Dla mnie osobiście jedną z najbardziej dołujących spraw na rybach są straty przynęt w wyniku zaczepów. Nie cierpię tego. A jeszcze jak się zdarzy, że urywam nową przynętę w pierwszym rzucie... A tak się zdarzało.
Przynęty powierzchniowe są dla mnie prawdziwym objawieniem. Niby zawsze wiedziałem, że są takie i nawet miałem jakieś poppery, ale brakowało mi wiary w ich skuteczność. Co prawda łowiłem na smużaki, ale kojarzyły mi się raczej z drobnym kleniem. Historie z tego forum, a zwłaszcza to co niestrudzenie przekazuje @jaceensprawiły, że postanowiłem się do przynęt powierzchniowych, a zwłaszcza do chlapaków, przyłożyć.
I to jest to. Dla mnie bomba. Kontrola prowadzenia,widowiskowe brania i praktycznie zero strat. I do tego zacząłem łowić ryby w większym rozmiarze 😀
Wiem, że w naszym klimacie pewnie za dwa miesiące skończy się sezon na chlapanie. Ale do końca września będę łowił wyłącznie na powierzchniowce.