-
Liczba zawartości
5 357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
762
Zawartość dodana przez jaceen
-
Jeżeli nie jest tragicznie poskręcany, to przy cięższych przynętach (przy spinningu) może to nie przeszkadzać. Najzwyczajniej pod ciężarem i oporem i tak się rozprostuje. Jeżeli jednak nie ma się zaufania do takiego skręconego przyponu, to ja nie walczę już jakimiś cudownymi sposobami, tylko centymetr po centymetrze podginam w palcach (w zasadzie na paznokciach;) O ile się da i w jakim stopniu w mojej cenie nie będzie robił problemów. Trzeba kilka do kilkunastu minut poświęcić się tej zabawie i można przywrócić do przyzwoitego stanu. Te wolframowe stosuję krótkie, bo mniej przy nich zabawy:) Gdy raz się już skręci, to częściej rozprostowuję, aż w końcu mówię dość:) Jeżeli ta przypadłość denerwuje, to warto zastanowić się nad zakupem przyponów stalowych surflon lub z fluorocarbonu o odpowiedniej grubości do samodzielnego montażu i gotowe do użytku od ręki.
-
1. RafalWR - 67 + 88 = 155 2. oldBolo 62 + 52 = 114 3. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 Po dłuższej przerwie bez wędek. Wczoraj wybrałem się po 21:00 w stronę Sępolna i Biskupina. Cztery godziny wypatrywania, kręcenia się po brzegach i wielkie rozczarowanie. Pogoda dla mnie, jak marzenie. Front z ciepłym powietrzem. Przyjemnie ciepło. Już dawno nie byłem tak zawiedziony.
-
Dlaczego?🤔 Możliwe, że ten okaz 67 cm będzie nie do pobicia, ale ten 88 bez wątpienia tak😂
-
I mamy kolejne 300 pkt przekroczone👍 Ciekawe ilu jeszcze podoła? Patrzę na swoje wyniki, to w zasadzie powinienem korzystać z sytuacji i cisnąć ile się da, by dla potomnych;) zrobić jeszcze lepszą średnią. Pomyślałem o średniej 40, ale musiałbym złowić trzy okonie po 46 cm. Po pierwsze, nigdy takich nie łowiłem, ba, nawet na żywo nie widziałem:) Po drugie, sama myśl, że jeszcze w tym sezonie mogę złowić coś większego od 34 cm, to zakrawa na science fiction😅 A po trzecie, ja nie jestem dobry w gumkach i trzeba by coś nad tym pomyśleć;)
-
Mnie to nie przeszkadza. Przynajmniej będzie co gonić. A średnia wyjdzie powyżej 75. To nie przelewki i sporo czasu trzeba sandaczom poświęcić, by się zbliżyć do tego wyniku. RafalWR, jak nie masz oporów, to popraw tabelę, a nam pozostaje dociągnąć do Ciebie;)
-
Tu nie chodzi o rozliczanie co do milimetrów. Pisałem o tym na początku. Wczytajcie się;) Też mam wędki z naniesionymi znacznikami i odczytuję długość złowionych ryb najczęściej w ten sposób. Nie zawsze są warunki na ogarnięcie sesji zdjęciowej w krótkim czasie. Jak nie będzie zaufania, to co my tu robimy?:) Rywalizujemy bez napinki, a przy okazji dzielimy się naszymi spostrzeżeniami. 1. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 2. oldBolo 62 + 0 = 62 3. .. 👊
-
Podpytuję, bo nie widać przynęty i nie wspomniałeś, co i na co:) Każda, mało istotna dla jednych informacja, dla innych może mieć kluczowe znaczenie przed wyprawą na ryby. Z informacji, które docierają do mnie ostatnio, metody stacjonarne są zdecydowanie skuteczniejsze. 🎣👍👊
-
👍💪:) Na białego robaczka?🙂
-
W niedzielę byłem krótko. Wpadłem nad Odrę na niecałe trzy godziny. Łowiłem wyłącznie na woblery. Zresztą nie miałem wyboru, bo nic innego nie wziąłem:) Zacząłem od swoich wystruganych na bystrzyckie klenie i zostałem przy nich do końca. W pierwszych kilkunastu rzutach łowię największego 31 cm. Później biorą zdecydowanie mniejsze i skończyło się na prawie dziesięciu sztukach. Ta miejscówka dałaby mi do tabeli kilka takich fajnych okoni. Może z niej właśnie uda się wycisnąć jeszcze jakiegoś +35?: 👊
-
Nad odrzański kanał zajechałem po 22:00. Chciałem się pożegnać z tymi miejscami w tym sezonie. Jedno jedyne branie i klenik ok 40cm ląduje do ręki. Po północy zmieniam odcinek i z woblerów przechodzę na gumy. Teraz będzie kuszenie sandaczy. Tym razem sprzęt bardziej kleniowy. Wędka travel do 15g i plecionka 0,10 a przynętą była guma Lunker City Shaker 3,25" na główce 3g. W zasadzie była już niedziela:) Pierwsze rzuty dały mi niewielkiego sandacza na rozgrzewkę. Noc była zimna i gdybym nie zabrał rękawiczek, byłbym dawno w domu. Po kilkunastu minutach doławiam drugiego. Do wymiaru brakuje około 5 cm. Cienka plecionka pozwoliła mi tym razem na oddanie dłuższych rzutów. Poprzednio brakowało mi kilka metrów do miejsca, gdzie pokazał się sandacz. Grubsza linka nie pozwoliła mi tam dotrzeć. Teraz guma przelatuje za miejscówkę i umiarkowanym tempem sprowadzam ją na to stanowisko. Kilkanaście rzutów i wyraźne trzepnięcie kwituję zacięciem. Muszę energiczniej odpowiadać, bo kijek jest bardziej spolegliwy i na dłuższym dystansie można branie zepsuć. Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Sandacz połknął całą gumę i bez peana się nie obyło. Pomiar wskazał dokładnie 54,5 cm. Branie było około godz. 0:45. Komplet już mam. Teraz pozostaje ze spokojem szukać tych +60. Jak u Was? 1. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 pkt 2. ... 3. ... 👊
-
Dwa dni wcześniej złowiłem dziewięć okoni. W piątek piętnaście. Na gumki mi nie idzie, to wymyśliłem, że będę łowił na obrotówki. Większość pasiaków złowiłem na złotego Meppsa Aglię Long.
-
Nie było co wstawiać. Ciężko ostatnio. W niedzielę były zawody spinningowe i na 33 zawodników złowiono jednego bolenia, dwa klenie, dwa szczupaki i około pięćdziesięciu okoni. Wychodzi średnia po niecałe dwa okonie na głowę. Zawody były w rejonach, po których się często poruszam. Dwa lata wcześniej było 54 osób. Wyniki niby lepsze, ale więcej startujących i średnia wychodziła podobna.Gdy się ktoś dokładniej przyjrzy rezultatom, to może pomyśleć, że tam nie powinno się organizować zawodów. To teraz coś o październiku. Obserwuję Odrę i nie dowierzam. Nie pamiętam takiego sezonu, gdzie rzeka jest taka cicha. Praktycznie trwa to cały sezon. Może gdzieś indziej wygląda to inaczej? Tam, gdzie ja się kręcę, można mówić o martwicy. Gdzie te przedwieczorne 15 minut boleniowych ataków? Gdzie te nocne gonitwy sandaczy za drobnicą? O kleniach nie wspomnę, bo powierzchniowe zbiórki obserwuję tylko gdzieś na środku rzeki. To nie znaczy, że ryby gdzieś całkiem wymiotło. Są, tylko coś ten sezon taki dziwny. Październik udało się skromnie otworzyć kilkoma gatunkami. Na sam początek skoncentrowałem się na sandaczach. Pojechałem w nocy i zaliczyłem dwa na lekko obciążone gumy. A dwa spady na woblery. To było w sobotę w nocy. W niedzielę zaliczyłem komplet zer. A w poniedziałek wziąłem lżejszą wędkę, kilka kleniowych woblerków, gumek i przypony do bocznego troka. Gdy zajechałem nad wodę, było po 17:00. Pierwsze branie zaliczyłem po dwudziestu minutach. Na Instyncta4 złowiłem okonia. Po dziesięciu minutach mam mocne branie i nie wiem, co mam. Trzepie jak okoń, ale coś wydaje się, że za duże na okonia z tego miejsca. W końcu go widzę i miałem cichą nadzieję, że dołożę choćby centymetr do swojej tabeli. Niestety zabrakło trochę i taki oto pasiasty rozbójnik (33cm) wrócił do wody siać postrach wśród drobnicy. Były też inne, mniejsze okonie, też na Instyncta i na łamanego swojaka. Próbowałem zmieniać woblery i szukałem tego najskuteczniejszego. Największą rybą dnia okazał się szczupak. Branie jak na szczupaka przystało, było miękkie i początkowo nie byłem pewien, z czym mam zamiar się zmagać. Nie miałem zamiaru dłużej zostać. Specjalnie nie brałem cieplejszego polaru, aby szybciej zejść z wody. Ale co miałem zrobić, gdy jest taka ciepła noc? Żal. Zakładam nocnego łamanego "duszka" i po cichu liczę na klenia lub jazia. Nie minęło kilkanaście minut i sprawdziło się. Delikatne przytrzymanie i wędka wygięła się ponownie. Pochlapało się to coś i stawiałem na 99%, że to będzie jaź. Ten biały, mocno już sfatygowany łamaniec pływa przy powierzchni. Właściwie smuży. Nie da się go zanurzyć w leniwym nurcie. W pewnych sytuacjach jest niezastąpiony. Wcześniej jeszcze miałem bolenia na Instyncta. Po kilku bezrybnych dniach w końcu zrobiło się ciekawie. Oby tak pozostało na dłużej. 👊
-
Są tacy, co w tym sezonie swoje największe sandacze już złowili😀. Tym sposobem można skromnymi pięćdziesiątkami podkręcać atmosferę;) W niedzielę koło "Krokodyl" organizuje zawody, to wybrałem się w nocy, aby w spokoju coś wydłubać. Łowiłem, można by powiedzieć dość dziwnie. Guma Lunker City Shaker 3,25" z główką 3 g na plecionce 0,26 i to wszystko wsparte wędką do 80 g. Nie nie, tu nie chodzi o podbijanie i obserwowanie opadu:) Jest takie miejsce, gdzie Odra ma mocny uciąg, a głębokość często nie przekracza 1 m. Łowię tam, można powiedzieć, że na "przepływankę". Podrzucam gumę powyżej swojego stanowiska i kontroluję jej spływ w toni. Czasami delikatnie podkręcę kołowrotkiem, a innym razem nie robię nic, prócz delikatnych ruchów wędką. Gdy guma ląduje poniżej mojego stanowiska, to praktycznie nic nie trzeba robić, tylko czekać na moment wyraźnego trzepnięcia w wędkę. Ta wyraźna różnica "cw" wędki nad gramaturą gumy z jigiem jest po to, żeby wyraźnie poczuć branie w ręce, a nie obserwować szczytówkę i odczytywać na niej brania. Dodatkowo potrzebuję tam solidniejszej wędki, by miała zapas mocy na szybkie holowanie ryby z bystrza. Przy podwyższonym stanie nurt jest silny i w zasadzie każda ryba solidnie testuje sprzęt. Zaczynam od sandacza 53 cm. Był jeszcze jeden mniejszy. Obydwa na Lunkera. Miałem jeszcze dwa brania na woblera z opaski, ale nie wcięte. Ryba złowiona około 22:35. Kto da więcej? 1. jaceen ---- 53 2. .... 👊
-
Lej po lipieniowej jętce, już mnie nigdy nie opuści😅 Do następnego👍👊
-
A co tam, dziabnę nawet dwie:)))🙃
-
Zanim zaczną pojawiać się w wątku nasze zdobycze, chciałbym zachęcić was do wyznaczenia sobie jakiegoś zadania. Żeby zrealizować je teraz, lub w najbliższym czasie. Mnie też to dotyczy i wiem, jak to jest. Idąc nad rzekę, przeważnie chcę wrócić zwycięskim. Nie dopuszczam myśli, że mogę wrócić na tzw. zero, bez brania. Są jednak takie chwile, że szukam czegoś dla siebie nowego. I tu muszę uzbroić się w cierpliwość i zdaję sobie sprawę, że może sporo czasu upłynąć, zanim pojawią się pierwsze sukcesy. Inaczej mówiąc, zacznę łowić ryby. __________________________________________________________ Nocne sandacze na muchę. Night fly zander. Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera. Jest tego tyle w Internecie, że nie sposób przeoczyć. A może kilka zdań napisać o łowieniu sandaczy sprzętem muchowym? Mało jest informacji, mało artykułów, które mogłyby pomóc wędkarzowi w zdobyciu kolejnej „harcerskiej sprawności”. Nie będę wskazywał, jaką wędkę do tego przeznaczyć. Czy to będzie #6, czy #7 lub #8 ma mniejsze znaczenie. Miejsca, rodzaj łowisk i przynęty zweryfikują, co najlepiej nam będzie odpowiadało. Ważniejsze jest, czy w danym miejscu, gdzie chcemy łowić, są sandacze. Tu przydaje się doświadczenie spinningowe. Ja właśnie na tym bazowałem. Wybrałem kilka miejsc, w których szukałem ich na woblery i gumy z lekkim obciążeniem. Łowiłem je w strefie powierzchniowej i to sprawiło, że mój muchowy zestaw miał pracować podobnie. Koncentrowałem się na rzece i odrzańskim kanale o wyraźnym uciągu. Z racji, że nie mam umiejętności wykwintnego wywijania linką, zdaję się na rzeczny nurt. On w zasadzie robi za mnie najważniejszą część, czyli prezentację spływającego streamera. Miejsca, w których łowię, to proste odcinki rzeki z płytkimi odcinkami, z jakimiś wypiętrzeniami dna, lub w pobliżu kamienistej opaski tworzącej kilkumetrową przybrzeżną półkę. Kolejną rzeczą było, jak je łowić? Czy stosować linki z tonącą końcówką, czy pływające. U mnie sprawa była prosta. Lubię metody powierzchniowe. Stąd porzuciłem myśl o dokupywaniu dodatkowych linek tonących. Chociaż powoli myślę o drobnych zmianach, to jeszcze nie doszło do nich i piszę o przebytych doświadczeniach. Samo łowienie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Przeważnie wygląda to tak, że streamera kładę prostopadle, a czasami niewiele powyżej swojego stanowiska i kontrolując spływ muchy unoszonej przez rzekę, koryguję ją, ściągając ręką ewentualny nadmierny luz. Gdy nurt jest odpowiedni, a mucha przestaje spływać, to pozwalam jej dryfować na napiętej lince, by po chwili krótkimi podciągnięciami ściągnąć wabika do siebie. Głębokość pracy streamerów mieści się w przedziale 0 – 0,5 m. Jest to zależne, czy streamer jest na lekkim haku, czy ma materiały chłonące wodę i jak silny jest nurt. Dobieram je w zależności od warunków w danej chwili. Jeżeli sandacze są aktywne przy powierzchni i dają znać przez ciche ”cmoknięcia”, to staram się dobierać pływające. Jeżeli jest cisza i nie widać ataków, to staram się łowić trochę głębiej. Miejsca, jakie wybieram, nie są głębokie i prowadzenie przynęty mniej niż 0,5 m w zupełności wystarczy, by podnieść do niej sandacza, jeżeli w ogóle w tym czasie tam są. O jakiej porze? W moim przypadku najlepiej odczytuję wodę na przełamaniu dnia z nocą i w nocy. Sandacze wtedy podchodzą w pogoni za rybkami bliżej powierzchni. Demaskują się i odkrywają miejsca swojej stołówki. A wiadomo, że do stołówki wpada się na chwilę, by się najeść i wyjść. Jeżeli znajdzie się takie miejsce, to połowa sukcesu za nami. Reszta to wytrwałość wędkarza. Kolejna ważna sprawa, to oświetlenie. W ciemnościach ciężko cokolwiek poprawnie zrobić. Przeważnie wędkuję w warunkach miejskich przy bulwarach, promenadach, w okolicach mostów i ulicznych latarni. Miejskie oświetlenie pomaga. Nie mówię o staniu pod jakąś lampą, ale rozproszone światło daje komfort panowania nad zestawem. Noce doświetlone blaskiem Księżyca też są sprzyjające. Nie wnikam w takie sprawy, jak ciśnienie, kierunek wiatru itp., które mogą mieć znaczenie na aktywność. To każdy sam musi sobie poskładać, jeżeli w ogóle zwraca na to uwagę. W mniej doświetlonych miejscach dobrze jest być jeszcze za dnia. Trening i sprawdzenie jak zachowuje się zestaw, bardzo pomaga. Później łowienie staje się prawie intuicyjne. Po tych próbach wiem, jak może się zachowywać przynęta przy podniesionym poziomie i szybszym nurcie, lub odwrotnie, spowolnieniu i niżówce. Przynęty. Do połowu sandaczy używam niedużych streamerów. Osobiście przekonałem się do Zonkerów w kolorze białym i żółtym. Wszelkie streamery w stylu Baitfish też są dobrym rozwiązaniem na początek przygody z sandaczami. Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Zostawmy nasze ambicje gdzieś daleko za nami i nie myślmy o rekordach. Skoncentrujmy się na pierwszych braniach i systematycznych wynikach. Gdy pojawią się pierwsze złowione ryby i będzie ich na tyle dużo i dojdziemy do wniosku, że czas na coś innego, to wtedy powinno się modyfikować sprzęt i przynęty. Może być tak, że nie ma potrzeby. Mimo wszystko trochę o sprzęcie. Mnie wystarczy przypon z żyłki z jednego kawałka. Długość dobieram do warunków. W moim przypadku nie jest to więcej niż 150 cm. W czasie przewiązywania much skraca się i 80 do 100 cm jeszcze jest sensowne. Średnica przyponu jest zależna od tego, czy chcę łowić tylko sandacze, czy będę starał się złowić klenia lub jazia. Po kilku latach doświadczeń nie schodzę niżej niż 0,22 mm, a górną granicę wyznaczyłem na 0,32 mm. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy w dwóch znanych mi miejscówkach występuje niżówka. Tam mogę zejść z końcowym przyponem do 0,18 mm z dwóch lub trzech odcinków, lub przyponu konicznego dłuższego niż wspomniane 150 cm. Wtedy do wody lecą wyłącznie muchy typu Red Tag, Goddard, Black Zulu itp. i szukam kleni i jazi. Wędka, jaką używam, jest w klasie #6 i to uważam za minimum pod sandacze w moich warunkach. Jeżeli u kogoś są miejsca, gdzie występuje dużo okazów powyżej 60 cm, to proponuję sięgnąć o klasę lub dwie wyżej. Sugestia. Te kilka spostrzeżeń z moich sandaczowych wypraw kieruję do bardziej doświadczonych muszkarzy, którym wywijanie sznurem nie jest obce i sprzęt mają w zasadzie skompletowany. Mimo że radzą sobie dobrze z innymi gatunkami, to może nie mieli okazji, lub nie byli pewni, że można łowić sandacze na muchę. W dodatku w nocy. Można, a w sprzyjających warunkach skuteczniej niż za dnia. W każdym razie ja się jeszcze na dzienne sandacze nie zdecydowałem. Zdobywanie tej umiejętności jeszcze przede mną. Nie polecam początkującym zaczynać nauki muszkarstwa właśnie od sandaczy. Lepiej nauczyć się panować nad linką łowiąc pstrągi, czy klenie i w miarę nabytych umiejętności dopiero podjąć wyzwanie. Łowienie sandaczy na sztuczne muchy jest trudną sztuką. Gdyby było porównywalne lub nawet skuteczniejsze od innych metod, to zapewne informacji o połowach by nie brakowało. Wędkarstwo ma to do siebie, że stawia nam wyzwania. Jednym z nich, dla mnie, było złowić sandacza na muchę. Gdy pojawił się pierwszy, to już poszło dalej i chciało się kolejny i kolejny raz. Teraz zaczynam rozglądać się za następnymi miejscami, w których mógłbym sobie poradzić. Warto mieć w zanadrzu alternatywne rozwiązania. Nie zawsze pogoda, poziom rzeki, ogólnie warunki będą odpowiadały mi i rybom. Z wędkarskim pozdrowieniem i mocnego ugięcia na muchówce. pzdr., jaceen 👊
-
Media donoszą, że okonie się ruszyły, to ja po ogarnięciu spraw szybciutko nad wodę i... klops Gumki i główki 1,5 g, 2 g a nawet 3 g nic nie zdziałały. Dopiero wobler Instynct 4 A.Lipińskiego otworzył mi wrota. Złowiłem kilka okoni w przedziale 20-25 cm. Największy wziął już o zmroku. Niestety trochę zabrakło, by u siebie poprawić tabelę 👊
-
Że tak nieśmiało dopytam, ile taka główka w tym momencie u Ciebie ważyła? U mnie nie pomogło ani 3 g, ani 5 g, a tym bardziej 10 g. W miejscach, gdzie przeważnie pasiaki jakieś wpadały, to w sobotę mogłem o nich pomarzyć
-
Nie podoba mi się ten team
-
Garść informacji znad Odry. Ostatnie wyprawy, to upraszanie o jedno lepsze branie. Brakuje mi dni, kiedy z kilku zepsutych w końcu jakieś kończyłem skutecznie. Do końca miesiąca jeszcze powalczę o suma. Na ich brania nie narzekam, narzekam na swoją skuteczność. Przy okazji odwiedzam swoje sprawdzone miejsca sandaczowe, kleniowe i ostatnio okoniowe. Jak zwykle sięgam po przynęty, które od niedawna zagościły u mnie w pudełku. Jedną z nich jest Headbanger Spitfire. Fajne plumkacze i będą alternatywą dla crawlerów stawiających większy opór podczas prowadzenia. W rzece o przyśpieszonym nurcie dają się prowadzić nie obciążając ręki. Kolejna przynęta, która przypadła mi do gustu, to wobler Dorado Lake 6 cm. Agresywna praca przy niewielkim zanurzeniu. Staram się prowadzić go tuż pod powierzchnią. Dobrze rokuje do mojego stylu łowienia. Woblera dostałem w prezencie. Prócz kleni, które już zdążyły go zasmakować, liczę na sumy. W dalszym ciągu testuję pod siebie gumy ShadTeez Slim Westin’a. Częściej łowiłem kolorem red light i stąd pewnie więcej rybek miało okazję się z nią zapoznać. Jeszcze do sprawdzenia zostało kilka kolorów. Zacząłem powoli myśleć o okoniach. Sprzęt może mało finezyjny, bo 0,16 mm plecionki z drucianym przyponem, taki mało okoniowy, ale gdy się wie, co obok pływa, to jest takie minimum. W ulubionej miejscówce sprawdza się mi uniwersalny pływający Gloog Kalipso 6 cm/4 g NG . Kiedyś sprawdzał się mi przy łowieniu sandaczy. Teraz woblerów sandaczowych mam więcej, to po tego Glooga sięgam przeważnie pod okonie i klenie. 👊
-
Cześć. Mam kolejną propozycję. Poprzednio rywalizacja sandaczowa miała niewielkie zainteresowanie, ale może to się zmienić. Może było to wynikiem późnego startu? Biorąc pod uwagę, że grudzień nie zawsze daje możliwość łowienia do ostatniego dnia, że dni są coraz krótsze, że w ostatnim kwartale roku mamy ważne święta i nie każdy w tym czasie wędkuje, proponuję zacząć współzawodnictwo od najbliższego weekendu, tj. od 18-09-2021 do 18-12-2021. Zasada najprostsza z możliwych, czyli zgłaszamy swoje dwie największe ryby z możliwością wymiany na większe. Suma ich będzie wyznacznikiem naszych miejsc w tabeli, którą będziemy wspólnie aktualizować na bieżąco. Metoda połowu dowolna, zasada „złów i wypuść” mile widziana. I kolejna prośba, żeby to nie wyglądało, że wstawiamy tylko zdjęcia ( niekoniecznie z miarką), ale wysilmy się na kilka zdań o przynętach, rodzaju wody, czy porze połowu. Kilka informacji nikomu nie zaszkodzi, a w przyszłości pomoże na osiągnięcie zadowalających wyników. Ostatnio miałem dobrą passę i złowiłem kilkanaście. Część z nich wymiarowych. Nawet wczoraj złowiłem dwa (większy na zdjęciu). Jest jeszcze ciepło i w moich ulubionych miejscach łowię je na lekko zbrojone gumki 3”-4”/3-5g. Wszystkie wspomniane sandacze łowiłem bez podbijania, ściągając jednostajnie w toni. Znajdą się chętni powalczyć o dobry wynik?
-
24? Będzie więcej czasu na powiadomienia i rezerwację.
-
Od kilku dni, a w zasadzie nocy, starałem się złowić suma. Takiego trochę powyżej…hm, mniejsza z tym. Miałem trzy przyzwoite okazy. Niestety nie miałem szczęścia i się wypinały. Złowiłem chyba kilkanaście takich między 50-60 cm. Niesamowicie ciężki sezon. Ten rok okazał się jednym z trudniejszych, jakie miałem od dekady. Stąd cieszą mnie ostatnie wyniki. Było bez fajerwerków, ale były hole, były brania, były przegrane i wygrane boje. Przy okazji sprawdzałem kilka przynęt, które zagościły w moim pudełku. Zacznę od tego, że raz spróbowałem złowić nocną rybkę z muchówką. Miałem niezły fart. Woda ciągle mało sprzyjająca. Dzień wcześniej wytypowałem miejsce, gdzie mógłbym sobie poradzić. Następnego dnia poziom się zmienił i wszystko uległo zmianie. Szczęśliwie w jednym z miejsc usłyszałem atak ryby. Po chwili była powtórka. Udało się podejść na komfortową odległość i po kilku rzutach streamerem Flash Minnow jest zbiórka i czuję szarpnięcie na lince. Krótka walka i boleń ląduje do ręki. Była godzina 21:30. Łowiłem może dwadzieścia minut i dość szybko udało się zaliczyć nocnego rozbójnika na muchę. Skończyło się na jednym braniu. Muchówka idzie na razie w odstawkę. Może jeszcze w tym roku, przy sprzyjających warunkach po nią sięgnę? Teraz o spinningu. Część czasu poświęciłem cykadom. Zaczynam częściej po nie sięgać. Coraz bardziej mnie przekonują. Kilka akcji było. Szkoda, że bez wykończenia. Jeden boleń, to mała pociecha. Dalsza część, to nocne zmagania z przynętami powierzchniowymi i gumkami. Często sięgałem po Headbanger Spitfire, Strike Pro-Swig Pops, czy po karasia Jaxon HS 5,5 cm/6 g. Sporo się działo a efekty niewspółmierne. Zabrakło ryb o dużym formacie. Jak przywalił konkretny okaz, to jakimś dziwnym trafem szybko akcja się kończyła. Fakt, że w ciągu tych kilku wypraw miałem parę minut ciężkich holi, ale jak wspomniałem, ryby się wypinały. Kolejną przynętą były gumy. Najczęściej sięgałem po Westin Shad Teez, Hypo Teez, czy Lunker City Shaker. Uzbrajałem je w główki od 3 do 5 g. To zależało od uciągu i poziomu wody. Na wyższej i z większym uciągiem 5 g. Ostatnio już tylko 3 g, bo przy niższym stanie zacząłem ocierać się o dno, a to nie było wskazane. Gumami łowiłem, jednostajnie zwijając po szerokim łuku. Brania zdecydowane. Nawet sandacze 30 cm miały całe gumy w pysku i nie trzeba było żadnych dozbrojek. Zresztą nigdy nie stosowałem takiego rozwiązania. Mam jeden, ale to z myślą o szczupakach. Tylko kiedy się na nie wybiorę? Tak, jak w przypadku przynęt powierzchniowych i tu były brania niezacięte. Jednak zdecydowanie było takich mniej. Sezon jeszcze trwa. Liczę na fajny akcent pod jego koniec. Taką wisienkę.
-
Propozycje do zezwoleń na 2022. Interesuje was? https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/224254/60/prace_nad_zezwoleniem_na_amatorski_polow_ryb_na_2022_rok
-
Ten sezon nie daje mi okazji na częstsze sięganie po muchówkę. Odważyłem się ostatniej nocy. Na kanale woda obniżyła poziom i miałem wrażenie, że sobie poradzę. Niestety, to jeszcze nie to. Pod moje łowienie, moje upodobania, taka sytuacja nie sprzyja przyłożeniu się do wywijania sznurem. Łowiłem krótko. Poddałem się prawie po dwóch godzinach. Na pocieszenie udało się skusić fajnego bolenia. Zasmakował w Flash Minnow. Streamera podrzuciłem w miejsce, gdzie zdradził swoje stanowisko. Blisko zalanej kępy traw. Zestaw budżetowy w klasie #5-6 z przyponem 0,30mm długości ok. 1,5 zakończonym streamerem Flash Minnow. 👊