
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.04.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Wczoraj wypad po pracy, w adidasach, bez podbieraka. Trzy brania na obrotówkę, dwa hole, jedna ryba na brzegu. Ta niedoholowana byla grubą piećdziesiątką i jak to zwykle bywa juz ją prawie dotykalem palcami. Dzielila nas tylko jedna wystajaca z wody sucha trawka. Ryba zapięta delikatnie jednym grotem i oczywiscie jednym z tych wolnych zaczepiła o tę trawkę i tyle ją widziałem. Gdybym miał podbierak, lub chociaż kalosze.... Dziś mialem i jedno i drugie, jednak obrotówki już się nie sprawdzały.Jedno branie na Kenarta Divera 4cm i w końcu rybka, którą można podkręcić swój wynik (o 0,5cm) 😀 1. jaceen ......47 + 49 + 47 = 143 2. RafalWR......50 + 57 + 51 =158 3. carloss83 4. cysiu 5. lechur1 49 + 47 + 45 = 141 6. moczykij..... 43 + 45 +45,5 = 133,5 7. Aalbatross 8. Marienty 44 + 46 + 46 = 136 9. kamil.ruszala.... 48+43+41=132 10. Budek................50 + 50 + 50 = 150 11. jamnick85 - 43+40+44 = 127 12. Larry_blanka 13. MarianoItaliano85 14. suchi 15. Konrado...........53 + 54,5 + 58,5 = 166 16. lukasz11 17. RSM...... 51 + 0 + 0 = 51 18. SebaZG...... 48 + 45 + 37 = 1302 punkty
-
Przecież to już kwiecień a wy jeszcze w marcu tkwicie:) W środę zaglądnąłem na wrocławskie bulwary. W ostatniej chwili zmieniłem plan. Kurier dostarczył mi nowy podbierak i chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście będzie dla mnie uniwersalny i sprawdzi się też w centrum. Wziąłem trochę skórek chleba i pudełko woblerów. Łowiłem pół na pół, trochę na drgającą i trochę spinningując. Złowiłem kilka krąpi i dwa klenie, ale o tym w dalszej części. Przy okazji opiszę wspomniany podbierak i jego zalety. Długo szukałem czegoś uniwersalnego za nieduże pieniądze. Chyba znalazłem:) Zacznę od głębokości siatki. Teoretycznie jest to 30 cm, a w praktyce, po wsadzeniu 1 kg cukru wychodzi trochę więcej niż 40 cm. Możliwość zapakowania ryby mierząc po łuku (na „banana”), to realnie 70 cm. Pod ciężarem może jeszcze kilka centymetrów by się zmieściło, lecz to zweryfikuje praktyka. Najważniejszym dla mnie parametrem jest długość A+B+C (133 cm). Kosz ma być zanurzony w wodzie, a nie sięgać tylko do lustra, więc jego długość jest ważna, ale drugorzędna. Ręka mierzona od pachy z chwytem za rączkę i mierzona do klipsa zamykającego wynosi 133 cm. To jest realna możliwość podebrania ryby (moja:). Oczywiście można dodać 20-30 cm więcej podczas wychylenia się, ale to zostawiam na ewentualne niespodzianki, jako dodatkowy zapas. Cena do jakości? Nie widzę na obecną chwilę nic lepszego (Becherovka 0,7 L:). Siatka jest gumowana. Klips zamykający ze stopu. Wygląda dość solidnie. Sprawdzałem, czy magnes od Jaxona utrzyma ciężar podbieraka i …daje radę:) Ogólnie ważne dla mnie jest, że składa się w słupek (szerokość ok. 10-12 cm), w transporcie mierzy 51 cm. Realna długość do podebrania nie mogła być krótsza niż 120 cm, a jest dokładnie 133 cm. Cena jest też mocną stroną. No i jest kolorowy. Nie taki szarobury. Sztyca – wiśniowy metalik, siatka – zielona, uzupełnienie z czarnych łączników. Metaliczny klips i pręt kosza. 90% ryb łowionych w sezonie przeze mnie mieści się w przedziale do 70 cm. I to powinien być najbardziej uniwersalny podbierak. W transporcie nie powinien sprawiać problemów ze względu na krótki skład. Wejdzie do plecaka, jak też mogę go przytroczyć z boku. Kleń 40 cm pod ciężarem. Jak wcześniej wspomniałem ryby pod 70 cm powinny się mieścić. Kolejny nocny kleń na spinning pod 45 cm. Kolejny podbierak, na którego czekam, ma mieć przeznaczenie na okonie. Zamawiałem na Ali. Długość kosza 40 × 40. Długość całkowita po rozłożeniu 90 cm. Długość transportowa 40 cm. Lada moment będzie i od maja testy na okoniach:)1 punkt
-
Krąpiki to maja po 14 cm na macie leży Pan Krąp Tak czytam jak łowicie i szlag mnie trafia, takiej wiosny to ja jeszcze nie miałem. Czasu wolnego mnóstwo a rzeka ciągle z wysoką wodą i łowienie to tragedia. Niby tylko 50-60 cm za dużo, ale tak nurt drze że małe wobki śmigają jak pendolino z prądem a pod prąd taki opór na wędce że aż w łokciu chrupie. Nawet na grunt nie bardzo jest gdzie postawić bo za ciężarek pól cegły musiał bym zakładać Wczoraj 3 godzinki na żwirowni miejskiej, tylko z pomostu łowiłem , głownie jig-rig i szuranie po dnie silikonowym robactwem , trochę w toni wirujący ogonek i małe gumki, nawet puknięcia nie było. Dzisiaj miałem popróbować na wątrobę z gruntu na Wisłoku to się deszcz rozpadał i siedzę w domu1 punkt
-
1 punkt
-
To był najciekawszy kleniowy wypad. Zacząłem łowić smużkami po 18:00. Kilka razy klenie próbowały je zebrać, ale ostatecznie coś im nie pasowało. Zresztą, podniesiona i trącona Odra nie napawała optymizmem. Szukałem ich blisko ostróg na płytszych fragmentach. Zalane trawy zachęciły chyba płocie, może też jazie do skorzystania z okazji i wzięły się za amory. Do zmierzchu byłem bez ryby. Sytuacja zmieniła się wieczorem. Zaczęło się grubo. Pierwsze branie, w zasadzie zebranie płytko prowadzonego woblera na napływ główki przynosi największego klenia 47 cm. Później to był koncert brań. Tonący Sniper Lovec Rapy z jedną bezzadziorową kotwiczką dawał mi możliwość dalszych rzutów i obłowienia 1/3 obszaru klatki. Jedynie pochylone drzewo ograniczało wykorzystanie całkowicie wspomnianego miejsca. Brania najczęściej były na pograniczu nurtu z cofką. Wrzucałem woblera w nurt, napinałem linkę i z podniesioną wysoko wędką sprowadzałem Snipera w strefę spokojnej wody, by w ostatniej fazie przeprowadzić go w poprzek cofki. Sporo brań zepsułem. Zbyt dużo. Złowiłem przynajmniej 10 kleni. Może 11, może 12? Pogubiłem się w liczeniu. Na pewno boleń jest w tarle. Od kilku dni jakby ucichło z nimi, ale ostatnie przyłowy wyraźnie o tym świadczą. Mają jeszcze wysypkę i leją mlekiem. Widziałem informacje, że okonie rozstawiły już wstęgi. Teoretyzuję, że jeszcze w maju można będzie złowić „mlecznego” okonia. Mamy też wspaniałą wiadomość z PZW Okręg we Wrocławiu. Otóż, jest zmiana przepisu dotycząca używania przynęt powyżej 5 cm. Przepis został zniesiony o… uwaga! O jeden dzień:))) https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/252795/60/aneks_do_zezwolenia_na_2023_rok Do tabeli wpisuję klenia i poprawiam wynik o 1 cm:) Dopisałem też trzy klenie Lechowi 49, 47, 45. 1. jaceen ......47 + 49 + 47 = 143 2. RafalWR......50 + 57 + 51 =158 3. carloss83 4. cysiu 5. lechur1 49 + 47 + 45 = 141 6. moczykij..... 42,5 + 45 +45,5 = 133 7. Aalbatross 8. Marienty 44 + 46 + 46 = 136 9. kamil.ruszala.... 48+43+41=132 10. Budek................50 + 50 + 50 = 150 11. jamnick85 - 43+40+44 = 127 12. Larry_blanka 13. MarianoItaliano85 14. suchi 15. Konrado...........53 + 54,5 + 58,5 = 166 16. lukasz11 17. RSM...... 51 + 0 + 0 = 51 18. SebaZG...... 48 + 45 + 37 = 1301 punkt
-
Łusek na linii bocznej, ani promieni płetwy odbytowej nie liczyłem, więc głowy nie dam, ale na moje oko to krąpiki, a jeśli mam rację to są to moje zyciówki 😁. Poprzednia pochodziła z Bugu, a było to w czasach, gdy jeszcze WW dawały medale za krąpia. Ktoś z Was te czasy pamięta? 😀 Czytałem jak Jacek je łowi i zastanawiałem się czy dopasowuje do nich zestaw, bo przecież dużego, kleniowego haka to krąp raczej nie połknie. Dziś już wiem, że połknie. Potwierdzam też, że w tym rozmiarze to bardzo waleczne ryby.1 punkt
-
Łażę z ultra lightem po Odrze, szukam różnych ryb, głównie leszcze mnie teraz interesują ale nie odmawiam okoniom, to dla nich czasami zakładam coś srebrnego, transparentnego i tu powinny się czasem zameldować bolki ale nie. Ostatnio dziwnie sie zachowują, nie dotykają nic oprócz robali. Kiedyś okres ochronny bolenia kończył się w połowie kwietnia, złowienie kilkunastu sztuk na coś białego czy srebrnego to była drobnostka. Teraz gustują w innym pokarmie. Duże bolenie i robaki, ciekawostka1 punkt
-
W piątek trochę połowiłem. Odra, tylko picker, pieczywo z sezamem i cztery godziny nad wodą. Trzy klenie na brzegu. Dwa większe około 40 cm. Nie mam szczęścia i prześladują mnie tylko czterdziestki:), chociaż miałem duuuże klenisko, ale przedłużający się hol dał mu szansę w końcowej fazie. Wywinął młynka i po sprawie. Złowiłem też siedem krąpi. Cztery to były mutanty. Sporadycznie je łowię i takie okazy po czterdzieści centymetrów, mimo że po leszczach według mnie to najbrzydsze ryby, zrobiły na mnie wrażenie. Za waleczność jednak piątka:) Trochę brań zepsułem. Taka uroda takiego sposobu łowienia:)1 punkt
-
Ważną cechą podbieraka jest jego mobilność. Wybieramy, patrząc na wielkość łowionych ryb, wygodę transportu i możliwość operowania nim w różnych warunkach. Kolejny, który u mnie zagościł, ma spełnić przede wszystkim dwa najważniejsze parametry. Po złożeniu długość ma mieć poniżej 50 cm i ma składać się w słupek. Znalazłem. Po kilkunastu dniach od zamówienia mogłem pojechać z nim i sprawdzić w boju, jak będzie nam się współpracowało. Głównie ma pomagać przy łowieniu okoni, ale kto wie, może stanie się tym najbardziej używanym podczas wypraw? Jak wspomniałem, ważnym kryterium jest dla mnie długość składania. W tym przypadku wychodzi 43 cm i szerokość słupka 11 cm. Długość sztycy nie jest porywająca i z tym trzeba się liczyć. Dodając długość ręki i sztycę po jej rozsunięciu (tu raptem możemy zyskać 14 cm) wynosi w moim przypadku 105 cm. Oczywiście liczę długość do klipsa blokującego, bo to jest dla mnie ważniejsze, niż długość całkowita. Kosz i siatka. Tu miłe zaskoczenie. Na ostatniej wyprawie wpakowałem do niego z dziesięć ryb różnej długości. Największa mogła mieć ok. 60 cm. Mimo że boki to niby tylko 40 cm i głębokość siatki 30 cm, to ryby wpadały do niego bez problemów. Długość mierzona w środku po łuku daje teoretycznie możliwość na zapakowanie ryby 70 cm. Konstrukcja dość lekka i gumowana siatka to dobre strony. Szkoda, że nie ma takiego rozwiązania i można by dokręcić taki niby dopalacz do sztycy przynajmniej o kolejne 50 cm. Nie zawsze możemy przybliżyć się maksymalnie do lustra wody i ta krótka rękojeść sprawiła mi w dwóch sytuacjach problem.1 punkt
-
Ja dzisiaj z nudów zrobiłem kolejny 3,5 godzinny wypad nad Wisłę ze spinem.. Wędkowałem od około 14 do 17:30. Zaliczyłem tylko jedno branie którego nie dało się nie zaciąć bo było atomowe i tym samym kolejny kleń 45 cm wpisany na konto Wrzucam jedno pamiątkowe foto z dzisiaj : Ps. Jaziowych kontaktów nadal brak.. Ale oczywiście się nie poddaje i będę nadal próbował1 punkt
-
Ponad pół roku minęło od chwili, gdy zadałem tu poniższe pytanie: Wolę odświeżyć stary, niż zakładać nowy temat. To był pierwszy sezon, w którym łowiłem na Odrze na lekko krótkim kijem. Zmieniłem wieloletnie przyzwyczajenia zamieniając kije o długości 270-290 na 230cm i dałem radę, a powiem więcej - nawet mi się to spodobało. Dodatkowym plusem okazał się fakt, że taki kij idealnie nadaje się również na ponton/łódkę, więc jadąc na urlop nie muszę brać kilku wariantów. Jesienią chciałbym spróbować tego rozwiązania przy cięższym łowieniu. Nie chodzi mi o szybkie sandaczówki. Ten temat mam już ogarnięty. Zależałoby mi na czymś bardziej mięsistym, czymś co obsłuży woblera, wahadłówkę, gumę i sprawi, że ryby nie będą się odbijać od przynęty. Mam takie kije, ale o wiele dłuższe, jednak ich akcja mi pasuje (Daiwa Powermesh i Dragon Moderate II). Tych pierwszych już chyba nie produkują, Dragonika w odpowiednim rozmiarze jeszcze znalazłem, jednak skoro zmieniam przyzwyczajenia, to dlaczego mają dotyczyć tylko długości? Chętnie zmienię coś jeszcze, dlatego chciałem zapytać co moglibyście mi zaproponować, na co fajnie Wam się łowi. Kompletnie wypadłem z obiegu w tym temacie - ostatni tego typu kij kupiłem pewnie z 5-6 lat temu. Dziś rano kurier dopełnił formalności, ale uwierzcie, że łatwo nie było. Im więcej patyków człowiek przerzuci tym bardziej precyzyjne ma wymagania. Nie będę wymieniał jakie kije macałem, co mi się w nich podobało, a co nie, żeby swoimi subiektywnymi opiniami nie robić antyreklamy i być może nie odwodzić kogoś niepotrzebnie od zamiaru zakupu. Jeśli chodzi o kołowrotek, to nie miałem wątpliwości. Penn Battle jest ze mną przy ciężkich spinningach od kilkunastu lat. Mam jedynkę, mam dwójkę, teraz kupiłem trójkę i to bardziej z chęci posiadania i porównania do poprzedników niż z potrzeby, bo dwa poprzednie mają się dobrze i wciąż są przeze mnie używane. Gorzej było z wyborem kija, ale żeby sie streszczać powiem, że priorytetami były dla mnie długość, akcja, waga i dolnik. Ten ostatni ze względu na fakt, że kij ma być używany także, a może przede wszystkim z pontonu/łódki i nie chciałem kolejnego kija, którym będę grzebał sobie w kieszeni podczas łowienia. Jak sie okazało to był chyba najtrudniejszy do spełnienia warunek, bo lekkich wędzisk o "uniwersalnej" długości jest na rynku sporo, mięsistych też można znaleźć kilka...naście, choć tu też mięsistość mięsistości nierówna, natomiast kije te w przeważającej ilości są wyposażone w dolnik mniej lub bardziej wystający poza łokieć, albo w donik, który kończy się w połowie przedramienia co zmniejsza ich zasięg uniemożliwiając odpowiedni wymach oburęczny. Z doświadczenia wiedziałem, że potrzebuję dolnika idealnie "wchodzącego" pod łokieć. Takim kijem dobrze mi się łowi w pozycji siedzącej i jednocześnie można go fajnie załadować rzucając oburącz. Wybór padł na Mikado Progressive - model mający premierę w 2022. Na sucho wygląda dobrze i spełnia wszystkie moje oczekiwania. Więcej będę mógł o nim powiedzieć za miesiąc Aaa, dolnik w tym modelu ma 34cm, czyli w moim przypadku wchodzi pod łokieć idealnie P.S. Korzystając z okazji życzę Wam wszystkim zdrowych i spokojnych Świąt.1 punkt
-
Moja przygoda z nowym Blue Bird Nano była krótka ale owocna. Wczoraj umówiłem się na "pokaz" dla potencjalnego nabywcy i wyszło całkiem nieźle, na tyle, że zdecydował się uwlonić mnie od tej kluseczki. Gdyby się jednak nie zdecydował to kto wie jakby potoczyły się nasze wspólne losy bo powoli zaczynaliśmy się dogadywać Na końcu zestawu główka 0.5g i larwa jętki 2cm. "Krumpi" było więcej ale mało okazałe. Do tego kilka okonków.1 punkt
-
1 punkt
-
Dzisiaj jakoś tak mnie nosiło popołudniem, niby przyszło ochłodzenie ( u mnie miejscami są jeszcze resztki śniegu.. ) ale woda już dość ciepła jak na kwiecień więc pojechałem jeszcze raz nad Wisłę ale w inne miejsce.. Wędkowałem od około 14 do 18:30, zaliczyłem w sumie trzy brania.. Najpierw na 3 cm woblerka wyjmuję bolenia +- 55 cm, a jakieś 20min później mam mega walnięcie w ten sam wabik, ale ryba już jakoś szybciej skapitulowała i ląduję prawie 50 cm klenia Wrzucam jak zwkle jedno pamiątkowe foto z dzisiaj : PS. Coś za dobrze się zaczyna ten kwiecień.. Liczę po cichu na jakiegoś wiosennego jazia lub klenia 50+ i na tym najbardziej zamierzam się skupić w kwietniu1 punkt
-
1 punkt
-
Gratulacje wszystkim skutecznie łowiącym.. Dawno nic nie pisałem, bo i nie było o czym.. pierwsze trzy miesiące sezonu dla mnie tragicznie słabe.. Totalnie nie szło mi ani spiningowo ani spławikowo/feederowo. Dopiero dzisiaj przez złamaną samemu sobie daną obietnice nie łowienia nad Wisłą spiningowo do maja udało się przełamać klątwę Szybkie 2 godziny łowienia zakończone dwoma braniami na kleniowo-jaziowego bączka z czego jedno udało się wciąć i doholować gagatka Kilka szybkich fotek z ręki, mierzenie i kluska wraca do wody Dodaję jedno pamiątkowe zdjęcie z dzisiaj : PS. Jak widziałem kleniowe wyniki naszych około wrocławskich kolegów z forum to strasznie zazdroszczę im tak rybnej odry.. U nas z kleniem jest po prostu katastrofa, przez pierwsze 3 miesiące ze wszystkich moich znajomych słyszałem aż o trzech złowionych kleniach spiningowo.. No nic wygląda na to że sezon się rozkręca więc trzeba będzie dalej próbować coś złowić1 punkt
-
W piątek po południu próbowałem złowić tęczaki- kompletnie bez efektu. W sobotę pierwsza w tym roku wyprawa na muchę. Woda dość wysoka, ale czysta zwiastuje szansę na sukces. Zaczynam około 13 i od razu mam dużo brań na nimfę. W pół godziny łowię 3 ryby. W tym tego grubaska. Ryby są aktywne i przez jakieś pół godziny- gdy deszcz przestał na krótko padać- nawet zbierają z powierzchni. Niestety zbyt długo zwlekam z pójściem po kij do suchej. Kiedy wreszcie zaczynam łowić na suchą muchę trafiam tylko niewielkiego lipienia. Później przez większość popołudnia ryby tracą zainteresowanie żerowaniem i żadna metoda nie działa. Dopiero tuż przed wieczorem udaje się wydłubać kolejnego niezłego pstrąga. Ogółem 7 ryb w zmiennej deszczowej pogodzie uważam za dobry wynik.1 punkt
-
Gratuluję. Nie każdy zna to uczucie. To naprawdę działa. Złowione ryby na własne przynęty mają podwójną wartość i zadowolenie. W piątek chciałem zakończyć miesiąc jakimś fajnym akcentem i uważam, że się udało, mimo trefnej pogody. Wybrałem z pudełka tym razem woblerka wystruganego przez naszego forumowego kolegę Peekola. Ktoś z wrocławiaków pamięta "Ligę Ślęzy"? Kto wie, gdyby ślumpa nie zarastała, to może do tej pory liga by istniała? W każdym razie zostały mi jeszcze woblery od Piotra i wczoraj polatał jeden z nich po odrzańskich miejscówkach. Wykonanie, to majstersztyk. Praca woblera (pozostałych również) wzorowa. Miałem kilka brań i dwa udało się wykorzystać. Ryby do okazów nie należały, ale brania na misternie wykonane przynęty dają tyle satysfakcji, co złowienie ponadprzeciętnej ryby:) 👊1 punkt