2014.09.16
Wrześniowe kleniowanie.
Dzień wcześniej zbierałem kanie i zaglądnąłem nad Widawę.
Od razu wiedziałem, że następnego dnia zrobię wszystko, żeby spędzić kilka godzin
z lekkim spinningiem.
Po kilku minutach wędrówki napotykam te smaczne grzyby.
Jednak w ten dzień odpuszczam im i idę dalej.
Gdzieś tam, za tym gąszczem znacznie przerastających mnie pokrzyw, jest rzeka.
I oto ona, Widawa. Już się uspokoiłem widząc wodę.
Tym razem postanowiłem łowić na osy. Tylko na osy.
Trochę ich w tym sezonie wystrugałem, ale nie miałem okazji nimi dobrze połowić.
Kilka rzutów i wybrałem sobie dwie. Ustawiłem im oczka tak, aby nie wbijały się w przybrzeżne trawy.
Pierwsze branie nastąpiło po kilkunastu minutach.
Przynętę prowadziłem wachlarzem bez kręcenia kołowrotkiem.
Później próbowałem sprowadzać przynęty z nurtem.
Prowadziłem wzdłuż brzegu z długimi przytrzymywaniami.
Spławiałem tylko wybierając luz żyłki.
Każdy z tych sposobów przyniósł mi rybę.
Najważniejsze, że wykorzystałem przynajmniej połowę brań.
Poprzednio bywało gorzej.
Brały klenie, takie w przedziale 25-40cm.
Trafiały się też ukleje i na zakończenie zapinam ładnego chlapaka, czyli jazia.
pzdr., jaceen