-
Liczba zawartości
5 357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
762
Zawartość dodana przez jaceen
-
Byłem w czwartek od 14:00 do 18:00. Kilometr na lewo i nikogo. Na prawo kilometr i nikogo. Pogoda mało zachęcająca i w dodatku ryb nie można zabierać, to po co nad wodę się wybierać?;) Byłem taki jakiś niespokojny. Czułem, że coś się może wydarzyć. Wybrałem miejsce, które dało mi największe sandacze. Wschodni wiatr sprzyja, bo wieje zza pleców i w zasadzie jest nieodczuwalny, nie przeszkadza. Zacząłem od Shad Teez 7,5cm/5g. Później 9cm/10g i na koniec 12cm/10g. I przy tej gumie zostałem, bo coś się zaczęło dziać. Jakieś przesunięcia linki. Coś delikatnie kilka razy puknęło i naciągało linkę. Nie miałem wyraźnego brania. Prawdopodobnie trochę białorybu zgromadziło się w tym miejscu. Działo się to w momencie zapadania zmroku. Wracam pamięcią do 2020 roku, gdy 13 listopada jeszcze łowiłem sandacze i bolenie na muchę z powierzchni. 16 listopada, o ile pamięć mnie nie zawodzi, miałem osiem brań sandaczowych i cztery wyjęte. Wszystko na woblery prowadzone pod powierzchnią. Pod koniec listopada ucichło, ale dało się tam łowić na gumy do połowy grudnia. Najwięcej brań miałem w godzinach 15:30 do 16:20. Tak mi dane EXIF podają. Łowiłem też w późniejszych godzinach, ale w tamtym przedziale czasowym akcji było najwięcej. To był udany sezon sandaczowy. Długo ryby można było zaobserwować. Nie łowiłem po omacku. Takiego sezonu szybko się nie zapomina. Wtedy, w listopadzie, złowiłem swojego spinningowego rekordowego nocnego szczupaka. Dwa dni później łowię swojego rekordowego sandacza. Na zakończenie sezonu (30 grudnia) kończę z sandaczem. To był sezon, w którym przełamałem się i uwierzyłem, że mogę łowić sandacze ze stojącej wody. Miałem z tym duży problem. Na początku tygodnia odwiedziłem te rejony i miałem bardzo mocne uderzenie, ale niestety nie wciąłem ryby. Wspomnienia odżyły:)👊 PS I wszystko już jasne. Przynajmniej z dużym wyprzedzeniem wiem na czym stoję. Do tej pory opłacałem składki za syna. Tak profilaktycznie, gdyby nagle coś się w nim obudziło i zachciało na okonie ze starym się wybrać. Teraz niestety nie ma takiej opcji. Nie łowi, to opłacać nie będę. https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/247069/60/skladka_na_ochrone_i_zagospodarowanie_wod_w_2023_r_w_pzw_okreg_w
-
O tej porze roku wiele miejsc jest już pustych. Sprawdzam je z nawyku i nadziei, że jednak da się z nich coś wydłubać. Niedziela od 16 do 21:30 i tylko dwa brania. Woblery płytko schodzące. Na Lovec Rapy Banana 8 cm liczyłem najbardziej. Wcześniej sięgnąłem po Humpy 3 cm. Odra w granicach Wrocławia.
-
Sami widzicie, że nasze wody sandaczami stoją😑 U mnie przestały nawet małe brać:) Już się zacząłem poddawać, a tu Rafał bodźca podsyła. I co tu dzisiaj robić?:) TABELA 1. Konrado 76,5+ 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. MARCIN82 75 + 0 =75 5. jaceen 71 + 0 = 71 6. tomek1 67 + 0 = 67 7. RafalWR 62 + 0 = 62 8. Marienty 61 + 0 = 61 - moczykij - MarianoItaliano85 - suchi - Fido Angellus - RSM - boseib - SebaZG - McGregor - Płatek88 - Larry_blanka - jamnick85
-
Dwa dni (w zasadzie nocy;) jestem odcięty od brań, jakichkolwiek. Może dzisiaj nastąpi przełamanie? Zaraz się pakuję i trzeba się przyłożyć do łowienia, bo ostatnio wychodzę, by pochodzić😀
-
Zasady łowienia z brzegu a część ekip i tak nie może się obyć bez łodzi i pływają z miejsca na miejsce🤨 Zobaczymy, co przyniesie kolejny odcinek. Wygląda, że wyniki nie będą odbiegać od naszych realiów. Zaraz się też dowiem, czy nocne podchody są lepszym pomysłem.
-
Z początkiem listopada zdarzało się mi droczyć z nocnymi jaziami. W tym roku ulubione miejsce, gdzie nauczyłem się je łowić, jest bez wody. Ryby lubią jednak zaskoczyć i miłą niespodzianką był właśnie piękny nocny jaź w innym miejscu na napływie odrzańskiej główki. Rybki te kojarzone są przeważnie z niewielkimi woblerkami, a ten zasmakował w woblerze Lovec Rapy Banana 8 cm.
-
-
Z tego co widziałem, to dawno tabelę byś wypełnił trzydziestkami. A ile nie widziałem?;)
-
W tabeli zapisanych jest nas 19 osób. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś dołączy, bo z sandaczami bida jak się patrzy:) Zawodnicy bez rybek będą bez numeru porządkowego👊 TABELA 1. Konrado 76,5+ 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. MARCIN82 75 + 0 =75 5. jaceen 71 + 0 = 71 6. tomek1 67 + 0 = 67 7. Marienty 61 + 0 = 61 - moczykij - MarianoItaliano85 - suchi - Fido Angellus - RSM - boseib - SebaZG - McGregor - Płatek88 - Larry_blanka - jamnick85 - RafalWR
-
Oto potwierdzenie mojego ostatniego wpisu. Koncentracja w ostatniej fazie prowadzenia gumy i zmiana z jigowania na jednostajne prowadzenie z momentami zmiany tempa może zaowocować fajną rybą. Ta sama miejscówka, ta sama gramatura, guma podobna z innym odcieniem, podobny sposób prowadzenia i ryba jakby ta sama:)
-
W piątek rano tylko dwa brania. Jedno typowe sandaczowe trzepnięcie z opadu. Niestety kolejny raz na pusto. Drugie, też mocne w chwili ściągania gumy Westin Shad Teez 9 cm na główce 10 g. W zależności od miejscówki czasami dzielę prowadzenie po połowie. Częściowo jiguję, a drugą część prowadzę gumę w toni, zmieniając tempo. Czasami uderzy okoń, szczupak, lub zainteresuje się boleń. Ostatnio nie mogły sobie z gumą poradzić okonie, ale jegomość boleń nie miał dla Shad Teeza litości.
-
Kolejny odcinek i zobaczymy, jak ekipy radzą sobie z łowieniem z brzegu.
-
Te około 40 km wcale "nie robi" różnicy;) Tak, że Fido może mieć rację:) Największe swoje sukcesy z sandaczami miałem w czasach, gdy za nimi chodziłem. W sensie, że sporo obserwowałem wodę i robiłem wycieczki wzdłuż brzegu Odry. Oszczędzałem czas na bezsensowne biczowanie wody. Najwięcej dowiadywałem się w nocy. Rzeka w nocy gada:) oj czasami tak gadała, że przysiadywałem i oczom nie wierzyłem. Ostatnio to się zmieniło. Mniej chodzę. Zmęczenie robi swoje i łudzę się, że obserwacje poprzednich lat są niezmienne. Oczywiście to wędkarski błąd. Jednak cieszę się z każdej możliwości wyjścia nad wodę, i to drugie, czyli złowienie ryby schodzi na dalszy plan. Seba, nie mam pojęcia, jakie masz doświadczenie w łowieniu sandaczy. Mnie pomogło odejście od najczęściej praktykowanego rzecznego łowienia w warkoczu z ostrogi. W ten sposób miałem słabsze wyniki. We Wrocławiu wręcz mizerne. Na zdjęciu narysowałem, mam nadzieję w prosty sposób, jak to robiłem. Ustawiałem się za połową klatki (koło z krzyżykiem na czerwono). Guma leciała na pogranicze nurtu i cofki za górkę. Przeważnie takie wzniesienia można w miarę dokładnie opukać i wyczuć, kiedy się kończy i przechodzi w dołek. Za taką górką lubią ustawiać się właśnie sandacze. Najlepsze efekty dawało mi wrzucenie gumy na górkę i podbijając, zbliżałem się do jej końca. To było wyczuwalne przez wydłużenie opadu. Właśnie ten moment był jednym z ważniejszych. Nie było rzadkością, że ten pierwszy wydłużony opad kończył się braniem. Wybierałem trzy lub cztery klatki i dokładnie na nich ćwiczyłem te manewry. Najbardziej lubiłem klatki dość wąskie. Z mało wysuniętymi główkami. Z brzegu nie trzeba było daleko rzucać i kontrola nad linką i przynętą była wtedy najlepsza. Na lince nie robił się zwis i mogłem pozwolić sobie na lżejsze łowienie. Takie, jakie lubię. Czasami 4 gramy wystarczało, by w bezwietrzną pogodę było wszystko czytelne. Oczywiście by tak delikatnie łowić cały zestaw musi być dopasowany, . Przeważnie kończyło się na 8 do 12 gramów. Niektóre klatki dawały szansę na trzy do czterech podbić. Dalsze sprowadzanie jiga w kierunku ostrogi kończyło się w kamieniach i rwaniu zestawu. Nie zawsze ostre podbicie jest słuszne. Tu znowu stawiałem na delikatność. Po zarzuceniu jiga czekałem na opad i delikatnie unosiłem szczytówkę. Za każdym razem, gdy guma łapała kontakt z dnem, starałem się, by ruch szczytówki powodował prześlizgiwanie przynęty tuż nad dnem. Na zdjęciach posłużyła za przykład jedna z moich ulubionych rzecznych klatek. Krótkie główki, czytelne dno i były w niej sandacze. Bywało tak, że te miejsca były w zasięgu rzutu z ostrogi powyżej, ale dla mnie łowienie mniej atrakcyjne i wymagało ciężkich jigów. Perspektywa z lewej strony. Strona prawa. W nocy zdecydowanie lepiej sprawdzał się mi wobler. I podobnie jak w przypadku jigowania warkocz dla mnie mógł nie istnieć. Łowiłem przeważnie wzdłuż opaski przy podstawie główki na cofce. Samą ostrogę też obławiałem w praktyce z każdej strony. Jednak na szczyt główki wchodziłem na samym końcu, gdy już cały swój repertuar chwytów wyczerpywałem:) Zresztą dość często nie musiałem się wysilać, bo sandacze same dawały znać, gdzie się ustawiały. Tej nocy miałem ładnego klenia, mikro sandaczyka ( w dzień trochę większego:) i jeszcze w nocy lechola za kapotę na przelewie. Co on tam robił? Myślałem, że mam już niezłego sandacza, a tu takie zaskoczenie:)
-
Cześć. Jak u was z sandaczami? Próbujecie, czy czekacie na zmianę pogody? Mnie drażni to, że nie mogę do tabeli zgłosić dwóch wymiarowych ryb. Tak nie powinno być:) W dalszym ciągu trafiam maluchy od 30 do 40 cm. Nawet takich powyżej czterdziestu nie jestem w stanie złowić. W tabeli nic się nie dzieje, to znaczy, że z sandaczami aż tak źle?
-
Co wy z tymi mikro przynętami? A może by założyć przynajmniej 10g i 9cm gumy, by miały co ganiać?:) Ewentualnie trochę lżej, bo w nocy, to na 6g z gumą 9,5 cm? I wydaje się, że okonie nie są jeszcze takie leniwe, takie zimowe. One jeszcze chcą się pościgać z żarciem:))) Jeszcze kilka przykładów by się znalazło, ale ostrości nie złapało. 👊
-
Moje podsumowanie października. Nad wodą byłem bardzo często. Najczęściej w godzinach popołudniowych z przedłużeniem na nocne. Razem wychodziło od 5 do 7 godzin. Kilka razy uszczknąłem z tych godzin coś na okonie. Wyniki? Draaamat!!! Jeździłem na sprawdzone miejsca, które kilka lat temu dawały emocje. Mowa o Odrze w granicach Wrocławia (Osobowice, Biskupin). Drobny sandacz jest. Łowiłem takie do 40 cm na gumy i na woblery. Rzadko się zdarzało, żebym był na zero. Poza kilkoma przypadkami przeważnie kończyło się na 1-3 sztukach. W ciągu całego miesiąca miałem na wędce trzy, powtórzę, trzy wymiarowe sandacze. Jeden pod 60 cm złowiony na rippera, który i tak nie pozwolił się schwytać do ręki:) Kolejne dwa były na jednej z wypraw z Marientym. Pierwszy wziął na rippera w klasycznym jigowaniu, drugi w nocy na woblera. Tego drugiego miałem krótko na wędce. To była fajna ryba. W mojej ocenie mogło być 60-70 cm. Po kilkugodzinnym wędkowaniu wkradło się rozluźnienie i zabrakło zdecydowanej reakcji. Brań, takich delikatnych pstryków nie brakowało. Nie podejrzewam, że to były lepsze okazy, raczej jakieś maluchy, lub okonie. I teraz moje pytanie. Właściwie do samego siebie. Czy jest sens w takim przypadku poświęcać tyle czasu na rybę widmo? Od kilku lat zadaję sobie to pytanie i przychodzi jeden wniosek. NIE! Trochę statystyk. W 2019 roku od października do końca grudnia złowiłem 8 wymiarowych sandaczy. W 2020 od października do końca grudnia 24 wymiarowe sandacze. W 2021 od października do końca grudnia 4 wymiarowe sandacze. W 2022 w październiku mam złowionego 1 wymiarowego sandacza. Nie wspominam o miesiącach letnich, bo też różnie bywało. Może to wynik przerwy i pierwszy miesiąc po ochronie wygląda u mnie lepiej niż inne miesiące. Chodzi o czerwiec. Nie sięgam po wcześniejsze lata. Wyniki są podobne. Najlepszy rok skończyłem na +/- 40 wymiarowych sandaczach. Większość z nich złowiłem na woblery. To było w momencie, gdy doszedłem do wniosku, że styl ciężkiego jigowania nie jest moją silną stroną. Przejście na łowienie woblerami i szukanie sandaczy przy powierzchni daje mi lepsze rezultaty. Z chwilą, gdy nastają zimniejsze miesiące i trzeba jednak częściej sięgać po jigi, lub woblery głęboko schodzące, to moja skuteczność woła o pomstę do nieba:) Nie piszę tego, by się nad sobą użalać. To raczej trzeba potraktować jako informację od statystycznego wędkarza, co może spotkać każdego przy nastawieniu się na konkretną rybę w granicach Wrocławia. W tym przypadku chodzi o sandacza. Może ja akurat wykraczam poza statystycznego wędkarza, bo nad wodą jestem zdecydowanie częściej, niż mogłem pozwolić sobie 10 lat temu. Być może w przyszłym sezonie dokonam całkowitej zmiany swoich planów. Jeżeli w ogóle sandacze, to prawdopodobnie czerwiec-sierpień. Jednak te miesiące rezerwuję na sumy. Jak zdrowie pozwoli, to jeszcze z nimi powalczę. Wynika z tego, że na sandacze nie ma miejsca. Lepiej podłubać jesienno-zimowe okonie i przynajmniej nacieszyć się z ich aktywności. Wbrew temu co pisałem, że lepsze wyniki zacząłem mieć łowiąc woblerami, największe sandacze złowiłem na silikony. Dwa 94 i 95 cm na białego twistera łowiąc w toni (jigowanie w pół wody). Największy na białe kopyto z opadu na dno. W każdym z tych przypadków gumy były dociążone główkami maksymalnie 8 g. Pozostałe trzy, to wynik łowienia na woblery. 👊
-
Zamiast łowić samemu konkretne sandacze, to pozostało mi oglądać tylko o nich filmy. Dzisiaj znowu kilka złodziejskich pstryków na gumiaczki i wieczorem dwa krótkie smyki zapięte na woblera. Produkowałem się na dwóch klatkach, na których bywałem bardzo rzadko. Chyba na nich się w najbliższym czasie skoncentruję. A teraz kino;)
-
Z pewnością komunikaty rozeszły się błyskawicznie, ale gdyby komuś umknęło uwadze to: https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/246027/60/wazny_komunikat_dotyczacy_wedkowania_na_odrze i https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/246028/60/wylaczenie_z_wedkowania_3_akwenow_wodnych 👊
-
Jak było dziś na rybach ? Październik - 2022
jaceen odpowiedział moczykij → na temat → Tematy ogólne
Miały być sandacze:) Coś mnie tknęło i dołożyłem do pudełka glidery, cykady i "krąpiki" Oleixa. Jak już je wziąłem, to wypadałoby trochę nimi połowić. Pierwsze trzy rzuty gliderem Lovec Rapy i jest branie. Boleń patrolował klatkę między ostrogami na wstecznym nurcie. Ryba pod 60 cm pochlapała się pod nogami i uwolniła. Po tym zdarzeniu zakładam krąpika Oleixa. Łowię dwie klatki dalej. Po kilkunastu minutach jest kolejne branie. Sytuacja podobna. Wsteczny nurt i obławianie strefy brzegowej kończy się następnym boleniem. Idę dalej. Kątem oka zauważyłem jakąś akcję na napływie ostrogi. Wyglądało na coś konkretnego. Dalej na agrafce krąpik. Zbliżyłem się jak tylko możliwe pod ostrogę, ale nie wchodziłem na nią, tylko przykucnąłem kilka metrów od podstawy. Kilka rzutów i jest kolejny boleń. Ten już wygląda na poważnego przeciwnika. Przyzwoite 70 cm poprawia mi i tak dobry humor. Zostałem jeszcze na nocne łowienie. Ryby trochę aktywniejsze powierzchniowo, to postanowiłem spróbować szans na woblera Assan 7cm K. Gębskiego. Zostałem miło zaskoczony. W dość krótkim czasie łowię dwa nocne bolenie i dwa kolejne brania przegrywam po krótkiej walce. Rozgięły się groty. W sumie miałem siedem brań i pięć ryb pod nogami. To było we wtorek, a w środę już się skończyło. Mimo pięknej pogody, do ryb nie mogłem się dobrać. Złowiłem okonia, szczupaczka i sandaczyka, ale to były maleństwa. Miałem już trochę dość i dałem sobie czas 30 minut na ostatnią ostrogę. Założyłem woblera krakuska i to był dobry pomysł. W ciągu godziny (trochę 30 minut się przedłużyło:) mam cztery brania i wyciągam trzy klenie. Największy może lekko ponad 40 cm. Już na sam koniec zakładam sprawdzonego Assana i na odchodne mam zdecydowane branie w warkoczu. Kolejny nocny boleń na woblera, którego niejeden wędkarz w życiu by nie założył, by łowić bolenie;) -
Przypominam zasady. Wklejamy tylko dwa sandacze. Gdy dołowimy większy okaz, to mamy prawo wymienić. TABELA 1. Konrado 76,5+ 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. jaceen 71 + 0 = 71 5. tomek1 67 + 0 = 67 6. RafalWR 7. Marienty 8. moczykij 9. MarianoItaliano85 10. suchi 11. Fido Angellus 12. RSM 13. boseib 14. SebaZG 15. McGregor 16. Płatek88 17. Larry_blanka 18. jamnick85 W końcu i mi szczęście dopisało. A mógł być dublet:) Miałem wsparcie, a w zasadzie wspieraliśmy się nawzajem z Marientym. Trochę więcej szczęścia mi dopisało. Mariusz złowił trzy mniejsze sandacze i okonia. U mnie zameldował się wpierw sandacz 71 cm na Shad Teez z główką 8g. Fajne kropnięcie i guma cała w pysku. Nie było zmiłuj. Branie od strony napływu na odrzańską ostrogę. Później na woblera "Gębalę" łowię krótkiego sandaczyka i pod koniec kolejne solidne branie na woblera, chwila walki, kocioł i luz. Branie przy opasce na cofce w klatce. Trudno, jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję na dołowienie kolejnego.
-
Fido, liczymy dwa największe. Wymieniamy ile się da, ale dwa się liczą;)
-
Poprzeczka idzie w górę:) Mi pozostaje skulić ogon i cierpliwie czekać na cokolwiek ponad wymiar:) Dzisiaj rano cztery drobne pstryki. TABELA 1. Konrado 76,5 + 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. tomek1 67 + ) = 67 5. jamnick85 6. RafalWR 7. Marienty 8. moczykij 9. MarianoItaliano85 10. suchi 11. Fido Angellus 12. RSM 13. boseib 14. SebaZG 15. McGregor 16. Płatek88 17. Larry_blanka 18. jaceen
-
Cieszy mnie, że pomysł sandaczowej rywalizacji na haczyk.pl gości nie pierwszy raz. Czasami wydaje się, że wędkarski świat czerpie od nas pomysły. Oczywiście to jest żart, ale...:) Mamy tą przewagę, że możemy łowić, ile chcemy, kiedy chcemy i nie musimy jeździć po piękne kabany za granice kraju. Nie znaczy to, że mamy być zapatrzeni tylko w siebie. Warto podglądnąć jak łowią inni. Mnie zaciekawił wątek "sandaczowego twitcha". Już próbowałem, ale brakuje mi konsekwencji i wytrwałości. Potrzebuję bodźca. Coś ma być w tym odcinku Zander Pro 2. Najlepiej byłoby zostawić wszelkie gumowe przynęty i wyruszyć o świcie z woblerami;) Odpalam YT i szukam inspiracji:)
-
A u mnie było całkiem przyzwoicie. Przez przypadek trafiłem miejsce, gdzie sporo się działo. O świcie i owszem, słabo, bo tylko dwa razy coś otarło się o sandaczową gumę. Później mam fajnego pstryka i na brzegu ląduje okoń 27 cm z całkowicie połkniętą gumą ShadTeez 9cm/10g. Gdy wracałem, kobitka zaparkowała tyłem w tramwaj, którym jechałem. W takiej sytuacji postanowiłem podejść jeszcze nad Odrę i przeczekać godzinę, zanim służby uporają się z wypadkiem. Prowiant jeszcze nie ruszony, to z głodu nie umrę:) I co się okazało? Na poligonie było ostre strzelanie i przy kilku mocniejszych akcentach ryby dostawały paniki. Z pozoru woda bezrybna, a po wystrzale oczom nie wierzyłem, ile tego jest tuż pod powierzchnią. Drapieżniki czuły się komfortowo, bo drobnica była, jakby zagoniona w narożnik. I ja tam zakotwiczyłem:) W ciągu trzydziestu minut łowię trzy szczupaki. Miałem wrażenie, ze jeszcze kilka razy inne startowały do gumek i w ostatniej chwili rezygnowały. Łowiłem tylko sprzętem okoniowym i małymi gumkami, przeważnie do 2"/2g. Brania były falowo, co kilkanaście minut. Początkowo same maluchy. Z upływem czasu trafiały się trochę lepsze, nawet do 25 cm. Nawet sandaczyka około 40cm trafiłem. Mimo, że co jakiś czas potężne drapieżniki siały postrach wśród drobnicy, to mnie nie ruszało by sięgnąć po mocniejszy spinning. Zostałem przy okoniach i nawet połowiłem. A działo się to w rewirach Wasyla:) Jak Wasyl będzie chciał wiedzieć co i jak, to telefon mam włączony;)
-
Po tych kilku całkiem niezłych smokach widać, że nic nie jest jeszcze przesądzone:) A u mnie rano dwa strzały i jeden trafiony. Kij się wygiął dobrze i wiedziałem, że będzie coś do tabeli. Trochę zwątpiłem, gdy zobaczyłem, jak jest zapięty. To się nie mogło udać:) Dobre sześćdziesiąt daje dyla, tylko jak spróbowałem go dotknąć. Chyba trzeba przytroczyć podbierak. Szans nie spodziewam się wiele i będzie mi przykro, gdy zostanę na miejscu, które teraz mam w tabeli:))) TABELA 1. Konrado 76,5 + 57 = 133,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. tomek1 67 + ) = 67 5. jamnick85 6. RafalWR 7. Marienty 8. moczykij 9. MarianoItaliano85 10. suchi 11. Fido Angellus 12. RSM 13. boseib 14. SebaZG 15. McGregor 16. Płatek88 17. Larry_blanka 18. jaceen