 (336_280 pix).jpg)
-
Liczba zawartości
5 452 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
818
Zawartość dodana przez jaceen
-
Gatunek ryby: kleń - Długość w cm: 40, 44 cm - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 26.04.2020 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): 20:30, 21:00 - Łowisko (ewentualnie szczegóły typu: dokładne miejsce połowu, rodzaj łowiska, nazwa łowiska, najbliższa miejscowość): Odra we Wrocławiu - Przynęta: wobler Instynct4 - Bardzo krótki opis połowu - dwa - trzy zdania. (pogoda, czas, własne wrażenia, ewentualna masa w kg, czy ryba została wypuszczona, itp.): Tylko dwa klenie z pięciu brań. Wobler prowadzony wachlarzem nad kamienistą zalaną główką. Brania zaczęły się o zmroku.
-
Miałem dzisiaj odpuścić rybom, ale przed zmierzchem wiatr się uspokoił, to skorzystałem prawie trzy godziny. Woda bardzo niska. Dodatkowo trzeba było uważać, żebym nie ściągnął muchówką jakiegoś rowerzysty z wału. Najlepiej łowiło się na piankowego żuka w kolorze różu. Nie wiem, dlaczego kojarzy się mi z flagą FLGBT?:/ Złowiłem cztery kleniki i dwie wzdręgi. Nie chciałem kombinować, bo możliwe, że więcej wzdręg bym złowił. Liczyłem jednak na większego klenia i krasne odbijały się od żuka. Kiedyś próbowałem je łowić, ale nie poradziłem sobie. Dzisiejsze to moje pierwsze ze Ślęzy. Wracałem, to było ciemno. Jeszcze pomyślałem, żeby spróbować złowić nocnego klenia na streamera. Bo kto mi zabroni?:))) Niska woda dawała mi szansę. Tadam!
-
- Gatunek ryby: kleń - Długość w cm: 51, 52, 53, 53 cm - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 20.04.2020 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): między 21-23 - Łowisko: rzeka Odra - Przynęta: wobler 35 mm - Opis połowu: Klenie złowione w porze nocnej na wobler kleniowy 35 mm o zanurzeniu do 50 cm. Trzy klenie do wglądu w wątku kleniowym Dla uzupełnienia całości czwarty 51 cm.
-
Cześć. Za kilka dni będzie maj. Mam cichą nadzieję, że tabela zacznie się wypełniać okoniami z cieplejszych miesięcy. Nie wszystkim pasuje uganiać się za tymi ślicznymi rybami w jesienno zimowym czasie. Mam kolejną propozycję. W pierwszej części wprowadziliśmy element dodatkowej rywalizacji o mistrza przedwiośnia. Teraz chciałbym was namówić do sięgnięcia po powierzchniowe przynęty i walkę o "letniego okoniowego mistrza". Koniec tej rywalizacji ustalimy na ostatni dzień wakacji 31.08 (poniedziałek). Największy okoń złowiony na powierzchniową przynętę będzie dawał właśnie ten tytuł. Nie będę określał dokładnie jakie to mają być przynęty. Czy to będzie popper, wobler o pracy wtd (walking the dog), muchowe powierzchniowe przynęty, gumowe żabki, czy jakieś inne, to już wolny wybór. Ważne, żeby to był połów ze świadomym zastosowaniem tych przynęt i typowym powierzchniowym prowadzeniem. Okoń złowiony w ten sposób zgłośmy do tabeli z dodatkową literą np. "P". Będziemy wtedy wiedzieli, że to okoń złowiony na powierzchniową przynętę. Najlepiej, żeby ten powierzchniowy był wyodrębniony poza dziesiątką. Nawet gdy zaliczy nam się do ogólnej punktacji, to osobny wpis dałby lepszą orientację. Przykład: 25+25+26+26+27+27+28+28P+29+29=XXX 28P Gdyby powierzchniowy okoń był mniejszy niż zgłoszone do dziesiątki, to oczywiście również wpisujemy z boku. Te powierzchniowe będą się liczyły w osobnej kategorii. Od pierwszego maja ruszamy. A dla zachęty do obejrzenia kilka minut okoniowej rywalizacji;)
-
Mądrego warto posłuchać. Jestem tego samego zdania. Leszcz zapewne pojawi się gromadnie na tarliskach z początkiem majówki. W tamtym roku byłem trzeciego maja nad wodą i zarejestrowałem na kamerce, co wyprawiają lechole. Później nastąpiło duże ochłodzenia i wszystko przesunęło się o dobre dwa tygodnie. Kleń przejmuje pałeczkę po leszczach, więc obstawiam, że jeżeli ktoś chce sobie narzucić przerwę w łowieniu kleni na czas tarła, to od połowy maja do połowy czerwca będzie jakimś minimum. Jednak my nie mamy na to wpływu i ryby same wiedzą najlepiej, kiedy, gdzie i jak. Rzeka od innej rzeki, klatka od klatki, ostroga od ostrogi się różni i w pewnych warunkach pogodowych różnica może wynieść nawet miesiąc. Na dowód mam zdjęcie klenia złowionego w sierpniu z obfitą wysypką. Kilka innych miało słabo widoczną. --------------------------------- Dodaję poniedziałkowe klenie do tabeli. Jakość zdjęć fatalna. Aparat mi się już wykańcza i nocne zdjęcia są mocno przepalane. Na zdjęcia z ustawieniem nocnym nie ma czasu. Zbyt długi czas na obsługę. Jest, co jest. 52 53 53 Klenie złowione W Odrze na woblera 35 mm (Gębski). Godziny połowu to: 21:10, 22:10, 23:17. Dopiero teraz zaskoczyłem, że nie przestawiłem w aparacie godziny na czas letni. Metadane mogą się różnić właśnie o całą godzinę. Wczoraj powtórzyłem i trochę zbyt szybko się wszystko wydarzyło. Trzy brania w przestrzeni kilkunastu minut i bez ryby. Dopiero za czwartym razem siadł kleń podobnych rozmiarów, tych z poniedziałku. Kleń odhaczony w wodzie. Z całą pewnością nie był większy od poprzedników. _____________________________________ Dodaję 53, 53 i 52 cm. 1.Jaceen 53+53+52=158 2.lechur1 3.Carloss83 4.Elast93 5.RSM 55+54+48=157 6.ESSOX - 49 7. Marienty 46 + 50 + 40 = 136 8. jamnick85 9.kamil.ruszala 49+36+50=135 10.Budek 50+56+53=159 11. Kepes53 12.Darek1 13. Michalvcf 48+44+48=140 14. Marex 45+43+41= 129 15. moczykij - 48+39+46=133 15. Larry_blanka - 42 16. Tadek 34+0+0=34
-
Jednoznacznie trudno ocenić. Z mojej wyprawy wyglądało, że jeszcze sporo czasu do tego. Te mniejsze mogą już sikać, bo one prawdopodobnie chcą być cwańsze i uprzedzić klamoty w amorach. Dzisiaj już nie będę męczył siebie i potencjalnych czytelników swoim udanym poniedziałkowym wyjściem na klenie. Cała sytuacja jest opisana w zakładce "jak było na rybach". Swoimi kleniami chyba się wcisnąłem między RSM a Budka. Klenie 53, 53 i 52 wkleję jutro, bo chyba zrobię zaraz spacer;)
-
Nie lubię poniedziałku? Ponad trzy tygodnie bez wędki zrobiło swoje. Gdy nadarza się okazja, by wyjść, to już nie mam takiej ochoty. Pasja wędkarska u mnie przygasła. Jeden telefon, drugi telefon, jakieś zdjęcie z wody i walka ze sobą, iść nie iść? Zrobię kanapkę, herbatę do termosu i w trzydzieści minut będę nad wodą. W sam raz. Będzie już ciemno. Idę. Robię skrót, który daje mi pół godziny drogi, a nie czterdzieści minut. Po drodze rozmyślam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć? Często staram się powiązać wyprawy z jakimś wydarzeniem. Z jakimś szczególnym dniem lub sytuacją. Był dzień dziecka, pierwszy dzień wiosny, trzynastego w piątek, 1 maja, pierwszy dzień wakacji i analogicznie ostatni dzień wakacji. Był pierwszy dzień roku, jak też ostatni. Był dzień wigilii, dzień kobiet i wiele innych, z którymi kojarzę wędkarskie wydarzenia. A co może się wydarzyć w zwykły/niezwykły poniedziałek, że zapamiętam go, być może na bardzo długo? Jednego co pragnąłem, to żeby szczęście się uśmiechnęło i trafił się kleń ponad pięćdziesiąt centymetrów. Od dekady obiecuję sobie, żeby w sezonie był przynajmniej jeden na koncie. Rekordowy sezon był dwa lata temu. Złowiłem wtedy szesnaście. Oczywiście znajomość i doświadczenie przydaje się, ale do tego trzeba jeszcze szczęścia. Bez tego chęci mogą pozostać tylko chęciami i często pozostaje obraz wędkarza z rozdziawioną gębą, gdy ryba wypina się podczas holu. Taki niechlubny rekord też posiadam, że na jednej wyprawie kilkanaście ryb spadło mi podczas holu. Do tej pory mnie to prześladuje i zachodzę w głowę, jaka była przyczyna. Jestem nad wodą. Powoli uzbrajam wędkę. Kilkanaście minut rzucania i rozglądam się, jaka jest sytuacja. Analizuję, jak pracują woblery, jaki jest nurt, gdzie gromadzi się drobnica. Mam pierwsze branie. Delikatne trącenie i po chwili czuję charakterystyczne szarpanie. Że to okoń dopiero byłem pewien, gdy go wyjąłem z wody. Po długiej przerwie nie jest się niczego pewnym. Postanawiam jeszcze chwilę obłowić to samo miejsce. Wędka ładnie przechodzi w parabolę. Nie jest to jakaś niebezpieczna sytuacja. Jeszcze do głębokiego ugięcia aż do kołowrotka, daleka droga, ale to całkiem inna praca, niż wędki, z jakimi miałem do tej pory doświadczenia. Branie było delikatne i pierwszy moment holu nie dawał mi obrazu, z czym wojuję. Po chwili wiem, że to nie przelewki. Kleń duży. Moje drobne dłonie średnio sobie radzą z tą sytuacją. Po chwili odhaczam woblera i mierzę rybę. Jest nieźle, równe 52 cm. Kilkanaście metrów dalej i podobna sytuacja. Nie minęło kilkanaście minut i wędka znowu wygięta jak naciągnięty łuk. Ulala, czyżby jeszcze większy? Odczuwam silniejsze szarpnięcia. Tylko spokój może uratować sytuację. Podciągam klenia pod miejsce do podebrania. Zapalam lampkę i widzę bardzo szerokiego jegomościa. Ciekawe, czy będzie dłuższy od poprzedniego? Okazało się, że ma 51 cm. Podobna sytuacja przydarzyła się mi tylko raz. Było to chyba w 2002 roku. W każdym razie pierwszego maja wybrałem się jeszcze na klenie, na jeden z dopływów Odry. Wtedy jeszcze nie łowiłem zapamiętale na spinning. Wędka winklepicker do 40 g z trzema wymiennymi szczytówkami doskonale sprawdzała się na kleniowe wędrówki. Ten dzień zapamiętałem, bo wtedy złowiłem dwa swoje największe klenie. Pierwszy mierzył 60,5 cm a drugi 58 cm. To była całkiem inna sytuacja i mój sukces wcale nie był przesądzony. Trudne miejscówki usiane podwodnymi korzeniami, kołkami, podwodną roślinnością i w pobliżu wartkim nurtem nie dawało mi praktycznie szans. Jednak nie skorzystały z tego i w odstępie kilkunastu minut złowiłem dwa piękne klenie. Miałem jeszcze tego dnia kilka mniejszych, ale to nie miało już znaczenia. Czy mogło coś przebić tę sytuację z maja? Tylko złowienie hat-trick kleni 50+. Po ugięciu wędki już wiem, że jest to możliwe. Teraz dopiero poczułem uderzenie adrenaliny. Zaczęło mi bardzo zależeć, by chociaż zobaczyć i ocenić, czy jest tak duży, jak poprzednie. Zapalam lampkę i… zacząłem jeszcze bardziej się obawiać. W zasadzie wystarczy mi podprowadzenie ryby pod nogi, czasami wystarczy ją klepnąć w czoło i zaliczam ją sobie, że jest złowiona. Nie muszę mierzyć. Tym bardziej że jest podobnych rozmiarów. Jednak nie darowałbym sobie, bo taka sytuacja może przydarzyć się raz w życiu i chcę mieć pewność. Miarka pokazuje 53 cm! Parę lat temu nie miałem zielonego pojęcia, że świadomie można łowić klenie nocą. W wielu przypadkach bardziej skutecznie niż w dzień. W jednym z sezonów wśliznął się między te dwa moje rekordowe na winklepickera, nocny spinningowy kleń 59 cm. Szybko to wszystko się odbyło. Punktowałem klenie prawie jak Lewandowski bramki na boisku. Zjadłem kanapkę, wypiłem herbatę i wróciłem na pierwszą miejscówkę. Udał mi się dłuższy rzut. Linka zaplatała się o palec i chwilę woblerek dryfował. Zlikwidowałem luz i gdy wobler zanurzył się, nastąpiło branie. Tym razem było widoczne, słyszalne i walka odbywała się przez kilka sekund prawie w powietrzu. Takie zachowanie wskazywało, że zapiałem potężnego jazia. W ciemności nie byłem w stanie tego ocenić. Po walce, chlapaniu, rozbryzgach, przewalaniu się na boki obstawiałem właśnie na niego. Potrzebowałem podprowadzić rybę jakieś dwadzieścia metrów do obniżenia. Rytuał podobny. Zapalam lampkę i oceniam sytuację. Jednak kleń! Spory. Podobny do wcześniejszych. Gdyby był delikatniej zapięty i nie zostawiłbym torby z peanem kilkanaście metrów dalej, to bym go nie mierzył. No cóż, gdy już go wypiąłem na bulwarach, to jednak zmierzyłem. Miara pokazuje po raz drugi 53 cm! Jak tu nie lubić poniedziałków? Jednak w całej tej sytuacji musiało się coś wydarzyć, by nie było tak różowo. Do północy miałem kilkadziesiąt minut i zdecydowałem jeszcze spróbować. Po kilku rzutach wyleciała mi szczytowa część spinningu. Linka owinęła się wokół szczytówki i ścięła ostatnią przelotkę. No tak, to był ewidentny znak, że wystarczy. Żeby nie przeginać ze szczęściem. Oceniłem, że nie będę obcinał szczytówki do następnej przelotki. Kawałek, który został, jest do uratowania. Łowiłem na Spinning Patriot Revival 251 cm/3-15g, akcja-Medium Light. Plecionka 0,08 na kołowrotku Catana 3000SFB. Przynętą był kleniowy wobler 35 mm prawdopodobnie Gębskiego. PS
-
Gdyby przy wędkarskim rozsądnym spacerze udało się złowić komuś przyzwoite klenie, to od poniedziałku przywracamy możliwość dopisywania wyników. Pozostanie od 20 do 30 kwietnia jedenaście dni. Nic nie jest jeszcze przesądzone;) pzdr
-
Coś dla "ciągle początkujących", jak ja:) i dla tych, co już niby dużo wiedzą;) https://youtu.be/qKy9-PYWj84 Z racji takiej, że udało się mi złowić kilka małych kleni na muchę;) to śmiem powiedzieć tym, co chcą zacząć, nie uczcie się rzutów na wodzie! Początek powinien odbywać się na trawie, boisku, w ogródku itp. Gdy się nabierze przekonania, że panowanie nad linką i wędką jest zadowalający, to element rzutu na wodę powinien być ostatnim w nauce. Wtedy dochodzą takie czynniki jak "klejenie" linki do wody, podrywanie z niej, warunki brzegowe, ograniczenia rzutowe, miejsce za plecami, nad głową itp. Jeżeli ktoś ma "smykałkę", to wystarczy godzina lub dwie treningu na sucho, by próbować na mokro. Bardziej opornym nauka zabierze więcej czasu. Z mojej strony za instruktaż leci podziękowanie 👍
-
Cześć. Gdyby się coś zmieniło w kwestii poluzowania ograniczeń, to odblokujemy możliwość dodawania zgłoszeń. Dobrze, żeby były to informacje jednoznaczne, bez niepożądanych interpretacji. Czekamy na info. Tabela wygląda ciekawie i w czołówce zapowiadała się pasjonująca rywalizacja. 1.Jaceen 42+38+40=120 2.lechur1 3.Carloss83 4.Elast93 5.RSM 55+54+48=157 6.ESSOX - 49 7. Marienty 46 + 50 + 40 = 136 8. jamnick85 9.kamil.ruszala 49+36+50=135 10.Budek 50+56+53=159 11. Kepes53 12.Darek1 13. Michalvcf 48+44+48=140 14. Marex 45+43+41= 129 15. moczykij - 48+39=87 15. Larry_blanka - 42 16. Tadek 34+0+0=34
-
Nie spodziewałem się, że mandula może bardziej szarpakowcom się przysłużyć od tradycyjnego rippera, czy twistera. Przy gumach pilnuję, żeby haki nie przekraczały wspomnianej przez RAPR dopuszczalnej wielkości. Jeżeli komuś uleciało z pamięci, to polecam zaglądnąć do przepisów. Pokazane gumy na zdjęciu są na lekkich główkach. Zbrojenie pod "skórkę" daje porządne narzędzie do wykorzystania w niecnych zamiarach. Wyobraźmy sobie te same gumy z główkami 35g i więcej. Mandule przy tych gumach wyglądają niewinnie;)
- 113 odpowiedzi
-
- 1
-
-
Mandula. Na tyle ta przynęta jest znana, że nie powinna wprawiać w zaskoczenie. Czy ktoś z was przyłożył się do niej poważniej? Wiem z teorii, że ma jedną niezaprzeczalną zaletę i może się przysłużyć do zmiany nawyku natychmiastowego podbicia po kontakcie z dnem. Sposobów prowadzenia jest pewnie tyle, ilu wędkarzy tym łowi. Jednak, czy te kilku sekundowe przytrzymanie rzeczywiście jest skuteczniejsze od takiego samego manewru z gumą? Ktoś coś wie?
- 113 odpowiedzi
-
- 1
-
-
Faktycznie. To chyba chodzi o tzw. "dzbany"? Tak wśród nas nazywane jest to miejsce. https://www.google.com/maps/search/karwiany+platynowa/@51.0207702,16.9974402,249m/data=!3m1!1e3?hl=pl-PL
-
Galeria przynęt spinningowych własnoręcznie wykonanych
jaceen odpowiedział roman gawlas → na temat → Przynęty sztuczne
Żaba crawler 60 mm. Żaba smużak 32 mm Razem Po naniesieniu epoxy będą bardziej lśniły;) Do ostatnio wykonanych os dołączyły trzy kolejne. -
Cześć. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja. Nie będę się doszukiwał luk i nieścisłości w zarządzeniach. Żeby mnie sumienie nie gryzło, że w pogoni za wynikiem, komuś z was przytrafiło się coś nieoczekiwanego, zawieszam zgłaszanie ryb do tabeli. Nie chciałbym, aby podawano nas za przykład do omijania ograniczeń. Dzisiejszy dzień potraktujmy jako ostatni, do którego złowione klenie mogą uzupełnić nasze tabelki. Gdyby przed końcem kwietnia coś się zmieniło i zarządzenia poluzowały ograniczenia, to oczywiście od momentu ogłoszenia zmian wznowimy naszą kleniową rywalizację. W tutejszym wątku nie będę podejmował polemiki o zaistniałej sytuacji i proszę was o to samo. Z mojej strony w ostatnim czasie starałem się zachować zdrowy rozsądek i dla zdrowia psychicznego;) wybrałem się tylko dwukrotnie i to w dodatku na nocne klenie. Ostatni raz w sobotę. Po zapadnięciu zmroku, pieszo, docierałem do sprawdzonej miejscówki i koncentrowałem się wyłącznie na niej. Na obecną chwilę musi mi pozostać wspomnienie z tej wyprawy. Miałem dwa brania na woblera "Gębskiego" pracującego maksymalnie do 50 cm. Łowiłem nowym nabytkiem Patriot Revival 251/3-15g. To są jedne z pierwszych ryb złowionych na wędkę o akcji „slow”. W zasadzie wszystkie, jakie posiadam, są o akcji średnio szybkiej i wrażenie po holu na takiej wędce jest zdecydowanie odmienne. „Ładowanie” przynęty nie jest jeszcze zbliżone do muchówki, ale sam hol średniego klenia już tak. Głębokie ugięcie i trzymanie ryby jest zadowalające. Blank przekazuje do ręki „pukanie” w woblera. Kilka razy mogłem się o tym przekonać na krąpiach, które skubały i po kilku takich próbach, w końcu zapinały się. Do tej pory w mojej tabeli gościły klenie łowione ze Ślęzy. W lidze Ślęzy pewnie dałyby dobry wynik, ale w porównaniu do pozostałych wód i łowionych na nich kleni mogę tylko statystować. Nie spodziewam się nagłego zwrotu sytuacji i dlatego wrzucę jeszcze ostatnio złowionego klenia. Jak macie coś do uzupełnienia, to wklejajcie i czekamy na dobre wieści. Zamieniam 38 na 42 cm 1.Jaceen 42+38+40=120 2.lechur1 3.Carloss83 4.Elast93 5.RSM 55+54+48=157 6.ESSOX - 49 7. Marienty 46 + 50 + 40 = 136 8. jamnick85 9.kamil.ruszala 49+36+50=135 10.Budek 50+56+53=159 11. Kepes53 12.Darek1 13. Michalvcf 48+44+48=140 14. Marex 45+43+41= 129 15. moczykij - 48+39=87 15. Larry_blanka - 42 16. Tadek 34+0+0=34 PS Wątek oczywiście jest otwarty i wszelkie wpisy dotyczące techniki łowienia wskazane. Sięgając w przyszłość, aby pociągnąć pomysł rywalizacji jak w okoniu, czy kleniu, może podyskutujemy? Będą chętni po tym wszystkim na kolejną rybę? Szczupak, boleń a może sum?:)
-
Zgłaszają;) Wpisujcie co macie, bo jak inaczej sprawdzimy, czy to będzie funkcjonować? Tego brakowało👍 Myślę, że warto zastanowić się, czy w momencie zarządzonego ograniczenia poruszania się, GP rozegrać w jednej całorocznej turze. Może się okazać, że zostaną wprowadzone dalsze nakazy, które bezdyskusyjnie wyłączą swobodę wędkowania. W tej sytuacji trudno będzie zweryfikować, czy cokolwiek zdynamizuje rywalizację.
-
Budek, na co, czym i jak?:) Z dzidą na nie chodzisz?:))) ___________________ Po dłuższej przerwie, chyba minął tydzień jak na rybach nie byłem jakoś się przemogłem i wieczorem zrobiłem spacer do najbliższego kawałka wody. Łowiłem w godzinach 19:00-22:30 woblerami do 4 cm o płytkiej pracy. Szukałem kleni blisko brzegu. Miałem pięć brań i trzy klenie udało się wyjąć. Największy czterdziestak pozował do zdjęcia.
-
_______________________________________ Na wiosnę przypominam sobie o woblerach, darząc je szczególnym sentymentem, czyli "Bocheny woblery z sercem". Można czasami iść na łatwiznę i zaopatrywać się w plastikowe wydmuszki, ale każdy szanujący się wędkarz powinien mieć w swoich pudełkach polskie rękodzieło. To nie jest tak, że tylko na wiosnę łowię tymi woblerami. Późna jesień i zima u mnie to łowienie przeważnie na silikonowe przynęty. Po woblerowej przerwie "Bocheny" kojarzą się z przedwiosennym otwarciem sezonu. Te, które posiadam (30mm, 60mm), są wersjami płytko schodzącymi. Przeważnie łowię nimi klenie. Pstrągi i okonie nimi nie pogardzą. Warto się o tym przekonać;)
- 113 odpowiedzi
-
- 2
-
-
Nawiązując do przedostatniego postu, chcę pokazać kolejne powierzchniowe woblery. W zimie zaopatrzyłem się w różne przynęty, które do tej pory znałem tylko z mediów. Te któregoś dnia sprawdziłem w kilku przeciągnięciach. Na co je stać? Jestem, hm... prawie zachwycony. Można wycisnąć z tego naprawdę wiele. Uciekająca w panice rybka, jednostajne kolebanie na boki z powierzchni i w toni, opad z migotaniem i wszelkie kombinacje tego wszystkiego wraz z możliwością twitchingu. Można sprowadzić woblera na różne głębokości i prowadzić jak tradycyjnego ze sterem. Nie wiem jak głęboko, ale dla mnie to mniej istotne. Do tego mam inne woblery. Większy model 70mm/8,2g i mniejszy 40mm/5,6g.
- 113 odpowiedzi
-
- 2
-