-
Liczba zawartości
5 357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
762
Zawartość dodana przez jaceen
-
Nie jestem tak zdeterminowany, żeby łowić podczas deszczu. Ogólnie źle mi się łowi i nawet podczas przelotnych miałem słabe wyniki. Ogólnie, bardzo mnie denerwuje deszcz, gdy łowię i cały misterny plan wtedy wiadomo co...;) Chyba czas na zmianę miejsca. Mimo że dzisiaj miałem dwie fajne ryby na kiju, to nie udało się ich wyholować. Podejrzewam bolenia i klenia. Okoni złowiłem cztery. Największy około 30 cm. A i jeszcze jeden nietrafiony atak miałem. Też coś fajnego chciało powierzchniowego wtd zgarnąć. Sporo tym woblerem łowiłem i na koniec właśnie na niego wziął wspomniany okoń. BIXLITE 214/2-11g, linka 0,08 mm, Ryobi Ecusima 1000 i powierzchniowe zabawki;)
-
Żeby było to takie proste;) My swoje, mundurowi swoje. Jeżeli prawdą było takie stwierdzenie, to chyba jedna z najbardziej absurdalnych wypowiedzi strażnika, było, że: - Wrocław, to jedna wielka budowla hydrotechniczna i zakaz powinien obowiązywać teoretycznie po całości. Gratuluję w takim razie autorowi tej myśli i gdyby doszło do egzekwowania naruszeń zgodnie z jego myślą, to życzę powodzenia w pozyskaniu chętnych do opłacania składek we Wrocławiu. Nie odebrałem tak tego:) Po prostu odpowiedziałem zgodnie ze swoim przekonaniem. Te zaznaczone miejsca na czerwono są tylko dla mnie. Tak sobie narzuciłem i tyle. Każdy niech decyduje według swojej wiedzy. Nie mam zaufania do np. telefonicznego informowania i wyjaśniania sytuacji, gdzie można a gdzie nie. Dla mnie ważny jest papier, ewentualnie mapa, o której wspomniałem. Taka forma, żeby nie było "pływania" i naciągania interpretacji w przepisach. 👊
-
Dziękuję👊 ______________________ Odnośnie, gdzie można, a gdzie nie można? Dla mnie niezrozumiała jest sytuacja, że Wrocław nie ma dla uczciwych wędkarzy mapy z wyłączonymi odcinkami do wędkowania. Nie chodzi tu o sytuację, gdzie na odcinku kilkudziesięciu kilometrów jest usytuowana śluza, czy inny rodzaj spiętrzenia. W takim przypadku przytulanie się w tym miejscu maksymalnie do obiektu według mnie jest miałkie. Inaczej ma się sprawa we Wrocławiu. Miasto jest poszatkowane kanałami i odnogami Odry. W centrum jest wiele śluz, zastawek, jazów, przepławek itp. Dla urodzonych i mieszkających od kilkudziesięciu lat w tym mieście sytuacja jest niejednoznaczna. Osobiście odpuściłem ścisłe centrum, bo najzwyczajniej byłoby mi wstyd, gdybym został ukarany. Nie mam możliwości ocenić samodzielnie, gdzie można a gdzie nie. Nie mam dostępu do szczegółowych dokumentów, co jest budowlą hydrotechniczną piętrzącą we Wrocławiu a co nie. Gdzie się zaczyna i gdzie kończy? PSR-om jest to na rękę. Łatwy łup. Wyobraźcie sobie sytuację przyjezdnego wędkarza, który chciałby w spokoju i zgodnie z przepisami łowić w centrum. Jak myślicie, parkując w centrum, jakie ma szanse ustrzec się błędu? Na potrzeby SFP Wrocław 2018 w porozumieniu z PSR taka mapa została utworzona https://tinyurl.com/sfe2018wMapa Można? Nie mam pojęcia, w czym tkwi problem, żeby podobna mapa była dostępna na stronie Okręgu PZW Wrocław z uwzględnieniem pozostałych wód w granicach Wrocławia. Średnio ogarnięty gimnazjalista coś takiego by stworzył w ciągu jednej godziny lekcyjnej. Dajcie Panowie z PZW zarobić jakiemuś młodemu człowiekowi na kilka dni wakacji pod namiotem a sprawa będzie miała dobry oddźwięk wizualny dla Związku i z pożytkiem dla zagubionych wędkarzy;)
-
Dzięki. Ostatniego złowiłem blisko m.Trzebnickiego;) Ci, co śledzą wieści znad wody, nie powinni mieć problemu rozpoznać po mozaice z kostki brukowej, które to miejsce:) Musiałbyś uściślić o który odcinek chodzi. Podejrzewam, że kontrowersje wzbudza basen od m.Osobowickiego do śluzy i basen od śluzy do ujścia. Na zrzucie z mapy Google zaznaczyłem te miejsca na czerwono. Tam nie łowię. Również nie łowię w pierwszej części kanału, którą też zaznaczyłem od strony m.Warszawskiego. Wątpliwości mógłby wzbudzać kawałek przed m.Osobowickim (żółta strzałka). Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zakwestionował to miejsce. Most z pionowym dziesięciometrowym filarem ewidentnie oddziela basen przylegający do śluzy. Śluza oddalona jest minimum 150 m. Jeszcze nie spotkałem się, żeby ktoś został upomniany za łowienie w pobliżu mostu. Chyba że się mylę?:)
-
Cześć. Pogoda niepewna, to pojechałem na okonie. W drodze stwierdziłem, że zapomniałem miarki. Jak złowię coś na podmianę, to nie będę miał czym zmierzyć. Znając życie, w takiej sytuacji walnie jakiś kaban i pozostanie tylko pamiątkowe zdjęcie. Woda nie wyglądała ciekawie. Wyglądała "kwitnąco". Z drugiej strony wietrzyłem w takiej zupie szanse na konkretnego garbusa. Wziąłem ze sobą kilka większych popperów i powierzchniowe wtd. Od początku do wody poleciał 7 cm popper. Co do nich, to mam swoje wymagania. Musi pracować według moich upodobań. Ma plumkać, a w gdy mam taką potrzebę, albo raczej okonie, to prowadzę sposobem wtd. Część z nich tak robię, by bez zmiany przynęty można było próbować kusić okonie różnymi sposobami prowadzenia. Spora część sklepowych masowych przynęt niestety nie radzi sobie z tym. Po dwudziestu minutach zacząłem wątpić w jakikolwiek wynik. Zastanawiałem się nad zmianą miejsca. Zacząłem obserwować dokładniej wodę. Zauważyłem delikatne oczkowania. Niewielkie poruszenie w wodzie. Skoncentrowałem się na tych sygnałach i podrzucałem poppera w te okolice. To prawdopodobnie była dobra decyzja. Mogłem oczywiście szukać ryb, maszerując wzdłuż kanału, ale wolałem tego dnia być w pobliżu mostów. Pogoda na pograniczu burz a pod mostem mogłem znaleźć schronienie. Dwa brania zepsułem. Więc pomysł wypatrywania delikatnego podwodnego ruchu w wodzie przykrytej zakwitem był celny. Za trzecim razem mam odprowadzenie. Kolejny rzut. Kilka szarpnięć woblerem w okolicach kępy zielska przynosi atak. To będzie fajna ryba. Od razu pomyślałem o miarce. Kilkanaście sekund walki i pięknego okonia przykładam do wędki, by w domu sprawdzić jego wymiar. Okazało się, że było 32 cm. Wiedziałem, jak postępować, więc z nadzieją na kolejne zacząłem iść w kierunku następnego mostu. W ciągu trzech godzin miałem kilkanaście brań. Złowiłem jeszcze sześć okoni w przedziale 15-20 cm. Wiatr przesunął zakwit bliżej brzegu. Równocześnie uaktywniły się drapieżniki. Połowę czasu łowiłem na woblera wtd. Większość brań miałem właśnie na niego. Miejscami woda wyglądała jak na zdjęciu poniżej. Żeby przy takiej pogodzie jakaś przyducha się nie przydarzyła. pzdr., 👊
-
Myślałem, że w przynętach powierzchniowych będzie mały zastój. Do różnego rodzaju chlapaków , ślizgaczy i plumkaczy nie wiele można dodać? A jednak. Gdy tylko pojawił się na sklepowej półce Headbanger Spitfire, to natychmiast zasilił moje wędkarskie pudełko. Bardzo podoba się mi rozwiązanie osobnego, luźnego „skrzydła” wprawiającego woblera w charakterystyczne plumkanie. Korpus nie jest zespolony na sztywno, jak w innych crawlerach. To rozwiązanie skutkuje inną charakterystyką pracy. Sposobów prowadzenia jest kilka. Warto zaglądnąć na YT i filmy z prezentacją. Do dyspozycji są dwie wersje: - 11 cm/ 17 g - 16 cm/ 55 g Bardzo bym sobie życzył, gdyby w ofercie znalazły się główki rockerhead headbanger, ale w wersji do przynęt powierzchniowych. Przeglądałem i znalazłem tylko do cięższego łowienia w opadzie i w toni 11, 13 i 21 g.
- 105 odpowiedzi
-
- 2
-
Sprawdzam miejsca, w których miewałem fajne efekty. Ostatnio były prawie martwe. Chyba zaczynają tętnić życiem. Sprzęt zabrałem mocniejszy, by ewentualnie poradzić sobie z sumkiem. Jeszcze za dnia próbowałem jigować gumami na 25 g główce. Bez efektów. W nocy do wody poleciał chiński nietoperz. To niesamowite, jak uniwersalna jest to przynęta. Może kiedyś poświęcę więcej czasu, by sprawdzić, jak sprawuje się za dnia. W nocy, w sprzyjających warunkach, potrafi dać niezły popis. A noc z czwartku na piątek była idealna. Uciąg, poziom wody, nawet komary nie były mocno upierdliwe mimo bezwietrznej pogody. Zaczęło się od pięknego klenia. W tym sezonie to największy gagatek, którego udało się złowić (55 cm). Dzięki Larry_Blanka za zdjęcia. Po nim, w odstępach 30-minutowych łowię równie pięknego i dużego jazia. To mój osobisty rekord. Od tej pory będzie wynosił 47 cm. Został mały krok do magicznych pięćdziesięciu centymetrów. Trochę zaskoczyła mnie kolejna ryba. W nocy nie jest to jakaś mega niespodzianka, bo szczupaki łowi się w nocy, ale na tego crawlera jest to pierwszy, o ile pamiętam, jakiego złowiłem. Szczupak +/- 60 cm. I na koniec, to na co liczyłem najbardziej. Trochę rozczarował mnie rozmiar, bo skromny wymiarowy sumek kończy moją nocną wyprawę. Bardzo przyjemny wieczór. Łowiłem w okolicach odrzańskiego blatu. Obserwowałem wodę i przemieszczałem się w niewielkich odległościach w zależności od sytuacji na wodzie. Bywały momenty, że był spokój, by po chwili coś wprawiało w zaniepokojenie ryby. To był sygnał, że mogło coś większego zakręcić się w pobliżu stanowiska. Sprzęt do prezentacji crawlerów stosuję mocniejszy i sztywniejszy, by nie gasić pracy przynęt. Travel SG MPP2 213/20-60 g. Linka 0,26 zakończona przyponem fluorocarbonowym 0,9 mm. Kołowrotek Ryobi Arctica 6000. pzdr., jaceen 👊
-
Spróbowałem i jestem zadowolony. Chciałem sprawdzić miejsca, które niedawno obdarzyły mnie ładnymi okoniami. Łowiłem wyłącznie na poppera ze zdjęcia. Ma on jedną cenną cechę. A nawet dwie. Specjalnie umieściłem oczko wyżej, by można było prowadzić go metodą wtd. Zygzaki są jednak inne niż w wielu innych, którymi łowiłem do tej pory. Popperek robi to subtelnie tuż pod powierzchnią. Czasami zabłądzi w głębsze partie, by po chwili wystawić dzióbek i ślizgać się na ogonie. Zasadniczą pracą jest plumkanie, ale rzadko wykorzystuję tą właściwość w tym woblerze. Rybek dzisiaj było ponad dziesięć sztuk. Największy okoń miał +/- 30 cm. Do tego złowiłem klenia i miałem atak bolenia. Niestety boleń miał strita:) Jeszcze się nie poddaję. Chciałbym podmienić przynajmniej jednego okonia w swojej tabeli. No i teraz wypatruję takiego w rozmiarze 45cm. 👊
-
Rewanż za niedzielę. W poniedziałek pojechałem później. Na miejscu byłem po 22:00. Wybrałem drugi brzeg. W zasadzie odcinek ten sam tylko po przeciwnej stronie niż w niedzielę. Słyszałem wtedy kilka ataków i zdecydowałem poszukać sprawców tego zamieszania. Łowiłem wyłącznie na najmniejszą wersję karasia 7,5 cm/13 g. Po godzinie mam pierwsze branie. Do ręki ląduje kleń. Myślę, że nie miał nawet 40 cm. Gdzie te sezony, kiedy miałem po kilkanaście nocnych kleni z wyprawy? No cóż, taki sezon. Zszedłem kilkanaście metrów niżej i tam mam pierwsze porządne branie. MPP2/60g gnie się wyraźnie. Zapalam latarkę, ale nie mogę dojrzeć jakiej wielkości mam rybę. Wyglądało to na sandacza. Jednak w ostatnim momencie wypina się i w domyśle oceniam go na 60-70cm. Kolejne branie i znowu po krótkiej walce ryba odpada. Trochę się zaniepokoiłem. Sprawdziłem kotwice. Wszystko jest w porządku. Postanowiłem tej nocy pochodzić i obserwować wodę na dłuższym odcinku. Z mapy wyszło, że przeszedłem w trakcie łowienia 4 km. Dłuższy czas nic się nie dzieje, by nagle, przy samym brzegu coś pogoniło sporą rybę. Odległość zbyt duża. Rzucam i pozwalam wpłynąć woblerowi w rejon, wypuszczając linkę. Jest już w tamtym miejscu. Zamykam kabłąk i w tym samym momencie łubu dubu! Piekielny strzał, odjazd i luz. Znowu pech. Trudno. Ważne, że coś się dzieje. Po tym odpuszczam kilkaset metrów i idę na wolniejszy odcinek Odry. W międzyczasie łowię w końcu sandacza. Morale poprawione, to jeszcze kilkadziesiąt minut wydłużam pobyt. Pomyślałem, że jeszcze jedno branie i wracam do domu. Minęło kilkanaście minut i jest dobre trzepnięcie. Kilka szarpnięć i domyślam się suma. Pomyłki nie było. Wąsaty około 100 cm ląduje na brzegu. Nocka wypadła nieco lepiej niż poprzednio. Każde branie było wcięte i z holem. Nie wszystkie brania wykończyłem, ale walka była. Seria karasi z Jaxona sprawdza się u mnie doskonale. Gdy są sprzyjające warunki nad wodą, to sięgam po nie bez zastanowienia. pzdr., 👊
-
Jakoś nie mogliśmy się dogadać na wspólny nocny spinning z wrocławiakami. Coraz trudniej dopasować terminy. W niedzielę udało się spotkać z Larry_blanka i wyruszyliśmy na jeden z odrzańskich kanałów. Celem były sandacze. Byliśmy nad wodą jeszcze za dnia. Dwie godziny łowienia bez muśnięcia. Ryby powierzchniowo prawie nieaktywne. Trudna woda. Na nocne zmagania zmieniłem wędkę. Chciałem być przygotowany na ewentualne branie suma. Przynęty pod niego też wziąłem. Zaproponowałem dość łatwy odcinek, który w przeszłości dał mi kilka fajnych ryb. Prócz sandaczy łowiłem tam przyzwoite klenie, bolenie, no i sumy. Po kilkudziesięciu minutach w okolicy mojego stanowiska coś zamieszało w wodzie. Po chwili ponownie ryby odskoczyły od brzegu. To był dla mnie sygnał, by błyskawicznie podrzucić tam woblera. Raz, drugi i bęc! Ogon przewalił się ponad wodą i już wiedziałem, że mam suma. W dość wartkim nurcie dzielnie walczył. Po kilku minutach zobaczyliśmy, z czym mam styczność. Wstępnie oceniliśmy około 120 cm. W rzeczywistości wyszło niecałe 107 cm. Branie na dwuczęściowego woblera z Azji. U mnie były jeszcze trzy brania i złowiłem jednego sandacza około 45 cm. Wybrańcem był wobler karaś 7 cm firmy Jaxon. Larry_blanka dziękuję za zdjęcia i do następnego. 👊
-
Już odstawiłem. Zbyt silne działanie uboczne🤣 Jeden z cytatów Wędrowycza: 😂🙃👊
-
Ostatnio wędki trochę się zakurzyły. Trzeba strącić pajęczynę. Nad wodą poczułem się lepiej. Spokój. Nocny powiew sprawia ulgę. Za dwie minuty będzie północ. Nie spieszę się. Poprzednio ryby odpalały po godzinie drugiej. Poziom wody dla mnie, taki nijaki. W tym sezonie bardzo trudno zejść nie zerując. Plan jest taki, żeby łowić najdłużej, jak się da gumami. Uzbrajam kilka w rozmiarze 3”+ (Shad Teez, Lunker City, Keitech) główkami 3-5 g z hakiem 5/0. Reszta zestawu w porównaniu do przynęt jest dość toporna. Przypon z fluorocarbonu 0,9 mm dopięty do plecionki 0,26 mm i to wszystko ma pracować na wędce do 60 g? Jak chciałem, tak mam. Nie pierwszy raz to robię, a wiem, co robię. Obserwuję wodę. Pierwsza godzina łowienia i nic się nie dzieje. Nad głową zaczyna latać upierdliwy gacek. Miałem wrażenie, jakby łepek obracał w moją stronę i się na mnie gapił? W końcu wykorzystał chwilę i zawiesił się na wędce. Skubaniec wisi głową w dół i się do mnie uśmiecha! Dodatkowo coś po swojemu gada: - Cyk, cyk, cyk… Wyciągam szyję, nadstawiam ucho i słyszę: - Jacku. Chodź za mną. Pokażę ci dobre miejsce. Tam na pewno coś złowisz. Dobry z ciebie człowiek, to ci pomogę. O mało wędki nie wypuściłem z rąk. Po antybiotykach chyba mózg mi sparciał. Nietoperz zerwał się do lotu. Zakręcił kilka razy i gestem skrzydła zachęcał mnie, by za nim iść. No dobra. Nikt nie widzi, to nie będzie blamażu. Idę. Cóż, to nie wigilia, ale ostatnio tyle czasu spędzałem wśród nietoperzy, że mnie chyba uznały za swojaka. Po kilkunastu minutach powiedziałem sobie, nie, to szaleństwo. Przecież to niemożliwe. Nie dam się omamić. Natomiast gacek do mnie cyka i słyszę cichutkie: - To tu, to tu. Przeleciał kilka razy, muskając łapkami wodę. A niech tam. Nie zaszkodzi spróbować. Podrzucam gumę we wskazane miejsce. Kilka razy zakręciłem kołowrotkiem i ŁUP! Ja nie mogę! Branie! To nie mogło się wydarzyć! A jednak. Sandacz pod wymiar ląduje do ręki. Kłapnął kilka razy pyskiem, jakby chciał mnie ugryźć z niezadowolenia. Wrócił do wody i nawet nie ochlapał mnie ogonem w geście podziękowania. Gacek znowu się pojawił. Zawisł w powietrzu i ponownie macha skrzydełkiem. Posłusznie idę. I tak było pięć razy. Za każdym razem kończyło się braniem sandacza. Brania były zdecydowane i mocne. Szkoda tylko, że rozmiarami nie grzeszyły. Największy lekko ponad wymiar. Pomyślałem, że już wystarczy wrażeń. Zwinąłem wędkę. Podniosłem kciuk do góry, by podziękować. Nietoperz widocznie miał mnie ciągle pod obserwacją. Odlatując, pomachał skrzydłami niczym Boeing. Ot, taka historia. W nocy mogą się dziwne rzeczy przydarzyć. Rzeczy nie do ogarnięcia ludzkim umysłem;) PS Nie czytajcie książek A.Pchilipiuka, bo Jakub Wędrowycz was nigdy nie opuści i marnie skończycie:) Gadające nietoperze, to tylko przystawka, co was będzie czekało. Najważniejsze z tego wszystkiego, że moja echosonda nie zawiodła. Baterii do tego nie trzeba;) 👊
-
U mnie wygląda tak, że najlepiej mi pasuje z 16-17lipca . 17-18lipca dopiero po 22:00, albo jeszcze później, gdzieś po 23:00. Ostatnie słowo ma Wasyl1968. Z jego strony padła propozycja, to czekam na ostateczną wersję. Nic nie stoi na przeszkodzie, by poczekać na pozostałych i dopasować się do większości w innym czasie.
-
A co przeszkadza ustalić dwa terminy? Komu jak pasuje? Na frekwencję z poprzednich lat nie ma co liczyć, ale spotkanie w kilka osób też jest ok.
-
U mnie wędki stoją w kącie prawie od dwóch tygodni. Może w tygodniu gdzieś się wybiorę? Trochę już nabrałem ochoty. Obecnie siedzę w książkach, bo się stoczyłem z czytaniem poniżej średniej statystycznej. Weekend i nocny spinning? Ostatnio tylko w nocy łowiłem, to dla mnie żaden problem. Żeby tylko pogoda była stabilna. Termin, konkretny termin potrzebny.
-
30.06-01.07.2021 U mnie ostatni dzień czerwcowego wędkowania zakończył się już w lipcu. Wyprawę chciałem wykorzystać maksymalnie, bo nie mam pojęcia, kiedy ponownie będę mógł zaglądnąć nad wodę. Na miejscu byłem przed 21:00. Coś się tam chlapało, coś w wodzie mieszało, ale to nie to, to nie to, co chciałem zobaczyć. Na powierzchniowe przynęty żadnej reakcji. Żadnych prób ataku. Żadnego zainteresowania. Zakładam wobler Dorado Lake 5 cm. Coraz częściej po niego sięgam. Dostałem go od naszego forumowego kolegi. Kiedyś wyczaruje mi kapitalną rybę. Jestem o tym przekonany. Po kilku minutach jest niezłe branie. Po krótkiej walce kleń około 45 cm poddaje się i pozuje do zdjęcia. Gdy się zrobiło ciemno, przeszedłem na drugi brzeg odrzańskiego kanału i dołączyłem do kolegów, z którymi miałem wspólnie wędkować. Oczywiście wyglądało to tak, że odległości między nami były spore. Inaczej się nie da, by zachować szanse na brania. Założyłem SG 3D Bat. Później leci do wody Strike Pro Swing Pops. Nic, nie dzieje się nic. Nie liczę dwóch prób zassania prawdopodobnie małych sumków. Pominąłem spory odcinek kanału, by spróbować na szczęśliwej miejscówce. Dochodzą do mnie Dawid z Mariuszem. Dowiaduję się, że Dawidowi udało się skusić sandacza pod 60 cm na Glooga. Kilka chwil spędzamy razem. Czuję już zmęczenie. Koledzy chyba też, bo dają sygnał o powrocie. Zostaję jeszcze godzinę. Dałem sobie czas do 2:00. Takie było założenie jeszcze w domu. Coś się zaczęło dziać. Głowa mocno pracuje, jak tu się do nich dobrać. Przypomniałem sobie, że w odwodzie mam cztery 3” gumy uzbrojone na lekko. Nie ma rady. Wyciągam Lunkera City 3,25” i zakładam na główkę jigową 2 g. Nie pamiętam jaki hak, ale to specjalnie dobrana wielkość pod takie łowienie. Branie mam niemalże natychmiast. Po kilku rzutach jest pierwsze, ale nie zdążyłem mocniej zareagować. Zaskoczyło mnie to po długim czasie bezrybia. Bardziej skoncentrowany drugiego brania już nie psuję. Przyzwoity sandacz poddaje się. Robię jedną sesję zdjęciową. Jak coś wyjdzie, to dobrze, jak nie, to trudno. Woda ciepła jak zupa. Sandacz zaraz wrócił do wody i majestatycznie odpłynął, jakby nic się nie stało. W tym samym miejscu mam jeszcze jedną próbę zgarnięcia gumy przez suma. Branie po wrzuceniu przynęty do wody. Poczułem lekkie szarpnięcie. Zaś sam atak dał po wyobraźni. To by była dłuższa jazda. Analizując całą wyprawę, dochodzę do wniosku, że przy tak ciepłej wodzie trzeba by się chyba koncentrować na łowieniu przed świtem i tuż po nim. Wtedy jest najniższa temperatura i być może ryby to też odczuwają. W każdym razie miałem trudną noc. Ryby ogólnie słabo aktywne. Cieszę się, że złowiłem dwie przyzwoite. Zabrakło szczęścia do sumów, bo w zasadzie na nie się nastawiłem. Trochę kombinowałem, by nie zejść na zero. Znowu się udało. 👊
-
A były??? A ja tyle much nakręciłem pod tą imprezę:))) Z tego co widzę, to GPP2021 już się odbyło. Nie nadążysz za muchami:))) To kto został mistrzem okręgu? Kto miał prawo startu W GPP?🙂 Odnośnie brodzenia. Czy muszkarz, lub spinningista musi wchodzić do wody, brodzić? Czy to jest nieodzowny element takiego wędkarstwa? Każdy będzie podchodził indywidualnie do sprawy. Warto jednak zastanowić się, czy w każdym przypadku trzeba się wodować i bruździć dno? Wielki szacunek za postrzeganie i ochronę gniazd pstrągów. W tym przypadku jest sprawa czasami oczywista. Można dostrzec i pominąć takie miejsca na płytkich górskich rzekach. A co z innymi wodami? Takimi jak np. kanał powodziowy we Wrocławiu? Otóż panowie jest tak, że ten kanał jest jedną długą wylęgarnią ryb. Zaczynając od przełomu marca i kwietnia (jaź, płoć, świnka, boleń), po kolejne miesiące: maj, czerwiec, lipiec (tarło leszcza, klenia, brzany). Mam przekonanie, że sandacze i sumy też tam zakładają gniazda. Wskazywałyby na to ilości poławianych sumów przed oficjalnym sezonem. Nie każdy musi o tym wiedzieć. To trzeba zobaczyć, wychodzić, nasłuchać się. Nie ma „świętych” wędkarzy. O nie! Sam nie jeden grzech popełniłem. Ale jesteśmy od tego, żeby się informować i czasami dać na powstrzymanie. Do pewnych rzeczy trzeba dochodzić samemu przez długie lata, albo przy pomocy znajomych wiedza dociera szybciej. Z jednej strony chcemy szanować, np. wypuszczając je, a innym razem bez pardonu wchodzimy (być może) w tarliska wspomnianych ryb. W tym roku wysokie stany uchroniły od wchodzenia do wody. Przynajmniej nie było takich dni wiele. Moim skromnym zdaniem kanał powodziowy powinien być wolny od brodzenia przynajmniej do końca czerwca. Sobie narzuciłem taki rygor i staram się tego trzymać. Łatwiej mi, bo brodzenie nie jest moją ulubioną formą wędkowania. Jeżeli ktoś nie wiedział, nie był świadomy, nie zastanawiał się, to jest okazja na zmiany. Muszkarstwo to piękna dyscyplina. Z brzegu też. Mój wpis jest oparty na wieloletnich obserwacjach. Bardziej obyci wędkarze nie potrzebują tyle czasu, co ja poświęciłem tej wodzie. Warto czasami sięgnąć języka i rozmawiać z innymi. Najbardziej przysłużą się informacje wędkarzy miejscowych. Nie tylko muszkarzy i spinningistów. Ogromną wiedzę mają łowiący na spławik i grunt. I tu jest pole manewru. Jak już coś wiem, coś przewiduję, to mam możliwość pominąć pewien fragment kanału, lub zmienić sposób wędkowania. Mocnego przygięcia:)👊
-
Dajcie konkretny termin. Łowisko zawsze można dopasować do warunków. Od 02 lipca będę wyłączony minimum na kilka dni. Może nawet na kilkanaście? Noce też w to wchodzą:)))
-
Siadło wam z okoniami jak mi? Pojechałem spróbować przechytrzyć jakiegoś poważniejszego, ale bardzo słabo to wypadło. Raptem trzy brania. 90% czasu łowiłem woblerami powierzchniowymi. Pozostałą część na gumki i wirujące ogonki 6 g. Nie zmieniałem miejsca. Kręciłem się na odcinku około 30 m w oczekiwaniu, że w końcu odpalą. Przed zmierzchem odpuściłem i poszedłem na gł. Odrę. Chyba trzeba będzie jednak sięgnąć po cięższe armaty;) 👊
-
2021.06.25/26 Nad wodą byłem po 22:00. Poziom i uciąg się zwiększył, co według mnie nie wróżyło dobrze. Wielu znajomych zachwyca się takim stanem, ale ja wiem swoje. Przy takiej wodzie miewam kiepskie wyniki. Wolę niżówkę, taką ekstremalną, albo bardzo wysoką wodę, przy której miękną najbardziej twardzi wędkarze. Nie mam wyjścia, otwieram pudełko i przypinam na początek wobler z firmy Jaxon. Po kilku rzutach już wiem, że nim w tych warunkach nie połowię. Szczęśliwie do wyboru mam Strike Pro Pops. Problem w tym, czy na sprzęcie do 80g cw da się komfortowo łowić takim woblerem. Mimo linki do ok. 20 kg i przyponu fluorocarbonowego 0,9 mm, całkiem nieźle to wygląda. Pops ładnie ślizga się po powierzchni i delikatnie plumka, kolebiąc się na boki. Praca wręcz wzorowa. Postanowiłem obławiać nim przybrzeżny odcinek. Z każdym kolejnym rzutem metr po metrze zwiększałem odległość. Szczęście dopisało w pierwszych kilkudziesięciu minutach. Branie nastąpiło około dwóch metrów od linii brzegowej. Atak mocny i z efektami akustycznymi. Hol był spokojny. Kilka zrywów i po chwili wiem, z czym przyszło się mierzyć (ok. 80 cm). Myślę, że Strike Pro Pops da mi jeszcze wiele emocji. To jest naprawdę dobry wobler i spodziewam się z nim dużych kleni i boleni. Po cichu liczę na wielkiego okonia. Kolejna godzina bez efektów. Miałem trzy wyjścia do Popsa, ale to nie były okazy. Prawdopodobnie niewielkie sumki. Dotarłem na spowolnienie i tam zamieniłem woblery. Do wody poleciał Jaxon karaś (ze zdjęcia nr 3). Przy takim uciągu można sobie z nim poradzić. Łowiłem na całej szerokości kanału. Sprowadzałem woblera po łuku, wzdłuż opaski i próbowałem też sprowadzać przynętę delikatnie z nurtem. Jedno branie było. Akcję widziałem, bo było blisko. Uderzenie jakby dla sprawdzenia, czy sobie poradzi z takim kąskiem. W zasadzie to by było tyle. Chciałbym podziękować za udział w wyborze woblerów. Zwiększyło to moją motywację do skoncentrowania się na łowieniu dwoma całkiem odmiennymi przynętami. Pogodzić jedną wędką, dość „topornie” uzbrojoną do moich preferencji, było niezłym wyzwaniem. Marcin82 dziękuję za towarzystwo. Jak zawsze mile spędzony czas. Marcin miał też wąsa na brzegu, tylko trochę mniejszego. Pogoda dopisała. Na wodę nie ma co narzekać, bo mogło być gorzej. pzdr jaceen 👊
-
Sprawa wygląda tak, że karaś nr 4 ma 4 głosy i po 3 głosy mają karaś nr 3 (17 g) i Strike Pro (8,5 g). Dla kontrastu i dodania trudności do dużego karasia dobieram Strike Pro i do boju. Zabieram kanapki i jutro napiszę, jak było. 👊