Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.09.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
7 punktów
-
6 punktów
-
6 punktów
-
Niedziela 13 września czyli ostatni dzień urlopu spędziłem nad jednym z jezior zarządzanych przez PZW Zielona Gróra. Przyznam szczerze, że już dawno nie miałem takiej frajdy z łowienia okoni na poppery. Woda chyba 5 metrów głębokości a garbusy ganiały drobnicę przy samej powierzchni i to w środku dnia. Największy złowiony tego dnia miał 34 cm 😀 i wszystko na poppera Rapali5 punktów
-
5 punktów
-
Ostatnie dni, to mały maraton nocnych wypraw na sumy. W przeddzień planowanego nocnego spotkania z kolegami pojechałem jeszcze sprawdzić, czy jest sens iść w planowane miejsca. Dojechałem nad wodę i dołączyłem do przesympatycznego kolegi po 23:00. On już kilka miejsc obłowił. Poprosiłem, byśmy się wrócili i jeszcze raz ten odcinek sprawdzili. Miałem przeczucie. I słusznie. Po kilkunastu minutach u kolegi jest piękny atak na imitację żaby, wersję whopper popper. Nie trafił. U mnie po kolejnych kilku minutach zauważyłem wyraźnie zainteresowanie crawlerem. Następne dwa rzuty w pobliżu tego miejsca i bomba! Siedzi! Hol był emocjonujący. Po chwili pokazał się w całości i stwierdziliśmy, że są małe szanse na skuteczne lądowanie suma na brzegu. W końcowej fazie był zapięty dosłownie za "skórkę". A jednak udało się. Sytuacja wymusiła wśliźnięcie ryby na zalaną kępę traw za przypon. Mieliśmy zrobić sesję zdjęciową, ale sumek chwilę odpoczął, trzepnął łbem, wobler odpadł i w swoim stylu wywinął się wężowym susem z powrotem do koryta. Na pożegnanie dostał klapsa i tyle go widzieliśmy. Oceniam go na +/-130 cm. Po tej akcji zmieniliśmy stronę. Tam też długo nie czekałem na branie. Przeszedłem kawałek opaski i w miejscu, gdzie byłem chwilę wcześniej, coś pogoniło ryby. Miałem zwinięty sprzęt i błyskawicznie udało się podrzucić w to miejsce crawlera. Kilka obrotów korbką i mam potężny atak. Szarpnęło mną i zareagowałem zacięciem. Poczułem opór. Docinam drugi raz i rozczarowanie. Straciłem suma. Przynęta jest, kotwice w porządku a ryby nie ma. Tylko trzęsące ręce zostały:) Nie pierwszy i ostatni raz. Pod koniec zaliczam kolejne trzecie branie. Tym razem nie wytrzymał ładny boleń. Czasami zdarza się i taki przyłów. Brania boleni w nocy są nie mniej efektowne i czasami mam wątpliwości w pierwszym momencie, że to może być sum. Tym razem bez niespodzianek ryba ląduje na brzegu i decyduję się na zdjęcie. Wszystko wskazywało, że na sobotnie spotkanie ryby nam dopiszą i przynajmniej któremuś z nas dopisze szczęście i jakiegoś wąsa trafi. Niestety, poziom wody mocno poszedł w dół i plany poległy. Ważne, że towarzystwo było konkretne i wieczór był miło spędzony. 👊👊👊5 punktów
-
Jako że po ostatnim stacjonarnym wypadzie czułem lekki niedosyt postanowiłem wczoraj wybrać się na kolejną samotną szybką nockę nad jedną z podkrakowskich żwirowni.. Wędkowałem od około 17:00 do 6:30 dnia dzisiejszego. Strategia ta sama co ostatnio czyli jeden zestaw z nastawieniem na coś karpiowatego a drugi z wątróbką drobiową za czymś drapieżnym.. Na zestaw karpiowy miałem tylko jedno branie pod wieczór, ale na pusto. Zestaw z wątrobą leżał sobie w spokoju ponad 5 godzin, około 23:15 pierwsze branie i melduje się pierwszy węgorz "stykowiec" czyli sześćdziesiątka. Od tego momentu brania można powiedzieć były dość regularne, do świtu zaliczam jeszcze trzy węgorze 64- 71 cm. Nad ranem trafiam jeszcze miłego bonusa w postaci wąsatego 95 cm Tradycyjnie wrzucam kilka zrobionych na szybko fotek : PS. Dwa węgorze i sumek jako że były w sensownym wymiarze tym razem pojechały ze mną do domku5 punktów
-
4 punkty
-
Ja natomiast byłem ze spinem w okolicy ul. Żużlowców i przez nieco ponad pół godziny trafiłem na samym końcu jednego okonia ok 25cm. Woda wydawała się obiecująca, ale najwidoczniej moje umiejętności są jeszcze za słabe.3 punkty
-
U mnie dużo skromniej. Ten sezon jest tak przewrotny jak tylko może być. Jak tylko mam czas i możliwości wybrać się na Odrę to okazuje się, że właśnie idzie wysoka woda. Od paru miesięcy nie złowiłem klenia, który w poprzednich sezonach był celem głównym moich wypraw. Byłem zmuszony przeprosić się z feederami i innymi niespinningowymi metodami. Wczoraj popularna podwrocławska zaporówka i sporo przerzuconych karasi. Trzy największe równo 31cm. Dzisiaj dla odmiany wyprawa na okonie, które totalnie mnie olały. Nad wodą mnóóóóóóstwo ludzi, nie tylko łowiących ale również tych pływających. Trafił mi się (pierwszy raz w zyciu) przyłów bolka na drop shota. Wydaję mnie się, że zaatakował jaskółkę w momencie wyrywania ciężarka z zielska.3 punkty
-
Wczoraj po południu wybraliśmy się z @jamnick85 na starorzecze Odry za Wrocławiem - cel: boleń powierzchniowo oraz okoń. Niestety pierwszy cel nie spełniony - jedynie kolega zanotował jedno nietrafione branie pod wieczór. Rywalizację okoniową boczny trok vs klasyczny opad wygrał ten pierwszy z dużą przewagą 🤣 Udało się wydłubać ok 25-30 okoni z czego 10 było wymiarowych - 5 trafia do tabeli okoniowej, 23, 24, 24, 24, 26. Jeden być może większy zerwał mi się w roślinności (za dużo swobody na hamulcu). Łowiłem na Dam Effzet Microflex, ciężarek 6g. Na haku nowe przynęty z atraktorem (polish handmade) .3 punkty
-
Dumny z siebie 💪 zabieram z sobą największe przynęty jakie mam , na spotkaniu Jacent tłumaczy i pokazuje swoje skarby , no normalnie szczęka mi opadła , te moje to normalnie mikro jigi 😭 , Jacent oferował każdemu z korzystania z jego arsenału , fajnie jak zwykle było się spotkać po gadać i powędkować , sumy nie brały ? no cóż jak to na rybach 😜 pozdrawiam Wasyl i do następnego 🍻2 punkty
-
Dzięki Panowie za spotkanie, miło było Was zobaczyć i pogadać. Ryby nie dopisały, tak to bywa - ale przez to wędkarskie opowieści robiły jeszcze fajniejsze wrażenie Do następnego spotkania!2 punkty
-
Na świeżo po nocnej zasiadce. O ile za dnia wydaje się, że lato wciąż trwa, o tyle w nocy pogoda wyraźnie daje znać, że jesień już jest. Na łowisku pojawiamy się z synem koło 19:00. Widać aktywność ryb, jednak za późno się rozstawiliśmy i nie udało się skorzystać z tej chwili żerowania. Wraz ze zmrokiem aktywność ryb uległa wyciszeniu a temperatura powietrza poszybowała w dół. Dodatkowo wszystko w kilka chwil pokryło się rosą. Byliśmy przygotowani - bluzy na kilka warstw, porządne kurtki, wygodne fotele i koce do przykrycia. Mimo to ciężko było wytrzymać, szczególnie że przez kilka godzin całkowicie nic się nie działo i zestawy pozostawały w bezruchu zarówno u nas, jak i u innych wędkarzy na łwisku. Nagroda za wytrwałość została "wręczona" o godzinie 5:15. Nowy kij w naszej "stajni" - budżetowy, ale naprawdę przyzwoity, JRC contact 3lb,10' - kupiony z myślą o synu, dla którego cięższe i dłuższe karpiówki są jeszcze nieporęczne. Żyłka 0,31. Odjazd równomierny, długi. Zacięcie i ten przyjemny szok - wrażenie że zacięło się nieruchomy ciężki konar. Hol około 10minut, nie było potężnych odjazdów, tylko delikatne cierpliwe przyciąganie ryby, tak żeby minimalizować jej niepokój, co jest jak najbardziej wykonalne z miękkim kijem. Na macie ląduje prześliczny klocek, a po ważeniu okazuje się, że całkiem sporo kg tłuszczu już w swoim życiu zgromadził 14kg. Wykończeni, zadowoleni. Ps. Niestety odpadamy z nocnej ustawki spinningowej. Inne plany rodzinne. Szkoda.2 punkty
-
Witam wszystkich.W środę 9.września 2020r.wędkowałem na stawie komercyjnym.Pojechałem tam bo postanowiłem złowić coś na patelnię.Było dość wietrznie i ryby słabo żerowały,szczególnie karpie i amury.Złowiłem tylko jednego karpia,ale za to złowiłem 13 ładnych karasi.Ryby brały tylko na dendrobenę,żadne inne przynęty je nie kusiły.Pozdrawiam.2 punkty
-
Witam wszystkich.Znowu się spóźniam z opisem mojej wyprawy na rybki,która miała miejsce w dniu 4.września.Łowiłem w swoim stałym miejscu i łowiłem ten sam gatunek czyli leszczyki. Złowiłem ich 37szt.Łowiłem na mady i kukurydzę.Pozdrawiam.2 punkty
-
2 punkty
-
Pierwsze problemy rozwiązane. @peekol i @Ras al Ghuldziękuję za szybką informację o błędach.1 punkt
-
Witam. Niedługo zaczynam swoją przygodę z wędkowaniem, kiedyś ,gdy byłem młodszy to trochę "łowiłem", lecz po kilku ostatnich wypadach zajawka ewidentnie wróciła. Zazwyczaj był to spławik, lecz chciałbym być w miarę uniwersalny, aby móc się przystosować do zbiornika i panujących tam warunków. Na pewno będę jeździć na wiele różnych wód, dlatego nie jestem w stanie określić się, na jakie ryby dokładnie będę polować. Poszukuję dwóch wędek na method feeder, wyczytałem, że najlepiej składanych (interesują mnie wymiennie szczytówki). Wiem, że pewnie zaraz mnie zlinczujecie, ale chciałbym, żeby jedna z nich w jakimś tam stopniu nadawała się do ewentualnej przeróbki na spławik, co by nie kupować czterech wędek na start, a nie zamierzam rzucać tym spławikiem nie wiadomo jak daleko, więc słaby wyrzut przeżyję, chyba, że CW będzie się zaczynać od 10, to zawsze można zarzucić cięższy spławik. Także: 2 wędki na method feeder + kołowrotki i jakieś godne polecenia firmy z żyłką i ewentualnymi potrzebnymi gadżetami. + 1 wędka spinningowa i kołowrotek (nie chcę zakładać osobnego tematu) - nie musi być to jakaś ligowa wędka, raczej okazyjnie, gdy warunki będą sprzyjały, więc budżet bardziej skierowany w te dwie na metodę Budżet w którym chciałbym się zamknąć za wędziska i kołowrotki to około 700-800zł. Za wszystkie uwagi i pomoc z góry dziękuję1 punkt
-
Dziś miała miejsce dość duża aktualizacja forum. Jeżeli zauważycie jakieś problemy, proszę o info.1 punkt
-
1 punkt
-
Pogoda fajna, towarzystwo w dechę, tylko mocno opadająca woda nie wróżyła nic dobrego. Dobrą godzinę pogadaliśmy, przeglądnęliśmy przynęty i gdy się ściemniło, to poszliśmy łowić. Brzegi bardzo śliskie i błotniste. Kilka razy ratowałem się prawie pełnym szpagatem, co przy moim obecnym wytrenowaniu, było nie lada wyczynem;) Do wody leciały różne przynęty, od crawlerów, po slidery, whopper poppery, wirujące ogony, gumy, łamańce i klasyczne woblery. Nic. Nic w tym dniu nie miało prawa tam zadziałać. Tylko Budek się wyłamał z towarzystwa i wytargał ładnego klenia na sumowego woblera. Ten, jak trzeba, to na papierek od cukierka rybę złowi:) Gratuluję Piotrze fajnego klenia. Robiliśmy przerwy na ponowne pogadanki. Trochę o rybach, trochę o polityce, trochę... :))) Zszedłem z wody ostatni po 2:00. Do końca nie było oznak aktywności. Do następnego. Dzięki koledzy za miły wieczór. Pzdr., jaceen1 punkt
-
1 punkt
-
Masz jeszcze okazję , siedzą co najmniej do 2giej 😜 ja niestety o 11 się zawinąłem , jedynie Budek na UL 😂 miał klenia , znając mojego pecha chłopaki na pewno jakiegoś wąsatego wyciągną1 punkt
-
1 punkt
-
Ja ostatnio byłem z bratem i kumplami kilka razy nad wodą w godzinach popołudniowo-wieczornych z nadzieją na jakiegoś sandacza lub sumka ewentualnie bolenia.. Przez 3 wyjazdy zaliczyłem tylko dwie ryby na kiju, w poniedziałek prawdopodobnie spiąłem ładnego sandacza a wczoraj zaliczyłem swojego trzeciego bolenia w tym sezonie.. Wrzucam tylko jedno zrobione na szybko foto z miarką :1 punkt
-
@moczykij - thats the spirit! Szybkiego powrotu do pełni zdrowia! U mnie wrzesień pod znakiem okonia. Obławiam moje ulubione starorzecze i z każdym kolejnym wyjazdem trafiam większego garba. Zaczęło się od maluchów takich do 15cm, kolejny wypad to przedział 15-20, a ostatnie dwa wyjazdy to już większość między 20 a 25 cm a jednemu udało się nawet przekroczyć i miarka pokazała 27cm. Liczę, że tendencja się utrzyma i zaliczę tam 30+ Na łowisku jest też dużo bolenia, który co chwilę daje o sobie znać. Czasem zaczynam od kilku rzutów popperem. Udało się w ten sposób trafić PB. Oprócz tego jedno niezacięte branie i jedno zerwane przy zacięciu (chyba za sztywny kij). 3 brania może nie ma szału ale w przeliczeniu na minuty, które poświęcam na bolenie to myślę całkiem niezły wynik. Niestety nie posiadam odpowiednich przynęt i nie planuję zakupu w tym roku ale już postanowiłem, że w przyszłym boleń będzie wysoko na mojej liście "Most Wanted" i poczynię odpowiednie zapasy. Swoją drogą jakie wobki polecacie na bolenie? Zależy mi, żeby nie schodziły głęboko a najlepiej jakby pracowały tuż pod powierchnią.1 punkt
-
1 punkt
-
Wiem, dawno nie zaglądałem na to Forum, jeszcze dawniej na nim nie pisałem. Teraz, gdy już piszę, to też robię to prawdopodobnie dla wielu z Was w sposób mało czytelny. Nie jest/ nie był to jednak mój wybór, ani moja decyzja. Nie umiem jeszcze o tym spokojnie mówić/pisać, więc tytułem wstępu posłużę się opisem i zacytuję za SORem: "Pacjent przyjęty z urazem klatki piersiowej i kręgosłupa doznanych w wyniku potrącenia przez samochód. Rozpoznano złamanie trzonów Th3 i Th4, złamanie wyrostków kolczystych Th4-Th10, złamanie żeber lewych VII-X z odmą opłucnową, krwiakiem opłucnej lewej i stłuczeniem płuca w wyniku wypadku rowerowego (został potrącony przez samochód)" Wracając jednak do tematu - wiem, że wciąż trwa kalendarzowe lato, ale od kilku dni czuję w powietrzu jesień. Nie tylko z resztą w powietrzu. Wystarczy spojrzeć na kąt pod jakim wpada światło przez okno do domu, wystarczy spojrzeć na roślinność za tymże oknem, albo jak ja ostatnio - przejść się lasem i nie usłyszeć kompletnie nic, by pojąć, że to już jesień. Ostatnio na tym właśnie "lesie" w okolicach miejsca zamieszkania sie skupiam. W cudzysłowiu go traktuję, bo nawet jak zaparkuję na jego skaju to spacerując około 2 km wyląduję na skraju przeciwnym. Jednak w aktualnym stanie i przy aktualnych możliwościach ten odcinek w zupełności zaspokaja wszystkie moje "przyrodniczo-wyprawowe" potrzeby. Wczoraj coś się zmieniło. Mimo, że była słoneczna pogoda z lekkim wiaterkiem to coś mi nie pasowało. Wyszedłem na zewnątrz, kilka razy głęboko odetchnąłem i poczułem to. Zapachniało jesienią i zatęskniłem za rzeką. Od wypadku minęło niemal 9 tygodni, powrót do pełni sił ma trwać około 24. Zdaję więc sobie doskonale sprawę w jakim jestem położeniu, na jakim etapie zdrowienia i co w tej chwili jestem w stanie zrobić, a czego nie zrobię na pewno. Jedną z rzeczy, które jeszcze dzień wcześniej należały do tych niemożliwych do zrealizowania był... samotny, czy może raczej samodzielny wyjazd na ryby. Tym razem poczułem taki zew natury, że byłem gotowy stawić czoła niemożliwemu. Pojechałem, a biorąc pod uwagę fakt, że w planie miałem (o ile w ogóle dojadę) jak najbardziej oszczędny tryb przemieszczania się i machania przedramieniem, musiałem sobie to wszystko dokładnie poukładać. Znalazłem więc miejsce, gdzie kiedyś widywałem się z okoniami, a jednoczesnie takie, gdzie mógłbym wygodnie usiąść na ziemi, co przy aktualnym, wysokim stanie Odry też nie było z góry możliwe do przewidzenia. Niemniej się udało takowe znaleźć. Pozycja spinningisty w wielkim skrócie wyglądała tak, że siedziałem na ziemi po turecku, zarzucałem przeważnie w kierunku otwartej wody (bo o precyzji póki co lepiej nie mówić), zamykałem kabłąk i czekając aż przynęta opadnie opierałem dolnik o udo i prowadziłem przynętę obracając korbką przy użyciu prawej ręki czyli przy użyciu mięśni (mniej poszkodowanej) strony ciała. Jakoś to nawet szło, choć po 2-3 rzutach, musiałem odpocząć, wyciągnąć się na trawie i popatrzeć w niebo. To z resztą też było miłe. Z czasem znalazłem inna wygodną pozycję w której między rzutami mogłem w miarę wygodnie obserwować wodę i planować co zrobię (gdzie rzucę) za chwilę. Cały mój pobyt na wodą trwał około 2 godzin, z czego zdecydowana większość czasu została spożytkowana na obserwację nieba, czy wody. Niemniej wreszcie poczułem coś czego nie czułem od miesięcy. Woda i przyroda wokół, w ręku kij a na jego końcu branie, a nawet dwa brania i dwa okonie w ręku! Mimo, że niewielkie to sprawiły mi w tej chwili więcej radości niz czterdziestaki rok temu o tej samej porze. Po prostu cieszę się, że ŻYJĘ - co wielu (w tym lekarzy) uznało za cud. P.S. Korzystając z okazji - może wykreślcie mnie z listy GP. Od początku drugiej tury i tak nie wędkowałem. Wczoraj był pierwszy raz, a widząc na co mnie stac łatwo przewidzieć, że prawdopodobnie nie zaistnieję czynnie w tej zabawie, więc po co mam się ciągnąć na końcu jako jedyny niepunktujący1 punkt
-
Była dogrywka. Nad wodą jestem o podobnej porze, gdzieś około godz. 22:00. Stan rzeki trochę wyższy niż poprzednio. Będzie jeszcze trudniej. Jeżeli już jestem, to co mi pozostało? Motam sprzęt, wiążę streamera od Jarka. Łowił poprzednio, to nie będę zastanawiał się nad wyborem. Nurt jest dość silny, to potencjalny hol będzie emocjonujący. Skoncentrowałem się na niewielkim obszarze, by go dokładnie obłowić. 20 minut. Mija około 20 minut i mam pierwsze lekkie trącenie. Nie jestem pewien, czy to była ryba, czy spływające zielsko. Kilka rzutów w to samo miejsce i już wiem, że to mógł być on... Już jestem szczęśliwy. Branie tym razem było zdecydowane. Takie fajne puknięcie w kija. Hol odbył się bez niespodzianek. Streamer siedział pewnie. Bezzadziorowy hak ułatwia szybko odzyskać przynętę. Ryba wraca do wody. Suszę streamera i nie zmieniając stanowiska, wydłużam linkę. Rzucam do miejsca, gdzie wcześniej zebrał coś z wierzchu prawdopodobnie kolejny sandacz. 20 minut Mija kolejne dwadzieścia minut. Pstryk! Odruchowo lewą ręką błyskawicznie ściągam linkę. Czuję już pulsujący ciężar. Mam więcej linki do zwinięcia i hol będzie dłuższy. Na brzegu ląduje sandacz podobny rocznikiem. Mało z muchówką teraz chodzę i taki wypad jest bezcenny. Noc i nocne drapieżniki potrafią w pamięci zostawić ślad na bardzo długo. 80 minut. Zmieniam brzeg. Ustawiam się, by dobrze widzieć, co robię. Miejsce wielokrotnie dawało mi tam ryby. Może teraz też dopisze szczęście? Kilka razy spławiam streamera, aż w końcu dobieram najlepszy kąt, pod jakim linka nie robi dużego "balona". Zanim przeszedłem na drugą stronę rzeki i trochę pomachałem, minęło ponad godzinę bez brania. Tym razem dobrze kopnęło w kija. Na myśl przyszło mi, że może to być kleń. Intuicja mnie nie zawiodła. Zapalam lampkę i widzę fajnego klenia. Trzy brania i trzy ryby. Jest dobrze. Przesuwam się kilkanaście metrów i ponownie dokładnie obławiam miejsce. Z każdym rzutem staram się wydłużać linkę, by streamer płynął innym torem. Tym razem branie psuję. Nie dociąłem z ręki i ryba w moment się wypina. Robię znowu kilka kroków wzdłuż opaski. Systematycznie kładę linkę na wodzie. Suszę muchę co jakiś czas w chusteczce. Zostało niewiele czasu do powrotu. Zatrzymuję się w ostatnim miejscu. Tu dość często miałem brania. Brodziłem tam i prawdę mówiąc, nie wyczaiłem, o co chodzi, że tam ustawiają się sandacze. Żadnych górek, dołów, kamieni, nic szczególnego z mojego punktu widzenia. One jednak lubią się tam ustawiać. I nie pomyliłem się. 20 minut. Od złowienia klenia minęło kolejne dwadzieścia minut. Dobrze wyczuwalne kolejne pstryknięcie. Kij dobrze się wygina. Nurt pomaga rybie i dobrze odpiera hol. Nie na długo. Mam na brzegu czwartą rybę. W zasadzie tylko na przybrzeżnych trawach, by wypiąć przynętę i koleś wraca do wody. Może jeszcze w tym sezonie wybiorę się na nocne sandacze na muchę. Trzeba czekać na lepszą wodę. Przy tym stanie trzeba często przerzucać i łowienie staje się męczące. Zbyt męczące. Woblery lepiej się sprawdzają. O tym może innym razem?;) Wędka, kołowrotek i linka jaką używałem jest w klasie #5/6. Przypon z jednego kawałka fluorocarbonu o długości 1 m i średnicy 0,27 mm. 👊 👊 👊1 punkt