2014.010.13 Wrocław-Odra
Wziąłem ze sobą muchówkę i parę suchych much.
Miałem dwa piękne zebrania i jak to zrobiłem, że nie zapiąłem ryb?
Jak pogoda wytrzyma i stan Odry się nie zmieni, może będzie jeszcze jedno podejście?
A wieczorem, zamiana na sandaczowego patyka.
Poszedłem w miejsce, gdzie poprzedniego dnia psiaki prostowały mi groty od kotwic.
Cztery brania i tylko jednego szczeniaka dowiozłem do brzegu.
Do niezastąpionego woblera I. Gębali założyłem nowe i najlepsze jakie miałem kotwice. Cierpliwie obławiałem stanowiska.
Przed 19:40 poczułem mocne kopnięcie i wędka zaczęła się wyginać.
Ryba trochę zabrała plecionki, ale powolutku, po małych korektach hamulca przejąłem inicjatywę.
Ryba była bardzo silna.
Pierwsza myśl jaka mi przyszła, że to sum.
Nie powiem, ale dawno takiej walki nie stoczyłem.
Tym razem nic nie zawiodło. Sandacz wylądował na brzegu.
Miara z przyłożenia do wędki dała 72cm.
Po kilkudziesięciu minutach, w nowym miejscu, nastąpiło podobne kopniecie.
Walka również była zażarta. Na tej wyprawie sandacze dały niezły popis. Były mocne i ciężko było je doprowadzić do brzegu.
Szybkie zdjęcia i miara do kija (65cm)
i do wody
Jeszcze zapinam bolenia w granicach wymiaru i na tym brania ustały.
pzdr., jaceen