Cześć,
W niedzielę rano, 12.03, wybrałem się z kolegą Marcinem na dobrze znany nam, śródleśny, prywatny staw. Była to moja trzecia wyprawa na ryby w tym roku. Nalegałem na ten wyjazd, bo rok temu wybraliśmy się tam 13 marca, a dwa lata temu 8 marca. Wyniki mieliśmy wtedy mizerne, ale koniecznie chciałem sprawdzić czy nie zdarzy się, że "do trzech razy sztuka"...
Niestety, "tradycji stało się zadość"...
Planowałem na początek spróbować połowić płocie na spinning, bo się trochę o tym ostatnio naczytałem. Żyłka 0,10, najmniejsze twistery plemniki. Po godzince w końcu się udało - na żółtego twistera złowiłem płoć ok 20 cm. Niestety potem już nic, tylko na białego paprocha przyłowiłem małego szczupaczka. Przezbroiłem zatem sprzęt i próbowałem dorwać okonie, o których wiem, że są w tym stawie naprawdę przyzwoitych rozmiarów. Nie złowiłem jednak nawet jednego maluszka. Tak samo Marcin - przyłowił jedynie wymiarowego szczupaka.
Wracając zatrzymałem się jeszcze na pół godzinki nad Widawą. Woda podniesiona ale dość przejrzysta. Tu nie miałem nawet jednego skubnięcia...