
-
Liczba zawartości
5 469 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
822
Zawartość dodana przez jaceen
-
U mnie klenie jakby się poprzestawiały. W miejscach, gdzie ostatnio je łowiłem, teraz jest ciężko. W czwartek znalazłem w ostatniej chwili główkę, na której miałem w 30 minut małe szaleństwo. Złowiłem dwa klenie w granicach 40-45 cm. Dwa po szaleńczych odjazdach wypięły się. Jakiegoś szaleju się najadły, bo pruły jak motorówki i nie szło ich zatrzymać. Trochę żartuję, ale dawno nie szalały mi tak na wędce. Między tym wszystkim było jeszcze z pięć brań. Cóż, znowu odezwał się mój zły nawyk, czyli niesprawdzanie kotwic po konkretniejszych rybach. Okazało się przy zwijaniu sprzętu, że grot jeden ułamany i jeden został odgięty po jednej z szaleńczych ucieczek. Łowiłem na woblery Lovec Rapy Humpy3. Kiedyś miałem kilka sztuk z tej firmy i dobrze je wspominam. We wtorek łowiłem tylko na smużaki i po zmroku Krakuskami. Trafiłem podobnego:) Odra w granicach miasta. 👊
-
W wędkarstwie nie ma złych godzin:) Każda godzina nad wodą jest dobra;) Jeżeli masz możliwość jednak zostać dłużej, to spróbuj. Warto zrezygnować z tych wcześniejszych kilku na poczet jednej lub dwóch przed i po zachodzie słońca. Wtedy potrafią pięknie pokazać się przy powierzchni. I ogólnie, jakby aktywność się zwiększała. Gdy przyjdą upały, to pogoda, jakby sama wymusi takie podejście:) Jest taki stary sposób na sprawdzenie aktywności kleni z powierzchni. Robię to do dziś. Wystarczy ze sobą wziąć kawałek chleba i co jakiś czas wrzucić kilka skórek, niewielkich, by dużym kawałkiem nie odciągnąć od stanowisk tych spodziewanych się okazów. Gdy będą aktywne, już na dobre, to nie oprą się takiemu smakołykowi. I w ten sposób możemy ustalić dokładnie miejsce jakiegoś stadka. Wtedy pozostaje cichutko podejść i próbować np. ze spinningiem. Jeżeli jeszcze się nie podnoszą do spływającego chlebka, to tak samo próbuję, ale na lekką gruntówkę. Na haku kawałek skórki chleba z ciężarkiem 5-10g i odwiedzam stanowiska na kilkanaście minut. Trzeba to robić wielokrotnie, a nawet przez lata. Jeżeli poznaję jakiś odcinek rzeki, to staram się dokładnie go obławiać, przerzucając zestaw co kilka minut, lub delikatnie podciągając, by w ramach jednego rzutu przynęta znajdowała się w kilku miejscach. Ten sposób jest fajny, bo to jest łowienie dość aktywne i sporo wody można za jednym razem „obmacać”. Jeżeli jakaś miejscówka regularnie dawała rybki, a ze spinningiem tam sobie nie radziłem, to było właśnie powodem, by się tam dłużej zatrzymać i pastwić nad różnymi woblerami, sposobami, głębokościami i w końcu nad modelem konkretnego wabika. Wcześniej czy później pojawiały się brania i wędkarstwo stawało się trochę łatwiejsze, również w innych miejscach:) Tu piszę w kilku zdaniach, co i jak, ale ten proces jest o wiele dłuższy. Całkiem przyjemny, ale dłuższy. W tym nie ma cierpienia. To czysta przyjemność rozpracowywać „swoje” rewiry👊
-
Cześć. Nie przypominam sobie, by od połowy marca wracać na zero. Zawsze były brania. W najgorszym przypadku kończyło się, jeżeli chodzi o skuteczność, na holu jednego klenia. Kwiecień nie wygląda gorzej. Rozochocony wynikami łowiąc na woblerki smużaki, myślałem, że podtrzymam passę. Pogoda popsuła całą zabawę. Niestabilne warunki z silnym wiatrem nie służyły smużeniu. Musiałem wybierać miejsca osłonięte od silnych podmuchów, a na (prawie) stojącej wodzie nie miałem dobrych doświadczeń z kleniami. Uzbrojony w intuicję i jakąś tam względną wiedzę, spędziłem trzy wyprawy na jednym z wrocławskich kanałów. Największą koncentrację wykazywałem pod koniec dnia. Starałem się być przynajmniej 1,5 godz. przed zmierzchem. W tym czasie ryby zaczynały aktywniej pojawiać się przy powierzchni. Ostatnimi czasy łowienie przy gruncie i w toni jest mi obce. Zacząłem od przynęt, jakie sprawiają mi w łowieniu największą przyjemność i najlepsze efekty. Do wody leciały woblery o bardzo małym zanurzeniu dające się prowadzić tuż pod powierzchnią. Jeżeli pogoda pozwalała na nocne łowy, to zostawałem jeszcze i przechodziłem na wodę o wyraźnym uciągu. O klenie 40+ niestety jest trudno. Może wśród kilku przegranych walk był większy, ale to tylko domysły:) Dla zresetowania od Odry, w piątek wybrałem się na Ślęzę. Początkowo podszedłem do rzeczki z lekceważeniem. To był efekt udanych odrzańskich podchodów. Dobrze się tam wiodło, to czmu nie tu?:) Przeliczyłem się i trzeba było zmienić podejście. Poziom wody był lekko podniesiony. Dawało to możliwość przeprowadzanie woblera nad przytopioną roślinnością. Jednak wszystkie kombinacje były bezskuteczne. Podejście od "ogona", spławianie w poprzek i prowadzenie w toni pod nurt, wszytko dawało w rezultacie wielkie zero. Dopiero prowadzenie nad przybrzeżnymi zalanymi trawami otworzyło wynik. Sprawdził się w tych warunkach wygrzebany parę dni temu z kosza przecenionych przynęt za 9 zł:) wobler Mistrall Fantom Floater 3 cm/0,2-0,5 m. Łowiłem nim naprzemiennie z woblerem Huntera Instynct 4. Jak to na Ślęzie bywa trafiły się całkiem małe kleniki, ale kilka 30+ też się pojawiło. Było miło:) 👊
-
Ostatnio obskakuję rzeczne ostrogi i kamieniste opaski. W żadnym wypadku, ale to w żadnym, nie wciskam się na ostrogę w pierwszej kolejności. Praktycznie, to mógłbym w ogóle tam nie wchodzić. Obławiam napływ i zapływ. Do szczytu ostrogi podchodzę, gdy pozwalają warunki. Jak jest spokój, to można je dorwać dość blisko w wodzie po łydki. W niedzielę było zimno i kręciło się sporo ludzi. Przez długi czas byłem bez brania. Dopiero później, gdy się towarzystwo zaczęło ewakuować do domów, to coś drgnęło. Na początek osę zebrał kleń 47 cm. Później doławiam mniejszego na żuka. Po zmierzchu mam energiczne branie. Niestety ryba się wypina. W kolejnym miejscu łowię jeszcze klenia 45 cm. Na odchodne uderza jeszcze jeden pod 40 cm. Zamieniam 39 na 47. 1. jaceen 45+47+46 = 138 2.MarianoItaliano85.... 3. RSM 46+0+0= 46 4. Marienty 30+32+49= 111 5. RafalWR 48+50+44=142 👊
-
Niedziela 03-04-2022 Nie było łatwo. Dość chłodny dzień. Był moment, że lekko prószył śnieg. Do południa były zawody spinningowe, a w niedzielę, na dokładkę jest mnóstwo spacerowiczów z pieskami i dziesiątki kilogramów kamieni wrzucanych do wody przez dzieci. Przychodząc na ostrogę, nie wiadomo, czy wcześniej taka zabawa się odbywała. Kilka główek przeszedłem bez żadnego brania. Dobrałem na ten dzień dwa smużaki. Jeden w jasnych pastelowych kolorach i drugi czarny ze złotymi akcentami. Po godzinie mam pierwszą próbę zgarnięcia osy. Powtórka nastąpiła po trzecim rzucie. Ładny i waleczny kleń 47 cm dał się oszukać. Później dołowiłem mniejszego na żuka i jeszcze dwa po zmroku na woblera Krakuska (45 cm, 40 cm).
-
Koniec marca miałem bardzo ciekawy. Dużo się działo i złowiłem dużo kleni. Nie były to oszałamiające okazy, ale w marcu na smużaki nie ma co się spodziewać rekordów. We wtorek miałem kolejny dzień z wieloma akcjami. Już maiłem zmieniać na inną osę, ale po szóstym braniu melduje się kleń. Później już było lepiej i ryby lepiej zagryzały owada. Wieczorem jeszcze dołowiłem parę rybek na Rapalę5. Do tabeli niestety nie było rozmiarów 40+. Czwartek powtórka. Pogoda zdecydowanie odmienna. Zimno, pochmurno, wiatr, brakowało tylko śniegu. Wybrałem na te warunki, w mojej ocenie, najbardziej odpowiednią osę. Po pierwszych rzutach wkradło się małe powątpiewanie, ale pierwsze branie to zmieniło. Konsekwentnie zostałem przy tej przynęcie i łowię na nią do końca. Kilka rybek uwalnia się po pierwszych zrywach, dwie doprowadzam pod nogi, a kolejne dwie wypinam na brzegu. Zamiast śniegu zaczął padać deszcz. Nie był bardzo upierdliwy, to zostałem jeszcze na wieczorne łowienie. Już był prawie zmrok i poczułem mocniejsze łupnięcie w Krakuska. Chwila mocowania i wiem, że tego klenia trzeba będzie zmierzyć. W końcu trafiam fajnego 45 cm i to w miejscówce dobrze mi znanej i lubianej. Długo się nią nie nacieszę. Powoli zarasta krzakami i coraz trudniej jest mi operować tam przynętami. Później mam jeszcze cztery brania. Tylko jedno z nich skutecznie zacinam. Życzyłbym sobie takiego marca rok w rok. Zamieniam 37 na 45. W ten sposób osiągnąłem założone sobie minimum, czyli 130 pkt. 1. jaceen 45+39+46 = 130 2.MarianoItaliano85.... 3. RSM 46+0+0= 46 4. Marienty 30+32+49= 111 5. RafalWR 48+50+44=142 👊
-
Krótkie podsumowanie marca. Początek miesiąca obiecujący. Nastawiłem się wyłącznie na klenie. Łowiłem na przemian lekką gruntówką i spinningiem. Drugiego marca miałem szczęście i łowię na pieczywo cztery ładne ryby, klenia, płoć i dwa duże krąpie. Później było gorzej. Dziwne, że gruntówka przestała przynosić efekty, a lepiej radziłem sobie ze spinningiem. Wychodzi na to, że miesiąc zakończę z największymi kleniami w rozmiarze 50 i 46 cm. Druga część miesiąca, to większość wyjść spinningowych. Starałem się być nad wodą w końcowej fazie dnia, by jeszcze chwilę spróbować po zmierzchu. Czy na Ślęzie, czy na Odrze, tu i tu nie mogłem narzekać. Koniec miesiąca sprzyjał do sięgnięcia po...smużaki. Tak, tak, właśnie po przynęty smużące, które co niektórzy wędkarze polecają innym i sami ograniczają się do łowienia w miesiącach wyłącznie letnich. Miesiąc uważam za udany. Było kilka fajnych chwil z gruntówką, również nocne podchody wniosły trochę emocji, a na zakończenie udało się połowić smużakami, którymi w poprzednim sezonie nie łowiłem prawie wcale. Z przynętami smużącymi bywa różnie. Część ataków kończyła się na pusto. Może wśród nich był ten rekordowy kleń?🤔 👊
-
Co tu się dzieje? Nocne spinningowe klenie biorą górę nad klasycznym feederem, czy też spinningiem za dnia:) Żeby nastała jakaś równowaga, to starałem się ostatnie dwa wyjścia łowić smużakami w dzień;) Klenie dość fajnie reagowały i wracałem zadowolony. Pierwszym razem tylko na smużaki złowiłem dwa, a drugim osiem. Brań było więcej, ryb też więcej, bo sięgałem też po klasyczne woblery. Klenie z Odry🎣 👊
-
Gdyby komuś brakowało pomysłu, co zrobić w weekend, to polecam sięgnąć po swoje najlepsze smużaki i zapolować na klenie ustawione w już letnich stanowiskach. Sprawdziłem to w czwartek na Odrze w granicach Wrocławia. Duże zaufanie mam do swoich czarnych os i taka właśnie królowała i była chętnie atakowana. Jak wiadomo ze skutecznością na smużaki bywa różnie:) tak było i tym razem. Z kilku brań sukcesem zakończyły się dwa. Obecnie na matę pójdą tylko te, które dadzą mi punkty w granicach 45. Chciałbym zakończyć naszą rywalizację przekraczając 130 pkt. Zostałem jeszcze na łowienie wieczorne. Było również ciekawie. Brań miałem podobną ilość. Jeden ładny kleń po krótkiej walce wypina się. Z tych kilku kolejnych dwa udaje się wyholować. Przynęty sprawdzone u mnie od lat, czyli Krakusek i Instynct. 👊
-
Po kilkudniowej przerwie wróciłem do Ślęzy. Miałem niecałe dwie godziny za dnia. Łowiłem na pieczywo. Kilka brań i trzy klenie +/- 35 cm ląduje na brzegu. Po zapadnięciu zmroku w ruch poszły woblery, a konkretnie Instynct3. Miałem znowu trzy fajne brania, ale tym razem wyjęty tylko jeden kleń. Sporo życia w wodzie było widać. Nie wszędzie. W niektórych specyficznych miejscach;)
-
Nie jest łatwo. Do mnie docierają tylko narzekania, że nie biorą:) Sam się dwoję i troję, by z wody nie schodzić na zero. Pstrągów nie łowię, okoniom dałem odpust, zębate udaje się omijać i pozostało tylko za kleniami się uganiać. A kto poznał tę rybę, to wie, jaki to trudny i przebiegły przeciwnik;)
-
Trzy osoby na rybach, to tłumy:))) W sobotę miałem przerwę. A w niedzielę nie mogłem się doczekać, by sprawdzić, czy wcześniejsze złowione klenie wieczorową porą, były krótkim przedwczesnym epizodem, czy ustawiają się już na znanych mi miejscach. W ciągu dnia miałem kilka takich niby trąceń, przesunięć linki. Coś pukało woblery, ale moja reakcja była chyba zbyt nerwowa i kończyło się na pusto. Gdy zapadł zmrok, to mi pomogło wyczekać na konkretne łupnięcie. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że ten kleń wystawiał moją cierpliwość na najdłuższą chwilę w mojej spinningowej karierze. Ile to trwało, nie jestem w stanie określić, ale trwało to długo. Podrzuciłem "Krakuska" na kilkanaście metrów w kierunku ostrogi i powoli zacząłem zwijać linkę. Woblera sprowadzałem lekkim łukiem na szczyt główki z wysoko uniesioną wędką. Wcześniej łowiąc ze szczytówką opuszczoną do wody, nie było brań. Pomyślałem, żeby poprowadzić woblera nad rybami, a nie pod nimi. Na wodzie pojawiały się smużki, jakieś ruchy ryb, to wypadałoby tak im zaprezentować przynętę. Nie zdążyłem dobrze ustawić się na nogach i poczułem delikatne puk. Przynajmniej przez dziesięć sekund coś podgryzało i skubało woblera. Cierpliwość została wynagrodzona. BUM! Kopnęło w wędkę i sygnał poszedł aż po łokieć. Trochę poszalał. Jednak na zbyt dużo nie pozwoliłem. Trochę miałem zbyt mocno dokręcony hamulec. To się okazało po obejrzeniu kotwic. Przyzwoity kleń 46 cm ląduje na macie. Później doławiam jeszcze jednego mniejszego. Po zmianie miejsca mam jeszcze jedno puste branie. Niedziela udana:) Wymiana 36 na 46. 1. jaceen 37+39+46 = 122 2.MarianoItaliano85.... 3. RSM 46+0+0= 46 4. Marienty 30+32+0=62 5. RafalWR 48+50+42=140 👊
-
Piątek i znowu Odra. Niezwykle trudno o brania. Jeden kleń wystartował do Pixela w momencie, gdy woblera wyjmowałem z wody. Aktywnych powierzchniowo ryb, było zdecydowanie mniej. Dzień wcześniej oczy się cieszyły od fajnych spławów. Ponownie zostałem zapolować na nocnego klenia. Straciłem nadzieję na cokolwiek. W ostatnich 10 minutach zmieniłem jeszcze miejsce i jednak szczęście się uśmiechnęło. Krakuska o godz. 20:32 chciał zjeść klenio, taki w rozmiarze 39 cm. Miejsce, które ostatnio uważałem za "wypalone" daje rybę i wraca nadzieja na kolejne. Wymieniam 32 na 39. U mnie taki wynik kiedyś dało radę wykręcić na Ślęzie;) 1. jaceen 37+39+36 = 112 2.MarianoItaliano85.... 3. RSM 46+0+0= 46 4. Marienty 30+32+0=62 5. RafalWR 48+50+42=140
-
U mnie też trzeci kleń leci do tabeli. Za dnia miałem trzy wyjścia do woblerów Pixel i Krakusek. Bez zdecydowanego ataku. Nie planowałem zostać na nocne łowienie, ale to pierwsza nocka, kiedy nie musiałem zakładać rękawiczek. Skusiłem się pomacać stare rewiry. Na agrafkę zapiąłem Krakuska5 i po kilku odwiedzonych miejscach trafiam na to jedno konkretne. W ciągu kilkunastu minut mam trzy brania. Jeden, w mojej ocenie około 45 cm wypina się pod ręką. Drugi ląduje na macie ( 36 cm). Trzeci trąca Krakuska i następuje cisza. Zszedłem jeszcze w jedno miejsce. Tam nic się nie działo. Nie wytrzymałem i wróciłem w poprzednią miejscówkę. Może ten niezdecydowany jeszcze raz się ustawił i uderzy w woblera? Zmieniam przynętę na srebrnego Krakusa. W trzecim rzucie jest kopnięcie. Niestety, miałem go tylko przez ułamek sekundy. Kolejne młócenie wody stało się bezcelowe. Początek miałem bardzo słaby. Emocje zaczęły się, gdy zbliżał się zmierzch i nastała noc. 1. jaceen 37+32+36 = 105 2.MarianoItaliano85.... 3. RSM 46+0+0= 46 4. Marienty 30+32+0=62 5. RafalWR 48+50+42=140
-
Do Ślęzy trzeba mieć cierpliwość. Przedwiośnie nie jest łatwym czasem na wyśrubowane wyniki. Jednak każda ryba z takiej rzeczki daje niezłą motywację. Ostatnio odwiedziłem ją kilka razy i w porównaniu z poprzednim sezonem jest zdecydowanie lepiej. Było kilka mniejszych, a te większe wylądowały w pliku-notatniku;) 👊
-
Galeria przynęt spinningowych własnoręcznie wykonanych
jaceen odpowiedział roman gawlas → na temat → Przynęty sztuczne