-
Liczba zawartości
5 357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
762
Zawartość dodana przez jaceen
-
Jeżeli kładka, to 10% już jestem
-
Dziękuję za gratulacje. Mnie się nigdy nie przytrafiło tyle sandaczy i to jeszcze w tak krótkim czasie. Wczoraj wieczorem miałem trzy brania i trzy spady. Tym razem łowiłem woblerami.
-
Emocje opadły i trochę czasu jest, aby się odezwać. Rozumiecie chyba, że teraz ryby i grzyby ciężko pogodzić. Wczoraj taki ruch samochodowy w lesie, że musiałem z wózkiem do rowu uciekać Dziękuję za gratulacje. Naprawdę jest to miłe. Tomek1 to "stary" wędkarski wyjadacz i trafnie opisał co na rzeczy. Cieszą mnie e-maile i to, że piszą koledzy, że po kilku moich opisanych doświadczeniach zaczyna się u nich lepsze łowienie. Co do zdjęć. Częściej zdarza się, że łowię sam. W tym przypadku jednak łowiłem z kolegą z forum. Mam "małpkę" ustawioną na wykonanie zdjęć seryjnych i w takim przypadku mogę strzelić kilkanaście/kilkadziesiąt zdjęć podczas całego zajścia. Jest z czego wybierać. Emocje zawsze są, na to nie ma mocnych. Może po mnie nie widać, ale w środku... się dzieje sporo. Po sezonie, chyba jak zwykle zmontuję sobie kolaż zdjęć i filmików z wypraw wędkarskich. Będzie tam ten okaz. Dla rozwiania wątpliwości ryba odpłynęła i jest do złowienia. Pozdrawiam i dziękuję.
-
Wyprawa dzisiejsza na sandacze skończyła się wielkim moim sukcesem. Czego życzę każdemu wytrwałemu wędkarzowi. http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=253619#253619
-
Po godzinie opukiwania gumami nagle jest kopnięcie... Kilkadziesiąt sekund i po jednym niedalekim odjeździe ryba czując płyciznę zaczęła szaleńczo walczyć o wolność... W tym roku ciężko będzie poprawić wymiar, a może w ogóle, to nie będzie możliwe. W końcu, to poprawiony o 1cm mój PB...czyli 95cm! 2013.09.27 Odra, biały twister na główce 17g, plecionka 0,13, Dragon Millenium cw10-35, Katana 2500. Przy okazji pamiątka z poprzednich wypraw http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=253713#253713 http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=253829#253829 http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=253851#253851
-
Płytko, w toni i przy powierzchni. Czasami dociskam wędką, aby wobler schodził głębiej, czyli pukał od czasu do czasu w kamienie. Woblery raczej pływające, schodzące do 1-1½m. Wielkość 6-10cm, wyraźnie wyczuwalne na kiju, ale nie "zamiatające" wariaty na boki. Innym razem skuteczne są woblery z minimalną pracą, nawet bez pracy, lub robiące różne wymyki na boki. Kiedyś nie wziąłem pudełka z takimi i wyjąłem z jednego ster, aby nie trzepał na boki. Dopiero wtedy uderzyły dwa sandacze, no sandaczyki Takie woblery przynosiły czasami lepsze wyniki. Wszelkiego rodzaju opaski, okolice główek (napływy, zapływ), cofki, przykoski, płytkie blaty. Ogólnie książkowe miejsca. Tak ja się uczyłem od kolegów z forum i wszelkich publikacji dostępnych w sklepach i Internecie. Godziny, to już próby i jeszcze raz próby. Może być, że kilka dni ryby stołują o 21-ej, innym razem o 1-szej w nocy. Cierpliwość i systematyczne odwiedzanie miejscówki daje jakieś wyniki. W Internecie na YouTube są filmy o nocnym łowieniu sandaczy. W bardzo przystępny sposób pokazują wędkarze, gdzie i jak i czym łowić, np. seria
-
Poniedziałek, "psia pogoda", dosłownie, bo rzeczne psiaki nawet dobrze żerowały. Z początku dwa brania (coś mi chciało zdemolować wędkę) i dwa spady. Tknęło mnie i sprawdziłem wobler. Groty rozgięte. W nocy można takie rzeczy przeoczyć. Jestem zły na siebie, że nie sprawdziłem kotwic i przy pierwszej walce nie poluzowałem bardziej hamulca. Druga ryba, jeszcze z większym impetem uderzyła w przynętę, ale musiało się skończyć porażką. Jednak cierpliwość i upór opłacił się. Wiatr i deszcz zacinał po twarzy. Czasami trzeba było odczekać chwilę, bo wobler rzucony pod wiatr wracał pod nogi lub lądował w krzakach. I wreszcie mocne szarpnięcie i w tempo zacinam. Po chwili wiem, że teraz ryba wyląduje na brzegu. Spokojnie podciągam sandacza na wypłycenie i błyskawicznie podbieram go na trawę. Tym razem wypinanie przynęty nie obyło się bez peana. Kolejna wrześniowa 70-ka. Poniżej jest koleś (+/- 55cm), który już kilka razy mi gryzł woblery i dwa razy udało się go wyciągnąć. Robiłem porządek w zdjęciach i z kilku fotek można zobaczyć podobne "umaszczenie". Identyczne kropki nad okiem i wzdłuż głowy potwierdzają moje przypuszczenie. Ryba łowiona w jednej miejscówce (15 i 20) i dalej można ją złowić To już drugi taki mój przypadek. Z tamtego roku też mam takie zdjęcia z innym szczupakiem. Ten, widać, że lubi zagryzać z prawej strony
-
Trudno dotrzymać kroku DAWIDOWI, ale przy totalnym braku oznak żerowania, udało się coś wydłubać. i do wody... Jeszcze przydarzył się śliczny kleń, taki z stajni pięćdziesiątek. Te wydarzenia miały miejsce na rzece Odrze w granicach miasta W-w. Przynęty to pływające woblery K. Gębali, Katana 2500, linka 0,13, Jaxon travel 10-30g. Koledze dzisiaj mniej dopisało szczęście. Do następnego i łamcie kije
-
Według mnie, to jest ten drugi rodzaj kani, nazywany kanią czerwieniejącą. Przynajmniej w dwóch pierwszych fotkach. Jednak ze zdjęć nie bardzo można dostrzec szczegóły. Trzon jest raczej gładki i po uszkodzeniu ma tą cechę, że czerwienieje. U czubajki trzon poniżej pierścienia ma zygzakowate prążki. Na zdjęciu w zamieszczonym linku bardzo dokładnie to widać. http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Macrolepiota4_cropped.jpg W tym linku widać różnice w wyglądzie trzonu wspomnianych owocników. http://grzyby-polskie.eu.interia.pl/8.htm I jeszcze fajny opis rozpoznawania tych grzybów. Warto ostatnie zdania przyjąć do wiadomości. http://www.garnek.pl/kroton5/12933576/czubajka-kania-i-czubajka Z tego, co czytałem, kania czerwieniejąca może powodować dolegliwości gastryczne. Powodem może być miejsce ich występowania. Parki, pola uprawne, okolice ogrodów, trawników itp. Ponoć dobrze absorbują chemię. Bliskość miejsc nawożonych i opryskiwanych również im służą. W razie wątpliwości w portalach grzybowych są tematy, gdzie specjaliści pomagają rozwiać wątpliwości, albo wskażą właściwe ścieżki. A to, te właściwe z tamtego roku z wyprawy na gRzYBY.
-
Dzięki koledzy. Miałem wreszcie fart. Bywa, że królowie nie pokazują swoich wyników publicznie:) Przynajmniej nie wszystkie. Widziałem u kolegów galerie zdjęć złowionych ryb i czuję się "malutki". DAWID, czekam na Twoje 200cm
-
- Gatunek ryby: Sandacz - Długość w cm: 84cm - Data połowu: 19.09.2013r - Godzina połowu: 0:25 - Łowisko: Wrocław, rzeka Odra, skraj blatu rzecznego. - Przynęta: Wobler pływający K. Gębali 6,5cm - Bardzo krótki opis połowu: Pogodnie, wietrznie, stan rzeki podnosił się, branie w toni na blacie przy powolnym prowadzeniu woblera.
-
Wielkie gratulacje, takie jak wielkie ryby łowicie! Ostatnio i mi dopisały wyniki. Z początku myślałem, że popełniłem błąd biorąc tym razem Dragona Millenium i do kompletu plecionkę. Woda w oczach przybierała i zaczęły czepiać się liście do wabików. Mimo tego trzy brania miałem. Kolega z forum pożegnał się ze mną. Ja postanowiłem spróbować na zupełnie nowym dla mnie kawałku wody. Dragon Millenium 10-35g; kontrowersyjny Catana 2500; plecionka 0,13; pływający "Gębala" 7cm. 79 i 84cm
-
Zacząłem od kleni, ale na sandaczach się skończyło. http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=253618#253618
-
Odra. Za dnia nastawiłem się na klenie. Bez brania. Było tak przyjemnie, że deszcz mi nie przeszkadzał i zostałem powojować za sandaczem. Jak zaczął żerować, to zmieniłem miejsce i od razu nastąpiło branie. Na Kongerze 5-18g branie jest miękkie i wędka dobrze trzyma rybę. Pierwszy sześćdziesiątak. Minęło dwadzieścia minut i drugie przytrzymanie. Tym razem zacząłem łowić na swoje woblery. Drugi sześćdziesiątak. Później były jeszcze dwa sandacze. Jeden około 70cm, ale wyciągając aparat dostał luz i odpłynął. Czwarty miał około 40cm. Trafiło się kilka okoni na różne woblerki, bo była okazja przetestować swoje wyroby na dobrze żerujących rybach. Na odchodne jeszcze branie szczupaka, również w granicach 60cm. To nie pierwszy u mnie nocny szczupak na spinning. po 23-ej zakończyłem wędkować. Niestety wobler, który najlepiej się sprawował został między kamieniami.
-
Rodzaj sprzętu* i pełna nazwa: Jaxon Eternum Spinning Travel 270-30 Zdjęcia: Specyfikacja techniczna: - Jaxon - Uniwersalna - 10-30g - 4-elementy - Wykonana z włókna grafitowego C24T - Przelotki SIC-TS - Rękojeść wykonano z naturalnego korka klasy AA. - Długość 270cm - Po złożeniu 74cm - Akcja zrównoważona Dodatkowy osprzęt w zestawie: - Pokrowiec. Sprzęt posiadam od i jak często używam: - Od wiosny ( 5 miesięcy) i jak na obecną chwilę u mnie jest to wiodący spinning. Ryby, które nim łowię oraz dzięki niemu, moje największe sukcesy: - Przy delikatnym łowieniu "siadały" okonie, płocie, krąpie, leszcze. Celem wypraw były klenie (50cm), jazie (45+), sandacze (największy 70cm) i bolenie ( 70+). Podoba mi się w nim to, że... czyli + : - Szukałem takiego travela pod wyprawy na rowerze i żeby mógł się zmieścić do szafki i do bagażnika. W transporcie miejskim nie przeszkadza i nie zwracam na siebie uwagi Nie podoba mi się w nim to, że... czyli - : - Uchwyt na przynęty. Jest na sztywno, co mnie lekko drażni, bo ciągle jakoś macam go palcami. Mogłoby być swobodne kółeczko, albo wcale. Od momentu posiadania działa bez zarzutu: - Nie mam zastrzeżeń. Sprzęt był dawany do naprawy: - Nie dotyczy. Gdybym teraz miał kupować inny sprzęt, wybrałbym inny model: - Za takie pieniądze, tak uniwersalnego spinningu nie miałem okazji posiadać, innego modelu na dzisiejszą chwilę z pewnością nie wybrał bym. Koszt sprzętu: - Kosztował mnie 110zł we Wrocławiu w dużym sklepie wędkarskim. Znalazłem ofertę tej wędki w Internecie za 103zł i 110zł. Większość, to oferty w granicach 160-180zł. Używam w komplecie z: - Dopinam do wędki kołowrotki, które już posiadam tj. Shimano Sahara 4000 i Catana 2500FB. Na jednym mam plecionkę na drugim żyłkę i w zależności na co się nastawiam, taki zakładam. Inne ewentualne dodatkowe uwagi, wyjaśnienia lub zdjęcia: - Wędka jest w kolorze grafitowym z wiśniowymi akcentami. Wygląd klasyczny. - Zapakowana jest w pokrowiec z osobnymi przegrodami. - W mojej ocenie i w warunkach, gdzie łowię, przedział cw określiłbym na 8-25g. - Producent sam określa górny cw na 25-30. - Zgadzam się z producentem, wędka do uniwersalnego lekkiego i średniego spinningu. - Wspomniany uchwyt, który trochę psuje wizerunek wędki.
-
Chce zacząc przygode ze spinningiem i szukam kija teleskopowego do 100 zł. Cel - szczupaki. Pozdrawiam Być może kolego już coś kupiłeś, ale jeszcze inni tu zaglądają i oferta przypadnie do gustu. Wędka sprawdzona na kleniach, sandaczach i sumkach. Dobrze współpracuje z przynętami w środkowym przedziale cw. Bardzo często łowiłem przynętami poniżej 10g pod klenie. Przy 30g i średnim nurcie rzeki łowienie mniej komfortowe. W moim odczuciu przedział cw oznaczyłbym na 8-25g. Też myślałem wcześniej o spinningu teleskopowym, ale po dokładnym rozpoznaniu i opinii znawców tematu, zdecydowałem się na travel czteroczęściowy. Po wcześniejszym przykrym doświadczeniu ze spinem tele, miałem obawy. Jednak, co do czteroczęściowej wędki okazały się bezpodstawne. Ja kupiłem ją w sklepie we wrocku, dokładnie za 110zł i po tyle jest na podanym linku. http://zoofishing.pl/jaxon-spinningi-eternum-travel-wj-etl27030.html Widziałem oferty ponad 160-180zł. 74cm po złożeniu, to niewiele więcej od złożonego teleskopu. Jeżdżę z nią rowerem, do bagażnika wchodzi na stojąco. Jedyną rzecz na którą chcę zwrócić uwagę, to sprawdzać co jakiś czas łącza. Przy dużej ilości wymachów mogą się luzować. Nie jest wadą, że części nie schodzą się do końca na "spigocie". Nie osłabia to wędki. Konstruktorzy zostawiają nadmiar na dotarcie. Uważam ten kijek za udany. Za przystępną cenę możemy mieć spinning zawsze pod ręką, czy w pracy, z pracy, na urlop i ogólnie do podstawowego łowienia jako kij wiodący. Zdecydowanie polecam.
-
Przy moim DM po kilku wyprawach odpadł uchwyt do przynęt. Po kilkudziesięciu zaczęła schodzić okleina korka. Inne cechy użytkowe, jak dla mnie, bez zarzutu. Krzysio.35, to jest wielka ryba! Gratulacje! Wczoraj nie męczyłem wody długo. Totalna cisza. Zero śladu żerowania drapieżników. Zmieniłem miejsce pd klenie i wymęczyłem dwa brania. Około 23-ej jeden spadł i drugi 30+ na ręczną robotę.
-
W tym roku nocny spinning pochłonął 2/3 moich wypraw. Było tego naprawdę sporo. W pigułce, co zaobserwowałem łowiąc na Odrze: - Twistery, rippery-jasne (subiektywne odczucie) na lekkich główkach 5-10g prowadzone dość szybko z całą gamą trików - Woblery, ale nie agresywne! . Drobno pracujące, dobrze "trzymające" wodę. - Ostatnio u mnie furorę robią woblery boleniowe i takie, które nie mają wyczuwalnej pracy. Chodzą jak chcą, uciekają na boki, kręcą młynki, wywracają się na boki, przy podkręceniu korbką robią wymyki do powierzchni. - Napływy, zapływy, przedłużenia główek, opaski, blaty. - Na tym etapie poznawania nocnego spinningu, łowiłem przy powierzchni, na płyciznach, nawet miałem dwa sandacze na smużaka przy nocnym kleniowaniu. - Bezwzględna cisza i nie tupiemy! Nie stukamy kamieniami! Przy bardzo ostrożnym zachowaniu możemy mieć branie spod nóg. Trzeba jednak uważać i kontrolować w jakim miejscu jest przynęta. Przy pustym zacięciu w momencie, gdy np. wobler jest pod nogami, wyrwany z wody leci jak pocisk i nie ma szans na unik. Sprzęt mocniejszy, przynęty większe, przyłowy mogą mile zaskoczyć. Dobrze jest trochę przejść się za rybą. Jak zaobserwujesz uciekającą drobnicę, pobicia z cmoknięciem, nawet przypuszczalne boleniowe uderzenia za drobncią, to może być właśnie polowanie sandaczy. Na opaskach miewałem brania z przytrzymanego woblera, lub prowadzonego bardzo, bardzo powoli, gdzie na wodzie była totalna cisza. Godziny żerowania, to też istotna sprawa. Czasami trwa kilkanaście minut, gdzie indziej można dwie-trzy godziny obserwować to zjawisko. I świętą prawdę mówi Pablotor2k, chodzić, chodzić, łowić, często bywać nad wodą. Można by było skleić temat w Spinning Nocą.
-
Nie ma jeszcze szału. W lasach gdzie jestem przyzwyczajony i trochę je poznałem, przez półtorej godziny chodziłem bez grzybów. Ostatnia miejscówka poznana w poprzednim roku, dała dopiero koszyk podgrzybków. Dzięki temu, że w nocy padało, to czapki się mieniły i było łatwiej. Efekt z 11.09.2013 Dzień wcześniej w granicach Wrocławia uzbierałem mały koszyk opieniek. Było też kilka kozaków i podgrzybków.
-
Odra. Ostatnio było sporo brań i wiele spadów. Przedwczoraj ulewa wygoniła mnie do domu. Wczorajsza wyprawa, to kilka trąceń, dwa brania i dwa zapięte. Jeden miał spokojnie wymiar.
-
Odra. Trochę powiało i popadało i wrocławscy twardziele nocni odpuścili? Trochę się działo jak dla mnie. Do północy (od 21-ej) miałem kilkanaście brań w tym osiem zaciętych z krótką walką. Nie były to kolosy, ale na blacie ganiało stado sandaczy i siało popłoch. Łowiłem tempem boleniowym i na woblery pod bolenia. Najwięcej brań na pstrążka Kamatsu. W sumie cztery sztuki i największy pięćdziesiątak z małym plusem.
-
Gratulacje gleam za pb. Nieźle podniosłeś sobie poprzeczkę W piątek na Odrze przed zmierzchem miałem trzy podejścia bolenia. Okazał się nim 45cm "okaz". Przed 22-gą na upatrzonej kleniowej opasce, przywalił właśnie kleń. Mocno walczył, ale sprzęt nie pozwolił na wariacje. Dobre 45+.
-
Wybrałem się z Booseibem nocą na Odrę. Na początku obławiałem woblerami kleniowymi w sprawdzonych miejscach. Ostatnio ciężko było poderwać te ryby. Zaliczyliśmy po jednym braniu i szczęśliwie z holem na brzeg. U mnie zameldował się kleń w granicach 50-ki, a u kolegi dorodny krąp. Zdjęcia takie, jaki aparat
-
Takie klenie, to już robią wrażenie, Milosz gratuluję życiówki. Po dłuższej przerwie zacząłem machać wędą. Trzy wyjścia i dwa niewymiarowe sandacze. Był wczoraj jeden konkret, ale po sekundach daje luz na wędce. Pogoda, ciśnienie a może już czas na przegrupowania. Mimo, że drobnicy i innego żarcia nie brakuje, po tych wyprawach zauważyłem, że nie ma uganiania się przez drapieżniki w większych stadach. Widoczne są pojedyncze ataki w żywce i w tych miejscach miałem brania. Klenie pochowały się i nie widać po nich śladu.
-
Kamienna Góra i okolice. I znowu udało się wybrać dobrą lokalizację na turystyczną bazę wypadową. Zrobiliśmy rozpoznanie i jest ok. Sklepy, do których się przyzwyczailiśmy, tanie bary, rynek z klimatem i ogólnie coś do zobaczenia i zwiedzenia w samej Kamiennej Górze. Rynek Obeszliśmy Górę Kościelną Zajrzeliśmy na cmentarz żydowski Będąc w tym mieście nie zapomnijcie pójść do podziemnych kompleksów ARADO. Kawałek historii, warunki, w jakich zmuszani byli do pracy ludzie i forma pokazania obiektu zasługuje na poświęcenie godziny w grafiku dziennym. Taka prezentacja i zwiedzanie staje się chyba już standardem, i dobrze. Dodatkowa informacja to, że kręcono w kompleksie materiały filmowe do kolejnej serii filmów Bogusława Wołoszańskiego „Skarby III Rzeszy w Kamiennej Górze”. W kolejne dni odwiedziliśmy Park Rudaw Janowickich i znajdujące się tam Kolorowe Jeziorka (purpurowe, błękitne i zielone). Po byłych kopalniach wyrobiska wypełniły się wodą i przyroda dokończyła dzieła. Przy okazji do kolekcji zdobytych szczytów dołączyłem Wielką Kopę ( 871 m n.p.m.) Następny dzień i wyzwanie, to z Lubawka, Krucza Skała ( 681 m n.p.m.) w paśmie Gór Kruczych i powrót Doliną Miłości. Jeszcze mieliśmy trochę sił i zdecydowaliśmy się pieszo dotrzeć do jednego z najwyżej położonych zbiorników zaporowych Bukówka (537 m n.p.m.) utworzonego na rzece Bóbr. Rzeka i zbiornik, to raj dla wędkarzy a przy trasie można spotkać krzyże pokutne i kapliczki. I wspomniany zbiornik i widok z zapory Następny dzień spędziliśmy w Krzeszowie zwiedzając europejską perłę baroku, czyli Sanktuarium Matki Bożej. Tego samego dnia jeszcze pamiątkowe zdjęcie skały pod nazwą Czarcia Maczuga w Gorzeszowie i pozostało już tylko udać się czerwonym szlakiem, aby podziwiać rezerwat Głazy Krasnoludków. Przy rezerwacie jest duży parking z miejscami na grilla i ognisko. Przeglądając mapę natrafiłem jeszcze na ciekawostkę w Chełmsku Śląskim. Jedziemy. Przy drodze ukazują się nam szeregowe zabudowania. Jedyny w Polsce obiekt tego typu zwany dzisiaj jako Dwunastu Apostołów. W jednym z obiektów funkcjonuje warsztat tkacki a pozostałe są zamieszkałe. W pobliżu był jeszcze podobny kompleks nazwany Siedmiu Braci. Po pożarach pozostał tylko jeden budynek. W następny dzień zaplanowaliśmy dołączyć kolejny szczyt do kolekcji Korony Gór Polski - Skalnik 945 m n.p.m. Jest to mój dwunasty szczyt z tej klasyfikacji. Nie należę do klubu zdobywców, ale planując jakieś wycieczki zaczynam bardziej zwracać uwagę na ten fakt. Podejście zaczęliśmy od miejscowości Czarnów. Czerwonym szlakiem dotarliśmy na Ostrą Małą 935m n.p.m., gdzie na skale jest udostępniony punkt widokowy. Skalnik jest natomiast rozległym terenem porośniętym drzewostanem świerkowym, stąd większe zainteresowanie wzbudza Ostra Mała. Wracając niebieskim szlakiem widoczna jest kopalnia dolomitu. Kolejny dzień. Zamek Bolczów i po drodze Głaziska Janowickie i Starościńskie Skały. Z Janowic Wielkich, zielonym szlakiem docieramy do zamku. Skalny Most Widok z „Pieca” I skały z Lwiej Góry W pierwszych dniach pobytu, analizując plan miasta, zastanawiało mnie, gdzie dokładnie były tereny filii obozu Gross Rosen. Drugiego dnia, pod wieczór, rozglądając się po ogrodzie zauważyłem tablicę. Po zbliżeniu, okazało się, że jest to tablica upamiętniająca zdarzenia na terenach, gdzie wyszukaliśmy nocleg. Szereg zabudowań w stylu barakowo-koszarowym, by to potwierdzał. Na tym terenie funkcjonują mieszkańcy i szereg firm. Nam jednak udzielał się obraz wykuty w wyobraźni przez dokumenty filmowe i zdjęcia. Podczas pobytu czułem potrzebę, aby znicz nie przygasł. Kabaretów wieczorową porą jakoś nie chciało się oglądać. Dużo atrakcji dla każdego. Jeszcze nie ma takiej agresywnej komercji jak w innych regionach. Niektóre szlaki można przejść nie spotykając turystów. A jaka jest, jak się takowego spotka