Ostatnie dni poświęciłem Widawie.
Pogoda?
Można powiedzieć, że cztery pory roku.
Słońce, deszcz, wiatr, grad, zmienny poziom rzeki i jak tu sobie poradzić?
W dodatku dla mnie niezmiernie trudne zadanie, bo przynętami są smużaki i woblery do 35mm.
Czasami uda się bliżej podejść do ważki
lub największego eurpejskiego dzięcioła.
Ten jak przyładuje w drzewo, to jakby drwal rąbał.
Zanim zacznie się właściwe łowienie, to po pierwszych rzutach brodzenie
za przynętami obowiązkowe.
Przez te kilka dni nerwy już mi odmawiały posłuszeństwa. Jak się trafiło totalne bezrybie,
to w następny, jak po dotknięciu różczki, ryby biorą jak w amoku , ale mikre i nie do zacięcia.
Kilka średniaków oszukałem. Parę fajnych rybek spadło.
Wytypowałem kilka przynęt na które częściej i agresywniej klenie i nie tylko reagowały.
Sprawdziłem też miejscówkę na Odrze.
W jednym miejscu pewien woblerek potrafi wydłubać piękne płocie.
Tym razem w ciągu godziny miałem pięć płoci i żadna nie miała mniej niż 30cm.
Brań było jeszcze kilka i dwie rybki odpięły się same.
Dwa wyjścia za boleniem skończyły się klapą. Podziwiam regularnie łowiących te ryby.
W skrócie byłoby tyle. Następne wyprawy planuję z DS-em.
jaceen