiej strony utrudniał, robiąc z linki olbrzymie balony. Trzeba było kombinować, by napięcie linki było jak najlepsze. Złowiłem około 20 okoni na poppery. Największy zmierzony miał 32 cm i dodam go do tabeli. Dwa mogły mieć około trzydziestki. Reszta w przedziale 15-25 cm. Gdy już byłem zadowolony z wyników, to zacząłem zmieniać przynęty i kombinować. Wiedząc, że okonie są bardzo aktywne, spróbowałem coś, co mi sprawiało najwięcej problemów. A mianowicie okoniowego twitchingu. Tak, właśnie twitching gumkami. Wybrałem perłowego ripperka Shad Teez 5 cm na 1,5 g główce i zacząłem zabawę. I powiem wam, że do tej pory nigdy nie złowiłem ryby tym sposobem. A tu stał się cud. Łowiłem okonia za okoniem, jakbym był starym wyjadaczem i specjalistą od tej metody. Tak jak w przypadku popperów, tak i tu najskuteczniejszym prowadzeniem okazało się nieustanne podszarpywanie i niedawanie chwili przestoju. Coś wbrew wielu opiniom o sposobie prowadzenia jedną i drugą metodą. Wiele się słyszy, że na stopie, między szarpnięciami jest najwięcej brań. Nie tym razem. Próbowałem i było zdecydowanie gorzej. Przy tej ilości brań dało się to zaobserwować. Zachęcony spróbowałem w końcu twitchingu woblerem. Znowu sukces. Woblerami też umiem:) Okazało się, że umiem do godziny 18:30:) Po tej godzinie wszystko siadło. Na poppery nie reagowały, na woblery też, jedynie jeszcze na gumki coś się działo. Bardzo udany dzień. Mogłem przerzucić kilka przynęt, spróbować różne metody i trochę pokląć, bo dwa piękne okonie jednak były cwańsze:) W pierwszej fazie holu nie miałem nic do powiedzenia. Później kępa traw i bezzadziorowe kotwiczki dopełniły reszty:)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Karmienia zajawki na konfrontowanie małych wahadełek z Odrą ciąg dalszy Wczoraj przyszły i od razu po pracy pojechały nad rzekę - wahadełka Grzegorza Wadeckiego "Riomes". Piękna robota, a sama praca... interesująca, ale myślę, że muszę się nimi dłużej pobawić, by wydobyć ich prawdziwy blask. Póki co prawie 4 godziny w wodzie i 4 rybki oszukane (3 okonki i szczupaczek), więc jak na lipcowe popołudnie - nieźle1 punkt
-
Gratulacje, ja wczoraj postawiłem na lekkie łowienie na bajorach PZW.. Jako że ostatnio popadało i dzięki temu dotleniło oraz schłodziło trochę wodę to pojechałem ok 16 na małą żwirownie ze statusem no kill gdzie regularnie wpuszczane są pstrągi tęczowe.. Na początku nie mogłem rozpracować jak skusić wielokrotnie już kłute tęczaki, zajęło mi prawie 2 godziny zanim wyczaiłem o co chodzi Potem w ciągu może 45 min wyjąłem ich 10.. Ryby w fatalnej kondycji, jakieś wysypki brak płetw itp.. prawie wszystkie musiałem reanimować po holu. Następnie zaliczyłem deszcz i posiedzenie w samochodzie.. Potem zmieniłem łowisko nastawiając się na okonie. Łowiłem może niecałe 2 godziny i przerzuciłem ok 30 sztuk ale takich max 23cm. Wrzucam pamiątkowe fotki z wczoraj : PS. Kolejny wypad jutro tym razem już na pewno na szczupaki a w piątek może kolejne podejście za tymi większymi pasiakami..1 punkt
-
Dzisiaj szybki wypad z synem na wąsy.Nad wodą jesteśmy po 21 .Zaczynam od Salmo Whitefish ale nie mam efektów.Przed zmrokiem widzę atak u Jacka ,który łowi niżej.Wąs zassał mu powierzchniowca ale się nie wpiął.Wcześniej niż zamierzałem zakładam nietoperka i biczuje wodę.Po zmroku przybiega syn i mówi,że za jego poperem przez kilkanaście metrów szła duża fala ale ryba nie zaatakowała.Mówię,żeby wrócił w tamto miejsce i dalej próbował.Wraca po kilku minutach zrezygnowany i zmienia popera na Fanatica.Po chwili słyszę, że miał klenia ale się spiął.Przed 23 mam w końcu branie, głośne mlaśniecie i już wiem co mam.Ryba silna ale na bank nie taka o jakiej marzę.Po kilku minutach syn podbiera mi suma dajemy mu 140cm i prawie trafiliśmy , miarka pokazuje 142cm.Ryba gruba w brzuchu czuć coś sporegoo.Syn również zakłada nietoperza łowimy jeszcze pół godziny ale nie mamy już brania.Do tej pory sumy łowiłem sumy głównie z łodzi ale chyba spinning wygra z pływaniem.Wystarczy plecak i kilka sprawdzonych wobków a nie cały bagażnik maneli i te akcje jak z horroru jak na echosondzie widać wąsa wąchającego przynentę po kilka razy bez brania.1 punkt
-
@Elast93 pięknie łowisz. Bardzo dużo się narzeka na bezrybie w Okręgu Krakowskim (bardziej to już chyba na samą warszawską Wisłę) ale widzę po Twoich wynikach, że coś tam jeszcze pływa. A tak w ogóle, to Ty chyba więcej nad wodą jesteś niż w domu 😉 U mnie niedzielny, wieczorny wypad 20:00-23:00. Jeden ładny klenik na dorado magic. Kleń bardzo aktywny ale uparłem się, żeby zapolować na drapieżne płocie - zupełnie ich nie było widać i żadnej nie upolowałem.1 punkt
-
Przyjdzie kiedyś taki moment, że zostawię wszystko inne i do pudełka zapakuję tylko silikonowe przynęty. Nie będę miał obaw o wyniki. Nawet gdy nie uda się raz, czy drugi, to za kolejnym musi przyjść wynik, albo kilka ciekawych akcji. Już nie raz łowiłem na „gumiaczki” i wiem, że w kilku przypadkach będą się sprawdzać, a nawet górować nad innymi spinningowymi przynętami. Dobre doświadczenia mam podczas nocnych wypraw z bezzaczepowymi żabami przerabianymi po mojemu na crawlery. Na prezentowanych zdjęciach poniżej pokażę przerobioną pod kątem teraźniejszych warunków. Ostatnio na pewnym kanale spływa dużo wodnych traw, które dokuczliwie czepiają się do woblerowych kotwic. By to zminimalizować, dokonałem drobne przeróbki i wyszło, jak wyszło. Sposób sprawdzony od dwóch sezonów, to sprawa nie jest już taka świeża. Jeżeli ktoś chce sprawdzić się, poeksperymentować i nie popaść zbytnio w koszty, to polecam poszukać żaby Hokkaido. Chyba najtańsze na naszym rynku i też u nas dostępne. Posiadam je w trzech rozmiarach. Te ze zdjęcia mają 5,5 cm Na takie przerabiane na crawlery, łowiłem sumy, klenie i bolenie. Wersja przerobiona na nocne podchody za sumem. Frędzle przycięte, bo pozostawienie oryginalnie długich mocno tłumi pracę crawlera. Hak dozbrojka adoptowany z Pop Frog SG. Gdy nie ma traw, to podczepiam kotwiczkę na kółku łącznikowym, lub jeszcze szybszym sposobem za pomocą solidnej agrafki z dużym łukiem, aby objęła dwa ramiona kotwicy podwójnej. Od dawna krążyłem koło nich, ale dla mnie to całkowita nowość. W końcu trafił się słabszy dzień i uległem pokusie. Bardzo polubiłem łowić popperami i taki bezzaczepowy silikonowy popper może mieć swoje pięć minut w moim wędkarskim kalendarzu. Miejsc, w których mógłbym z nim startować, jest sporo. Problem w tym, kiedy się zdecyduję po niego sięgnąć:) 5,5 cm silikonu i 14 g masy + dozbrojka. Dozbrojkę wykorzystam do innych żab i to był dodatkowy powód, że przygarnąłem tę żabkę. Kolejna żaba, też z firmy Savage Gear, jak ta w wersji popper, to Walk Frog. Nazwa już na wstępie sugeruje jej pracę. Oglądałem film na YT i rzeczywiście można ją prowadzić w sposób „walking the dog”. Prawdę mówiąc, to po samym wyglądzie, w domyśle widziałem, że tak będzie można ją animować. Również dołączony jest pojedynczy hak do ewentualnego dozbrojenia. Rozmiar to 7 cm i 20 g wagi. W zamyśle mam przerobić ją na crawlera, tylko klej, który obecnie posiadam, jakoś nie chce przylgnąć do tego materiału. Może trzeba będzie delikatnie zmatować podgardle papierem ściernym? Sprawdzę w wolnej chwili. W poszukiwaniu okoni próbowałem je wydłubać z bardzo trudnych i zarośniętych fragmentów kanałów. Najmniejszą żabkę, jaką miałem, była 4 cm z Hokkaido. Kilka brań miałem, tylko był problem z ich zassaniem. Znalazłem coś jeszcze mniejszego z firmy Jaxon, żabkę 2,8 cm. Teraz czekam na jakieś ludzkie temperatury, bo w dzień, przy temperaturze ponad 30 stopni nie mam zamiaru tego testować. pzdr., jaceen👊1 punkt
-
Coś ten początek Lipca taki Sumowy Ja wczoraj wybrałem się z bratem i trzema kolegami nad Wisłę późnym popołudniem.. Dwóch znajomych wędkowało z nami od jakiejś 18:00 do 22:00, jeden niestesty o kiju a drugi wyjął dwa bolenie 60-66 cm. My z bratem i trzecim kumplem łowiliśmy od 17:25 do północy.. Brat dosłownie może w 5 rzucie po przyjeździe trafia bolka ok 60 cm, później przed zmrokiem dołowił drugiego sportowego 50+.. Ja jakieś pół godziny po przyjeździe mam sumowe branie na ciężką boleniową cykadę, rybę wcinam trochę na początku nawet lekko go holowałem ale chwilę później robi odjazd i się spina.. grot kotwicy się złamał Dosłownie może 3 albo 4 rzuty później na ten sam wobler bez jednego grota zacinam drugiego sumka, ten po może 2 minutach już wyjechał. Brat podebrał zrobił kilka fotek szbykie mierzenie i do wody - rybka 107 cm Trzeci kolega długo był bez brania, dobrze po 22 łowiliśmy obok siebie rozmawiając a tu trochę niżej nas sandacz wyraźnie przyatakował drobnicę. Kumpel zmienia przynętę na sandaczowego wobka 9 cm kilka rzutów i siedzi, ja podbieram robimy parę szybkich fotek i do wody - rybka 60 cm Generalnie brań mieliśmy po kilka, brat stracił fajną rybę na dużego pływającego woblera dorado do tego było parę naprawdę mocnych sandaczowych strzałów w gumy ale zabrakło zacięcia w tempo.. Wrzucam tylko jedno pamiątkowe zdjęcie mojego sumka z wczoraj : PS. Na najbliższe wypady w planach trochę lekkiego spiningu oraz jakieś szczupakowe podejścia na wodach stojących..1 punkt
-
Zainspirowany wynikami Jacka zakupiłem nietoperze i w zeszłym tygodniu zacząłem polować na wąsy z powierzchni.Na pierwsze branie nie czekałem długo sum zassał nietoperza i zaczęła się walka niestety znów popełniłem błąd i nie wymieniłem kotwic hol siłowy spowodował pęknięcie trzonka kotwicy.Po pół godzinie usiadł kolejny ale się wypiął.potem zaliczyłem kilka wypadów bez brania aż w końcu w środę uśmiechnęło się do mnie szczęście.Nad wodą byłem przed zmrokiem.Poztanowiłem brodzić w wodzie żeby mieć możliwość obławiania miejscówek niedostępnych z brzegu.Zaczałem od wobków i na załamaniu dnia i nocy miałem pierwsze puste branie na Salmo whitefish.Po zmroku założyłem nietoperza I po kilku rzutach mam uderzenie suma ale znów nie wcięte.Łowię dalej wiem, że nie mam za dużo czasu bo idzie burza'widzę błysk na horyzoncie podnoszę wzrok i w tym momencie z 10m ode mnie mam branie,mega kocioł na powierzchni prawię wyskakuje z woderów.Pierwszy bardzo długi odjazd i w głowie pojawią się myśl ,że wąs ma conajmniej 180cm,kilka minut i na brzegu ląduje pierwszy powierzchniowy sum,miarka pokazuje 159cm.Ryna mega silna i w świetnej kondycji.Kończę łowienie i uciekam do domu.Dzięki Jacek za wskazówki.Teraz mam cel 200?+ z powierzchni zobaczymy czy się uda.1 punkt
-
Też oszukałem burzę. Nie pojechałem:) W sobotę już nie mogłem wysiedzieć. Załadowałem nietoperze do pudełka i po 21:30 pojechałem. Była to jedna z najbardziej denerwujących nocy w tym sezonie. Podwyższony poziom i bezustannie czepiające się kotwic spływające zielsko, doprowadzało do gorączki. Wybór łowiska był błędem. Mimo tego zera nie było:) U kolegi lepiej, u mnie tylko jeden kleń. Zaczynam już w innym kierunku patrzeć na rekordy, do których podchodzę na luzie, ale czekam, kiedy na dziesięciocentymetrowego nietoperza przydzwoni kleń poniżej 40 cm:) Tym razem skończyło się na 43 cm. To najmniejszy klenio na taką przynętę, jakiego udało się złowić:) 👊1 punkt
-
Zachęcony skutecznością crawlerów brnę dalej i dalej:) Ostatnio kolega obdarował mnie dwoma wspaniałymi przynętami. Nieważne, czy uda się na nie coś złowić. Zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie i nie raz z nich skorzystam nad wodą. Właściwie już próbowałem:) Nie ma do czego się przyczepić. Może tylko mała uwaga do Heart Blaster, turbinka średnio działa. Chyba zmienię na wirujący ogonek na krętliku, albo ukręcę chwost z piór lub sierści. Według producenta przynęta ma 9 cm i waży 33 g. Drugi crawler, to Adusta Force Mix 20,5 cm/43 g. Ludzie, jak to pięknie plumka!:) Dostaję gęsiej skórki, gdy to słyszę:) Ciekawe co na to ryby?:) Kolejna przynęta, którą sam sobie sprezentowałem, to wobler Salmo Bass Bug 5,5 cm/26 g. Podczas mocnego wyrzutu trzeba przytrzymywać plecionkę na szpuli:) To jest przynętowy pocisk. Nie zatrzyma go żaden podmuch, korkociąg ani żadna inna anomalia pogodowa. Czy złowię kiedyś na to rybę? Kto wie, pracę ma obiecującą i mam przekonanie, że w trudniejszych wodach, takich zarośniętych, będzie się przebijał przez zielsko i coś wskóramy razem:) Z taką drużyną mogę wybierać się wszędzie:) Na koniec posta zostawiłem coś, przed czym prawie uklęknąłem:))) Nietoperze SG zostały przyćmione. Chociaż gacki pięknie łowią, ostatnie informacje to potwierdzają, to Adusta YAJIROBEE 6,5 cm/19 g, bo o tym crawlerze mowa. Jest niesamowita. Mam nadzieję, że szybko się sprawdzi. Porównanie do klasycznego woblera i większego brata Heart Blaster. pzdr., 👊1 punkt
-
Miało miejsce tu nie być w tej edycji bo miały być klenie... obowiązki domowe, praca, teraz rekonwalescencja po operacji nie sprzyja mojej nauce łowienia kleni. Dłuuuga I wyboista droga przede mną. Przy dzisiejszym kleniowaniu wpadł fajny oks więc stwierdziłem, że takiego to już zgłoszę 😉 jeżeli jakimś cudem uzbieram 10szt 30+ to zapełnię tabelę. Dlatego bez spiny w tym przypadku 😉1 punkt
-
Ja na ostatni wypad w czerwcu wybrałem dziś spławikowo feederowy poranny wypad nad żwirownię pzw.. Wędkowałem od około 4 rano do 12:30, udało się złowić jednego lina 31 cm, kilkanaście karasi do 32 cm parę wzdręg i płotek do +- 25 cm oraz kilka okoni do 24 cm. Wrzucam dwa pamiątkowe zdjęcia : W planach na najbliższe wypady trochę tułaczki ze spinem i o ile warunki pozwolą to pływanie za szczupakami ( jakiś czas temu nabyłem ponton + silnik elektryczny ).1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
"Okienka pogodowego", czyli odpoczynku od upałów, które zapanowało dziś nad Dolnym Śląskiem, nie można było przegapić, zwłaszcza że prognozy chyba nawet nie przewidują w najbliższym czasie kolejnego takiego. Byłem służbowo trochę daleko od domu, ale Odra cały czas wiła się obok. Wracając do domu popatrzyłem na mapę, sprawdziłem gdzie zaczyna się dolnośląska Odra i gdy tylko zobaczyłem ten moment, zacząłem się rozglądać za jakimś zjazdem, a gdy go zobaczyłem, skręciłem i dojechałem niemal do główki. Celowałem w stare, dawno nieodwiedzane miejsce, przestrzeliłem się o kilka głowek, ale i tak było fajnie. Rzeka szybka, mimo niskiego stanu woda wciąż kręciła się w klatkach, główki wyraźne, teraz najeżone odsłoniętymi faszynami... Mój klimacik. Koniec pierwszej klatki i napływ. Coś chyba spłoszyło rybki. Obławiam jeszcze koniec warkocza, ale kątem oka już spoglądam na ten napływ i po chwili wyraźnie widzę kilka rybek uciekających na brzeg. Trochę jakby boleniowo, ale bez bolenia, może jakiś okonek? Na agrafce niezmiennie od dłuższego czasu obrotówka, teraz akurat Aglia. Kilka mierzonych rzutów i nic. Zmieniam na Cometa, wciąż nic. Sięgam więc po Longa i próbuję przeczesać bardziej zewnętrzną część napływu - nic. Może przeprosić gumy? Zakładam twisterka, potem ripperka, a gdy tego ostatniego mam już pod nogami znów na napływie wyskakuje kilka rybek. Grzebię w pudełkach bez konkretnego pomysłu, bo wciąż nie wiem co tam siedzi. Stawiam na malutką "pstrągową" wahadłóweczkę. Pierwszy rzut dosłownie między wystające z główki resztki faszyny, dwa ruchy korbką i pstryk, a za chwilę podbieram ręką okonka. Jak się chwilę później okaże to pierwszy trzydziestak z Odry od ponad dwóch lat! Następna klatka i następny napływ na zero. W międzyczasie znów wracam do obrotówki, bo wydaje mi się bardziej uniwersalna, zwłaszcza latem, gdy nie nastawiam się na konkretny gatunek. Obławiam warkocz trzeciej główki. Nurt jest tu na tyle silny, że gdy przynęta wchodzi w sam warkocz kij gnie na tyle mocno, że mam wrażenie, że brakuje już ugięcia na ewentualne zacięcie i właśnie gdy o tym myślałem poczułem Łuuup i nie zaciąłem. Przepraszam wahadłóweczkę i poprawiam kilka razy, ale bezskutecznie. Cofam się więc do podstawy główki i cichutko w chaszczach wyższych ode mnie przedzieram się do klatki, a gdy na nią wchodzę, robię to niemal na kolanach. Oddaję dwa rzuty w stronę szczytu główki, trzeci niemal na wprost siebie, bliżej końca warkocza i gdy tylko błystka opuszcza warkocz i wchodzi we wsteczny nurt czuję lekkie przytrzymanie. Zacinam i... mam rybę Wiedziałem, że tym razem to nie okoń. Hol troszkę dłuższy, bo sprzęt delikatny i za chwilę podbieram pierwszego w tym roku bolenia. Kolejne dwie główki na zero. Zaczyna się przejaśniać, przestaje wiać... robi się flautowo. Postanawiam wracać. W miejscu, w którym trafiłem bolka zaczynam kombinować jakby tu go jeszcze raz oszukać, ale mimo wszelakich prób nie udaje mi się. Pewnie za szybko chciałem powtórki (tak to sobie tłumaczyłem ). Zamiast bolenia oszukuję za to jeszcze jednego okonka i to akurat wtedy, gdy na agrafce miałem tę szczęśliwą wahadłóweczkę. Po 18-ej, gdy słońce jest już w pełnej krasie, rzeka jakby zamiera, widzę też, że przez te dwie godziny poziom spadł o jakieś 20-30cm, więc wracam do domu.1 punkt