Skocz do zawartości
tokarex pontony

jaceen

Redaktor
  • Liczba zawartości

    5 357
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    762

Zawartość dodana przez jaceen

  1. jaceen

    WROCŁAWSKA ODRA

    Ważny komunikat PZW Okręg we Wrocławiu. https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/241624/60/uwaga_wazny_komunikat
  2. Cześć. Miałem siedzieć na czterech literach i odpocząć trochę od kotwic, sterów, kółek łącznikowych, przyponów i tych ogromnych rekordowych ryb, które ciągle łowię w nocy…w śnie:) Dzwonek. - Dzień dobry. Kurier. Hm??? -Czy pan Jacek? – Potwierdzam. Adres, telefon się zgadza. Przesyłka do mnie. Może to sygnał, żeby trochę odpocząć od crawlerów? Kleniowe woblery Lovec -Rapy na początku sezonu pięknie się sprawdziły na przedwiosennych kleniach. Może mniejsze slidery sprawdzą się na okoniach? I klenie powinny je polubić. Zobaczymy, czy będę umiał z nich korzystać. Ablety 8-10 cm (sandacz, szczupak, boleń). Gloomy Jerki-pływający, tonące 6 i 10 cm.
  3. Adusta też do wymiany kotwic. Sprawdzone
  4. Fajne przynęty. Rada to, bezapelacyjnie kotwice i kółka do wymiany. Przynajmniej w tych dużych crawlerach. Mała cykada SG jest b.dobrą przynętą, ale jednocześnie koszmarnie awaryjna. Uprzedzałem w swoich postach i nie jest to bezpodstawne stwierdzenie. Ta większa z dwoma kotwiczkami dłużej wytrzymała. Jednak po kilku braniach i tak skrzydła odpadły. Mała, przy pierwszym zakupie, też coś zdążyła połowić. Rozwiązanie to samo i to samo spotkało skrzydła. Kupiłem wbrew sobie jeszcze jedną i co... w trzecim rzucie odstrzeliłem i zostało kalectwo. Nigdy więcej. U znajomego było podobnie. Oby u innych się nie sprawdziło, to moje czarne proroctwo:)
  5. OldBolo, mucha ani krzty nie ma nic wspólnego z takim łowieniem. Muszkarstwo dawno mnie rozczarowało. Sprowadziło się do łowienia na sztuczne glizdy i gdyby trochę pofolgowano w przepisach, to pewnie muszkarze bez skrupułów łowiliby na żywe robaki. Statystyki? Aż tak do wędkarstwa nie podchodziłem, żeby prowadzić statystyki. Może by to pomagało, ale w czym? Żeby łowić jeszcze więcej i jeszcze więcej niż więcej?:) Teoretycznie porównuję na świeżo wyniki z poprzednich miesięcy lub w stosunku rok do roku, o ile zapamiętam lub przypomnę sobie wydarzenia z katalogu zdjęć. Jeżeli ktoś potrzebuje do oceny, czy wartość strat energetycznych będzie opłacalna, to u mnie wyglądało to mniej więcej tak: Na około 40 wyjść nad wodę za każdym razem po 4 godz. spędzone z chlapakami, złowiłem 12 sumów 100 cm+. Matematycznie wygląda, że łowiłem jednego suma na 3,3333333 wyjść, w równym rozliczeniu biorąc pod uwagę 4 godziny łowienia (40 dni ÷ 12 szt.). Przeliczanie na godziny nie ma sensu. Gdy ktoś takie statystyki weźmie sobie do serca i spędzi ilościowo tyle samo co ja, ale w rozliczeniu po 1-1,5 na jedno wyjście, to może srogo się rozczarować, bo... u mnie brania w zdecydowanej większości były w drugiej, trzeciej lub czwartej godzinie wędkowania. Będąc nad wodą od 23:00, raptem złowiłem 3 sumy. W godzinach 0:00-3:00 było 9 sumów. Brań zepsutych, pustych, nie jestem sobie w stanie przypomnieć i w jakich godzinach. Z pewnością chodzi mi po głowie godzina 3:00, bo miałem kilka akcji na pograniczu powrotu i martwiłem się czasami, żeby mi zbyt duży kaban nie wziął. Ostatni dyliżans niestety na mnie nie był łaskawy poczekać. Taka zabawa w statystyki jest ciekawa, ale po co?:) Czy nie warto wziąć wędkę i pójść nad wodę i miło spędzić czas?:) Skuteczność? Na 40 dni miałem około (żeby nie przesadzić:) 1 atak sumowy na jedno wyjście, czyli 40 brań. Przypomnę ponownie, że jedno wyjście, to około 4 godzin nad wodą. Biorąc pod uwagę ilość brań do ilości zaciętych, wychodzi średnio 1 zacięte na 3,33333 brań. Oczywiście upraszczam te dane, bo ich nie notuję. 100% akcji na woblery powierzchniowe typu crawler. Warto wspomnieć, że nie bywałem sam, o tym wspomnę na końcu. U innych może to wyglądać lepiej lub gorzej. Jest jeszcze trzecia opcja, że mogło być podobnie:) Dla tych, co mieli pecha, bywało, że statystyki były mało pocieszające. Ilość wyjść = X, skuteczność = 0. Biorąc pod uwagę presję, ilość ryb ukłutych, porę roku i ilość, która wyjechała z wody bezpowrotnie, to będzie coraz trudniej:) Nie ma miękkiej gry:) Trzeba się postarać o każde branie. Za każdym razem poprzeczka jest coraz wyżej. Wąsy się uczą, zaczynają ignorować przynęty, trzeba zmieniać powoli na inne, które nie wzbudzają podejrzeń. Ostatnio podgoniłem statystyki;), bo złowiłem dwa sumy na jedno wyjście. Szkoda, że zepsuło je jedno puste branie:) Mocnego przygięcia i pzdr.,👊 PS Zdaję sobie sprawę, że zaglądają tu wędkarze incognito. Czerpią wiedzę i nic poza tym. Chciałbym zaapelować o trochę kultury, takiej wędkarskiej, o ile coś takiego w ich mniemaniu występuje. Nastała jakaś moda, być może chęć "błyśnięcia":) swoim wyposażeniem na czole? Może spotykam czasami kogoś z obrony przeciwlotniczej? Przecież takim oświetleniem, jakie używacie, można wypełnić światłem całą halę produkcyjną:) Rozumiem, że czasami trzeba. Trzeba zmienić przynętę, zawiązać przypon, wyjąć kotwicę z dłoni, czy pomóc sobie podczas holu, ale dajcie żyć tym po drugiej stronie. Świeć sobie człowieku pod nogi, a nie miotaj światłem po oczach kolegom. Ech!:)💡💡 💡
  6. Tak robię. Te łączniki, które mam, pozwalają na trzy owinięcia na pierwszym haczyku i sześć na trzonku, co daje razem dziewięć zwojów. Pochwal się jednoskładem z pracowni. Bardzo mi się spodobał. Pięknie się wyginał. To o nim mowa? _________________________ 20/21-07-2022 W zasadzie to nie ma co wiele pisać. Można by wkleić zdjęcie i odhaczyć kolejnego suma w statystykach. Ale u mnie to nie przejdzie. Nurt tej nocy był silniejszy niż zazwyczaj. Sporo traw czepiało się o kotwice. Początkowo nie dało się łowić. Na takie sytuacje mam w odwodzie żuka Molix Supernato Beetle 7,5 cm/17 g. W tym sezonie zaliczył pierwsze branie. Do tej pory nie musiałem po niego sięgać. Gdy się z trawami trochę uspokoiło, to założyłem najskuteczniejszą, jak do tej pory cicadę 58 mm/ 12,5 g. Po północy łowię klenia około 45 cm. Klenie są dla mnie pewnym wyznacznikiem. Gdy biorą one, to mam przeczucie, że tam też będą podchodziły sumy. Gdy przynęty pasują kleniom, to też wabią wąsy. Tak sobie to poukładałem i wychodzi, że podążam dobrą drogą. Następną godzinę nic się nie dzieje. Poza tym, że czasami sum w oddali zgarnie z powierzchni jakąś nieostrożną rybę. Tej nocy łowię bardzo dokładnie. Rzuty wykonuję krótkie i gęsto czaszę każde miejsce, w które co kilka metrów wchodzę. Tym sposobem, łowiąc około 3-4 godzin, nie przejdę więcej niż 200 m. Czasami wracam się i ponownie przechodzę ten sam odcinek. Przynęty staram się rzucać w to samo miejsce kilka razy. Chcę mieć pewność, że ryba, która być może w pierwszym przepłynięciu nie zdecydowała się, miała kolejną szansę na podjęcie decyzji. Wchodzę na kolejną miejscówkę. Bardzo ostrożnie. Krótki rzut lekko powyżej siebie, dwa razy zakręciłem korbą i BUM! Jeden atak. Nic nie czuję. Kręcę dalej. BUM! Drugi atak. Dalej nic nie czuję. Widzę tylko młyn w wodzie i jakąś w niej zawieruchę. Kręcę dalej. Wędka tylko się buja. BUM! DUP! SIEDZI! Uf, ale akcja. Jak moje nerwy to wytrzymują? Patrzę na zegarek. Jest godzina 2:04. Sum płynie pod nurt. Sprawdzam ustawienie hamulca i odkładam plecak. Zakładam rękawiczki i oceniam jeszcze raz miejsce do podebrania. Jest dobrze. Nawet przy większym nie powinienem mieć problemów. Po tym, co w tym sezonie się wydarzało, w życiu nie stanę w miejscu niepewnym. Jeżeli będzie to jakaś norma, to skuteczność Lewandowskiego będzie zagrożona. Żarty żartami, ale szczęście mam niesamowite. To nie jest tak, że stanął gościu nad wodą i zawołał: - taś taś moje ptaszki, cip cip, podano do koryta! To wielki wysiłek z mojej strony, dziesiątki zarwanych nocy i zdartych zelówek. Mogę podziękować znajomym, którzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami i wynikami. To jest motywujące. Miłe. Hol był ciekawy. Sum nie dawał za wygraną. Zestaw nie zawiódł. Wymienione kotwice na Ownery, po kilku rybach nie mają żadnych oznak słabości. Cała akcja holu ze zdjęciem i wypuszczaniem trwała dokładnie 14 minut. Miarka wskazała 130 cm. Pamiętajcie, sum dostojnie wygląda u siebie, w wodzie. PS Łowiłem do 3:00. Przed samą trzecią mam kolejne branie na opasce. Nie trafione. Który to już raz, gdy zbieram się na ostatni nocny autobus, sumy chcą mi zrobić psikusa? A niech tam, niech robią:) pzdr.,:)
  7. Niestety ostatnio u mnie zawiodła kilka metrów za węzłem. A ten łącznik bezwęzłowy, to wyśmienita rzecz. Dzięki Andrutone za przypomnienie. Idę zaraz wyjąć go z etui i uzbrajam zestaw. Przy mojej cieniźnie plecionki, doda jeszcze pewności:) 👍
  8. Jestem też tego zdania, że to nie ogon. Jedyne wytłumaczenie widzę w tym, że podczas jakiegoś ewidentnie silnego odjazdu, plus ciasno zaciągnięty hamulec, to te nasze plecionki (ja mam do 15 kg) nie podołają temu wyzwaniu. Z doświadczenia robię to w ten sposób, że hamulec mam mniej dociśnięty. Pozwalam sumom trochę na odjazdy. Zazwyczaj zatrzymuję je po kilkudziesięciu metrach. Jest sporo miejsca na takie manewry. Sprawdzam ostatnio, ile czasu zajmuje mi hol wąsów, czy czasami nie przesadzam z delikatnością pod te ryby. Tu musimy sami rozważyć, co i jak. Nie można iść w zaparte, że sam wiem najlepiej. Pozwólmy jednak zostawić wędkującemu trochę swobody w podejmowaniu decyzji. Branie dzisiaj miałem o godz. 2:04, zdjęcie po wyciągnięciu suma i ustawieniu statywu 2:15, a ostatnie zdjęcie suma z powrotu do wody 2:18. Cała akcja z holem, zdjęciami i wypuszczaniem przy rybie 130 cm trwała 14 minut. Kiedyś sprawdzałem czas przy przyłowie podobnego wąsa na sprzęcie sandaczowym z cw do 20g z plecionką prawdopodobnie 0,12 mm. Sam hol trwał 20 minut. Jest różnica? Jeżeli ktoś dysponuje mocarnym sprzętem np. do 50 kg, to jest w stanie taką rybkę w kilka minut wypuścić. Płatek88, być może zdarzyło się jakieś uszkodzenie linki i w momencie gwałtownego zrywu poległa. Kiedyś będzie okazja, to przypomnij, pokażę Ci co sobie sum zrobił podczas walki. Nie mogłem dowierzać w to, co zobaczyłem. Taka to jest siła.
  9. Czy na pewno nie słyszałeś w Rzeszowie? 😅
  10. Czy 13 musi być pechowe? Kolejna wyprawa za sumem z wielkimi nadziejami. Zapowiadane upały nie zostawiały wątpliwości, że na ryby będę wybierał się tylko w nocy. Dotarło do mnie kilka nowych powierzchniowych przynęt i będzie okazja je testować. Niemal zachwycony jestem z Whopper Ploppera River2 Sea 13 cm/39 g. W porównaniu do mniejszych braci w.ploppera ten góruje przynajmniej o klasę. Bezbłędnie startuje śmigło. Dźwięk jest niski i „głęboki”. Bardzo ładnie ustawia się podczas pauz. Mam nadzieję na dobre z nim wyniki. Noc z poniedziałku na wtorek jest już cieplejsza. Po kilku przegranych wyprawach, gdzie sumy nie trafiały w przynęty, postanowiłem postawić na sprawdzoną Cicadę 58 mm/12,5 g. Zdecydowanie wiedzie prym wśród moich sumowych zabawek. Część z nich nie ma w opisach, że są dedykowane sumom, ale ryby o tym nie wiedzą i dają się czasami zwieść. Nad wodą byłem po 22:00 i w planach było zostać do 2:00. Pierwsza godzina minęła z jednym kleniowym braniem. Chwilę miałem go na wędce, ale na takim sprzęcie często się spinają. Do północy mam pięć brań i tylko jednego pod 40 cm udaje się wyholować. Klenie są bardzo częstym przyłowem na crawlery, którymi łowię. W zasadzie to one podtrzymują mnie na duchu w poszukiwaniu sumów. Gdy mija kilka dni bez kontaktu z tą wielką rybą, to klenie wypełniają tę pustkę. Gdyby nie one, to prawdopodobnie zarzuciłbym to sumowe szaleństwo. Mijają dwie godziny. Doliczyłem się kolejnych pięć brań. Wszystkie wyglądały na kleniowe. Jedno okazało się niewielkim sumkiem pod 60 cm. Zadzwonił alarm. Czas zawijać się do domu. Nagle, około 10 m ode mnie jest „wodna bomba”. To był sum. O rany, znowu pudło. Jakaś klątwa mnie dopadła ostatnio. Kilka brań już nietrafionych. Można z tego powodu popaść w załamanie. Ryzykuję i zostaję godzinę dłużej. Przynętą ciągle jest cicada. Dziesięć brań to nie jest mało. Najwięcej w tym sezonie. Postanowiłem zmienić troszeczkę sposób prowadzenia. Do tej pory rzucałem cicadą niewiele powyżej swojego stanowiska i z leniwym nurtem sprowadzałem do siebie po szerokim wachlarzu. Teraz rzuty wykonywałem poniżej siebie pod kątem 45° i jeszcze wolniej wprowadzałem crawlera w taniec na wodzie. Mija 2:30 i łubudu! Wędka w ręku mi faluje, ale nie czuję szarpnięcia. Trwa to ułamki sekundy i nie wytrzymałem, zacinam. Crawler wylatuje w powietrze i już po wszystkim. Gdybym nie spanikował, to może by powtórzył? Tak kilka razy się zdarzyło. Tej nocy, to było dwunaste branie. Zbliża się nieuchronnie godzina powrotu. Mam jeszcze piętnaście minut łowienia i zostaje w zapasie trzydzieści na powolny powrót do autobusu. Teraz się uśmiecham na myśl, która mi zaświtała w głowie. Podobna sytuacja była, gdy złowiłem swojego największego wąsa. Wziął tuż przed trzecią i już nie zdążyłem na ostatni nocny autobus. Musiałem zostać do dziennej komunikacji. Ale nie narzekam. To była ciekawa akcja. Gdyby teraz było branie, to już trzynaste tej nocy. Mało prawdopodobne. Dochodzi godz. 2:45. Zaglądam częściej na zegarek. Może się jednak powoli zbierać do drogi? A może jeszcze kręci się ten sum w pobliżu? Nie ukłuł się, to jest szansa, że nie odpłynął. Nie zdążyłem skończyć tej myśli, gdy około kilkunastu metrów od mojego stanowiska jest niezbyt głośne ”klop” w miejscu tańczącego crawlera. Poczułem lekkie szarpnięcie. Nastąpił bezwarunkowy odruch i wygarnąłem wędką za siebie, czując nagły betonowy opór. Zaczęło się. W pierwszym momencie nastąpił odjazd na kilka metrów. Zatrzymał się i dał podciągnąć. O, to może jakaś metrówka? Szybko się uporam i na jednej nodze spokojnie zdążę na autobus. Jak ja się myliłem. Znowu się zaczęło. Szybkie susy pod nurt uświadomiły mnie, że metrowy sum by mi tego nie robił. Spoglądam na szpulę, ile zostało plecionki. Dochodzi do połowy zapasu. Jeszcze chwilę poczekam i najwyżej przejdziemy się na spacer. Z tym nie będzie problemu. Wolę mieć hamulec trochę luźniejszy i korygować ręką. Tak właśnie robię teraz. Czas go zatrzymać. Nieoczekiwanie wystrzelił ogonem w powietrze. Co się dzieje? Bark pracuje, jakby był na testerze amortyzatorów. Chwila niepewności mija i zaczynam powoli kontrolować sytuację. Zaczęło się pompowanie. Cała walka trwała około dziesięciu minut. Najtrudniejsze zadanie dopiero mnie czekało. Gdy już go zobaczyłem w całości, to oceniłem na 200 cm. Chyba nie dam rady. Cicada wpięta lekko z boku szczęki. Jest miejsce na rękę. Gdy nie dam rady, to będę starał się wypiąć ją w wodzie. Prawą ręką zagarnąłem grubą wiązkę trawy, jakbym chciał rżnąć sierpem. Szarpnąłem dla sprawdzenia, czy mnie nie zawiedzie podczas poślizgu z nabrzeża. Lewą klepnąłem suma kilka razy w czoło i za trzecim razem udało się złapać go za dolną szczękę. Nogą znalazłem jeden jedyny kamień wbity w miękki brzeg. Zaparłem się nogą, ścisnąłem mocniej trawy i lewą rękę na szczęce. Raz, dwa, trzy i hop! Do połowy jakoś poszło. Ogon jeszcze w wodzie a mi zaczyna w ręce brakować mocy. Dla faceta o posturze XS to spore wyzwanie. Wszystko oceniam błyskawicznie. Cały czas mam z tyłu głowy ostatni odjeżdżający autobus. Już po wszystkim. Wąsal leży i strzela oczkami jakby chciał powiedzieć: - Stary, daj spokój, zrób sobie zdjęcie i wracamy każdy do swojego domu. Tak właśnie postąpiłem. Szybka seria zdjęć z samowyzwalacza, obowiązkowe mierzenie i sum wraca do wody. To już trzecie PB w tym sezonie. Ryby rosną u mnie w tym roku jak inflacja. Co będzie dalej? Miara pokazała na nierównym terenie trochę ponad 180 cm. Podczas holu obserwowałem bacznie zachowanie nowej wędki. Łowię w dość komfortowych warunkach i mogę sobie pozwolić na sprzęt dość delikatny, jak na podchody na sumy. DAM Yagi 269/12-42 g sprawił się dobrze. Nieźle współpracuje pod crawlerami i to jest drugi sum, na jakim przeszła test. Klenie niestety dalej odpadają. Nie da się pogodzić wszystkiego i mam tego świadomość. Myślałem, że te dolne cw 12 g będzie sprzyjało na hol z większą amortyzacją ryb o mniejszej masie. Nic z tego. Za to dokładnie jest tak, jak opisywana jest ta seria wędek z cw powyżej 42 g. Można je przeciążać dość znacznie. Moc też wyczuwa się podczas holu na więcej niż na sucho. Przez jakiś czas wędka zostanie ze mną i jeszcze będę chciał ją sprawdzić na kilku rybach. Oby tylko szczęście mnie nie opuściło, bo mam jeszcze kilka woblerów do testowania. pzdr., jaceen👊
  11. jaceen

    WROCŁAWSKA ODRA

    Śnięte ryby. https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/240982/60/sniete_ryby_na_rz_odra
  12. Nowy kolor Adusty Yajirobee sprawdza się:) Dobę wcześniej pięknie przywalił sum i kolejny raz branie na pusto. Następna wyprawa i trzy brania kleniowe. Jeden trafiony i miarka wskazała 51 cm. Jednostajne prowadzenie z "wachlarza" i atak kilka metrów poniżej mojego stanowiska. pzdr. 👊
  13. Nie palę, nie piję, to gdzieś tą furę pieniędzy trzeba topić;) Wędki tańsze, niż przynęty:)))
  14. Znalazłem jeszcze mniejsze, River2Sea Whopper Plopper 60 Fat Body Zamówiłem z tej serii w wersji 130mm, bo tego największego 190mm chyba swoim sprzętem nie ogarnę;) A mam na niego chrapkę:))) Dostawa 2-3 dni:) W poniedziałek będę wiedział, co mam;)
  15. Ależ to grzechocze:) Nie ma szans, by tego nie słyszeć. Japończycy poszli na łatwiznę i ten sam korpus wykorzystali do woblera ze sterem. Wystarczy tylko przykręcić blaszkę w innym miejscu i mamy kolejną wersję Adusty Zacrawl Sc 8,5 cm/35 g. Ten sam korpus i dwie różne przynęty. Jeszcze Adusta Yajirobee 6,5 cm/19 g w kolorze Yellow Chart Tiger. Gdy się nieumiejętnie rzuca i przynęty odlatują w siną dal, to trzeba ponosić koszty;) Wszystkie przynęty powierzchniowe. Robią sporo hałasu i zamieszania w wodzie. Filmy z pracą dostępne na stronach YT.
  16. Przeplatanka wędkarska trwa w najlepsze. Trafi się dzień lub noc, że na brania nie można narzekać. Kolejne zaś wyjście kończy się mizernie. Jak ktoś bywa często nad wodą, to te różnice jeszcze bardziej są zauważalne. Jeżeli chodzi o sumy, to nie mam co narzekać. Dość często mam brania i tylko brakuje szczęścia lub umiejętności, by zakończyć skutecznym zacięciem. Powierzchniowe brania są inne od tych w toni. Trzeba intuicji, w którym momencie to robić. Widocznie jeszcze jej nie nabyłem. Mocno pracowałem z nowym nabytkiem Adusta Zacrawl Yajirobee 6,5 cm/19 g. Bardzo fajna przynęta. Odpowiada mi wagowo. Praca przynęty jest perfekcyjna. Na równi oceniam ją z nietoperzem SG 3D Bat. Z tym że nietoperze ładniej „kładą” się na wodzie. Gdy się przytrzyma linkę pod koniec rzutu, to robią w kontakcie z wodą piękne PAC! Adusta ma korpus bardziej zwarty i wpada trochę jak kamień. Zdążyłem zaliczyć kilka brań i dwie przyzwoite ryby. Niestety w międzyczasie zdążyłem przynętę odstrzelić. Dzisiaj płynie pewnie gdzieś w okolicach Rędzina. Nawinąłem jeden ze zwojów linki pod szpulę. Przy dość energicznym wyrzucie musiało się tak skończyć. Jeżeli chodzi o okonie, to było kilka ciekawych sytuacji. Gdyby w zeszły piątek te duże garbusy, które wychodziły do poppera dały się złowić, to byłby ładny odskok w okoniowej lidze. Koncentrowałem się na popperach i powierzchniowych woblerach „wtd”. Piękny pasiak wyszedł do poppera i wydawało się, że już połknie woblera. Jednak ostatnim pociągnięciem zaciągnąłem poppera nad podwodne zielsko i okoń odpuścił. Szeroko rozwarty pysk nie dawał złudzeń, że zaraz coś zostanie zjedzone. Fajnie było zobaczyć, że okonie kobyłki dalej się kręcą i jest szansa jeszcze złowić. Po jakimś czasie miałem znowu delikatne zebranie na skraju podwodnej trawy. Nic w pierwszym momencie nie zapowiadało tego, co się działo dalej. Trwało to kilka sekund, ale wystarczająco długo, by mieć pewność, że będzie długa walka. Jeżeli to był okoń, to rekordowy. Hamulec nie przestawał brzęczeć i odjazd ryby był zaskakujący. Nie pasowało to delikatne branie do takiego energicznego odjazdu. Mikado wygiął się jak rzadko kiedy prawie po sam kołowrotek. Po kilku susach nastąpił luz. Okazało się, że rozchylił się nieznacznie grot kotwiczki i to wystarczyło, by przegrać walkę. Między tym wszystkim trafiały się drobne okonki. Trochę na gumki, trochę na małe popperki. Lepiej w tym dniu pasiaki reagowały na delikatnie prowadzone i niewielkie woblery „wtd”. Przynajmniej u mnie tak było. Nie miałem obrotówek ani wirujących ogonków, by z nimi porównać. Pod koniec dnia na swojego ulubionego koszmarnego popperka zapinam po pięknym braniu bolenia 55 cm. Kolejny dzień nie był już taki ciekawy. Dużo kombinowałem. Często zmieniałem przynęty i zmiana na odcinek, na którym wcześniej nie łowiłem, skończyła się słabym wynikiem.
  17. Ostatnio w kilku wyprawach miałem cztery brania i niestety żadnego nie wykończyłem zacięciem. Mocno testowałem crawlera Adustę Zacrawl Yajirobee 19 g. Bardzo mi odpowiada ta przynęta i ją polubiłem. Chciałem ją rozdziewiczyć i stąd kilka razy prawie włącznie po nią sięgałem. Do tych sumowych, trzeba doliczyć jeszcze kilka brań kleniowych. Niestety i tu nie było skuteczności. Zacząłem się zastanawiać nad tym, jaka jest przyczyna, że przy tylu atakach nie mogę skończyć poprawnym zacięciem. Może budowa, może jakieś inne naprowadzanie, tempo? Jest jeszcze czas na rozpracowanie, w czym rzecz. Jeszcze przyglądnę się uzbrojeniu. Może zrobię to po swojemu? O ile jest co zmieniać:) Z soboty na niedzielę łowiłem z Wasylem1968. Poszliśmy od razu w miejsca, gdzie miałem ostatnio kilka akcji. Pierwsze branie miałem na Yajirobee przed północą. Poczułem wąsa na kiju, ale niestety kolejna porażka. Ryba się nie wcina. Po niespełna godzinie zmieniam crawlera na sprawdzonego chińskiego nietoperza. Nie mam pojęcia, pod jaką oficjalną nazwą ona figuruje w Internecie. Może ktoś pomoże to ustalić? Wróciłem w miejsce, gdzie miałem branie. Może to był piąty rzut, mniejsza z tym, dość szybko słyszę piękne „klop” i w ułamku sekundy szarpnięcie w ramię. Tym razem zdążyłem z reakcją. Przy takim łowieniu trzeba trochę opanowania i opóźniać zacięcie. Trzeba przezwyciężyć chęć zacinania nawet przy bardzo głośnym ataku i wyczuwalnym bujaniu wędką. To trudno opisać, ale doświadczeni wędkarze wiedzą, o czym piszę. Przy łowieniu na jigi, cykady, koguty, czy woblery w toni, zazwyczaj jest porządne łupnięcie i nie ma miejsca na chwilę zastanowienia. Jest "łup", jest reakcja, jest akcja:) W tym dniu sprawdzałem nowy budżetowy spinning DAM Yagi 259/12-42 g. Jest to trzecia wędka, którą świadomie wybrałem do łowienia crawlerami, które w warunkach dość wygodnego holu nie zmuszały do biegania po brzegu. Nie mam potrzeby bezwarunkowego zatrzymania ryby, by nie wpłynęła w zawady, korzenie, czy zapływały za rzeczne ostrogi. Łowisko, to pospolity rzeczny kanał, zwykłe „świńskie koryto” wypełnione wodą. Do trudniejszych miejsc mam w odwodzie travel SG MPP2 40-80g i 20-60 g. Sumek złowiony około godz. 0:45. pzdr., Jacek
  18. Powinienem dać radę. Jakby co, to dawaj znać na tele., dogadamy, co i jak👊
  19. Proszę o dopisanie okonia 32 cm i skreślenie 28. Dziękuję:)
  20. Cześć. Pamiętajcie, że wpis w tym wątku nie jest równoznaczny z uwzględnieniem okoni w tabeli. Jest to niewielka niedogodność, ale mało interesująca dla innych tabela:) niech żyje sobie w innym wątku. Tam podajemy, czy chcemy dodać/zamienić konkretne okonie. Tabela jest wciąż otwarta i każdy może dołączyć nawet rzutem na taśmę, czyli 31 grudnia;) __________________________________ A co u mnie w sprawie okoni? Obudziłem się w nocy z mocnym bólem języka. Doszedłem do wniosku, że w czasie snu w niego się ugryzłem😅. Boli do tej pory, a minęło kilkanaście godzin. To był znak:) Znak, że trzeba dać odpocząć sumom. Ostatnie wyjścia za nimi skończyły się średnio. Brania były, ale bez sukcesu. Okoniówka prawie przykurzona, jednak gotowa w każdej chwili na walkę z pasiakami. Zapakowałem pudełko z popperami i kilkoma woblerami. Miałem nie brać gumek. A niech to, wziąłem dosłownie pięć małych 2" z główkami 1,5-2,5 g. Przy takim wietrze i tak pewnie nie będę nimi łowił. Byłem nad wodą między godzinami 16:00 a 20:45. W pierwszej kolejności poleciały do wody poppery. Od razu dało się zauważyć, że okonie są mocno pobudzone. Niewielkie stada odprowadzały przynęty i również holowane ryby. Raz wynurzył się taki, że myślałem, że połknie tego holowanego. Ten holowany miał dobre 15 cm😲 Wiatr z jednej strony pomagał, bo natleniał i schładzał powierzchnię, z drugiej strony utrudniał, robiąc z linki olbrzymie balony. Trzeba było kombinować, by napięcie linki było jak najlepsze. Złowiłem około 20 okoni na poppery. Największy zmierzony miał 32 cm i dodam go do tabeli. Dwa mogły mieć około trzydziestki. Reszta w przedziale 15-25 cm. Gdy już byłem zadowolony z wyników, to zacząłem zmieniać przynęty i kombinować. Wiedząc, że okonie są bardzo aktywne, spróbowałem coś, co mi sprawiało najwięcej problemów. A mianowicie okoniowego twitchingu. Tak, właśnie twitching gumkami. Wybrałem perłowego ripperka Shad Teez 5 cm na 1,5 g główce i zacząłem zabawę. I powiem wam, że do tej pory nigdy nie złowiłem ryby tym sposobem. A tu stał się cud. Łowiłem okonia za okoniem, jakbym był starym wyjadaczem i specjalistą od tej metody. Tak jak w przypadku popperów, tak i tu najskuteczniejszym prowadzeniem okazało się nieustanne podszarpywanie i niedawanie chwili przestoju. Coś wbrew wielu opiniom o sposobie prowadzenia jedną i drugą metodą. Wiele się słyszy, że na stopie, między szarpnięciami jest najwięcej brań. Nie tym razem. Próbowałem i było zdecydowanie gorzej. Przy tej ilości brań dało się to zaobserwować. Zachęcony spróbowałem w końcu twitchingu woblerem. Znowu sukces. Woblerami też umiem:) Okazało się, że umiem do godziny 18:30:) Po tej godzinie wszystko siadło. Na poppery nie reagowały, na woblery też, jedynie jeszcze na gumki coś się działo. Bardzo udany dzień. Mogłem przerzucić kilka przynęt, spróbować różne metody i trochę pokląć, bo dwa piękne okonie jednak były cwańsze:) W pierwszej fazie holu nie miałem nic do powiedzenia. Później kępa traw i bezzadziorowe kotwiczki dopełniły reszty:)
  21. Jeżeli to ten kanał, o którym myślę, to przyzwyczaisz się do takich sytuacji. Tam występują prawie wszystkie gatunki zasiedlające Odrę. Jak nie okresowo, to przez większą część roku. Karpie widziałem nie tylko ja w pobliżu jazu. Widziałem podczas niżówki, jak walczyły, by przedostać się przez bardzo płytkie blaty. Widziałem kabana złowionego na...Brombę:) Karpie też podchodzą tam do tarła. Czy skutecznie?:) To już sprawa dla polityków:))) Widziałem też amury. Nawet była taka sytuacja, że żerowały kilka metrów ode mnie na przybrzeżnej trzcinie. Od czasu do czasu szukam informacji o trociach. Tu akurat nie mogę trafić na cokolwiek. To jest cały urok łowienia sumów z powierzchni. Mimo że akcja nie skończyła się po myśli, to branie i jego impet i tak zostaje w pamięci na długo. To taka rekompensata za wysiłek i zarwane noce. Wracających dwóch kolegów zainteresowało, z czym miałem do czynienia i na co łowię. Skończyło się na półgodzinnych pogaduchach o rybach:) Lechu, Ciebie nie trzeba było namawiać. Dobrze, że szybko przyszły efekty, ale to wypadkowa Twoich doświadczeń i wiedzy, z której nie raz skorzystałem👍 A wędkarsko u mnie mały zastój. Brania są, tylko ryby się nie wpinają. W niedzielę miałem dwa sumowe brania. Takie, że życzyłbym każdemu minimum raz przeżyć. Wczoraj zaliczyłem branie powierzchniowe suma na crawlera za dnia. Wcześniej nie łowiłem takimi przynętami w dzień. Były to krótkie i rzadkie epizody. Rezerwowałem to na nocne łowienie. Trzeba powoli to zmienić:) 👊 PS Ludziska, nie świećcie po oczach swoimi reflektorami wędkarzom po drugiej stronie brzegu. Można oślepnąć na chwilę i nie w tą stronę zrobić krok:)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.