 (336_280 pix).jpg)
-
Liczba zawartości
5 470 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
823
Zawartość dodana przez jaceen
-
Ja łowię na płytkiej wodzie ok. 1,5 m, aż do zimy sandacza da się złowić w nocy na płytkiej wodzie, w dzień na głębszej ok. 3 m. Oczywiście trudno porównać kilkanaście ha zbiornik na jakim łowię z dużym i głębokim jeziorem. Z tego co wiem na Czorsztynie jesienią łowi się raczej na głębokiej wodzie w okolicach zamków, ale lowiłem tam tylko raz- w tym roku bez sukcesów. Gdybyś chciał to dam Ci namiar na wypożyczalnię łodzi. Jej właściciel ma orientację gdzie łowić a łodzie porządne. Na Odrze w granicach Wrocławia, w ciągu dnia, łowię do dna z opadu. O świcie, jak przed i tuż po zmroku staram się chwilę łowić w pół wody. Nie rzadko, też pod powierzchnią, lub powierzchniowo. W poprzednim sezonie do 16 listopada większość brań miałem na powierzchniowe woblery pracujące do głębokości 0,5 m. Po szesnastym ucięło i ryba zeszła głębiej. Każdy sezon jest inny. Na sprawdzonych miejscach, gdy jest się często, to można zaobserwować jakieś prawidłowości. Gdy nosi mnie po różnych miejscówkach, to utrudnia sprawę. Prawdę mówiąc, nic wtedy nie wiem:))) W tym sezonie aktywności powierzchniowej nie zauważyłem. Łowię przeważnie przy dnie. Wyniki mizerne;)
-
A już myślałem, że przełamię złą passę z sandaczami. Wczoraj jest branie i od razu wiem, że to jest ON! Może nie tak od razu, bo wkradła się przez moment niepewność, że to sum. Po chwili było wszystko jasne. Gdy udało się go oderwać od dna i pojawił się na powierzchni, serducho zadrżało. I tyle emocji;) Zostanę z nimi do chwili, gdy coś porządniejszego złowię:) Klasyczna sytuacja, zrobił jakiś dziwny młyn i po sprawie. Później jeszcze miałem delikatne "pstryknięcie" i to za dnia było wszystko. Łowiłem na perłowego twistera około 10cm/10g. Druga część odbyła się po zmroku. Miało nie wiać, a wiało. Przy temperaturze 5 stopni nawet niewielkie podmuchy w twarz na dłuższą chwilę są dokuczliwe. Uciekłem na bezwietrzną stronę i na stojącą wodę. Po kilkunastu minutach lekkie pstryknięcie w opadzie w Hypo Teez 9cm/5g i melduje się niewielki sandacz. Mija kilkadziesiąt minut i ponownie serducho drgnęło energiczniej. Po chwili utwierdziłem się, czemu w dzień są nieskore do brań;) Nocne mocne 60cm na Hypo Teez.
-
Dzięki Tomku. Też uważam te godziny za najlepsze w czasie przedzimia. Jednak ostatnio brakuje dnia i pozostaje późniejsza pora:)
-
Jednak od dziesiątego października, a nie jak wspomniałem w innym temacie, że od drugiego nie mogę złowić regulaminowego sandacza. Tak czy siak, nieuchronnie zbliża się miesiąc od tego "wielkiego" wyczynu i nic. Tylko raz zerowałem, gdy się na nie wybierałem, ale chyba żaden nie przekroczył 45 cm. Nawet wczoraj złowiłem trzy sztuki, w tym były dwa spady, dwa puste brania i jedna obcinka w połowie gumy. Łowiłem od godz. 20:00 - 1:00. Co do tabeli, to trochę w żartach, ale chyba prorok jakiś ze mnie, że te 88 cm, które złowił RafalWR, jest do pobicia. Natomiast najwięcej problemów, teraz Budkowi:))) sprawi ten 67 cm;) Ja mam pozycję wygodną, wyczekującą i mam nadzieję, że przyjdzie w końcu czas na moje pięć minut:)
-
U mnie podobna sytuacja trwa od 2 października. Dochodzi godz. 20:00. Zrobię zmianę:) i zbieram się nad wodę. Może coś się odmieni?😅
-
Nie mogę odczytać napisów na tej niebieskiej, ale byłbym skłonny powiedzieć, że to guma z popularnej firmy na AliExpress. Meredith? Ale też mam wątpliwości, bo na gumach Meredith nie widziałem do tej pory napisów. A może to kopia Meredith z napisami sugerującymi o SG?🤔
-
Odra 2021-11-02 Kilka wypraw i tylko raz zdarzyło się mi nie złowić sandacza. Nie mogę przekroczyć wymiaru. Zdecydowałem zmienić miejsce. Dla mnie jest to nowość i nie mam pojęcia, czy coś tam ugram. Pod wieczór obserwowałem wodę. Dopiero po zmierzchu przy powierzchni uaktywnił się białoryb. Postanowiłem trzymać się tego miejsca. Pod nimi powinny patrolować drapieżniki. Pierwszy raz i trafiam niewielkiego sandacza. Dołączył kolega i też jednego wydłubał. Dobry sygnał, że coś jednak tam pływa. Druga wyprawa i znowu łowię krótkiego sandacza. Zawsze to jakiś pozytywny bodziec i podtrzymuje na duchu. Zmieniam miejsca o kilka metrów i wykonuję rzuty, by w miarę dokładnie opukać dno Cannibalem 3"/6g w kolorze firetiger. Jest klasyczne "pstryk" i pierwsza myśl, że to już lepszy kolczasty. Trochę problemów było w końcowej fazie holu. Przybrzeżne zielsko nie pomagało na komfortowe lądowanie ryby na brzegu. Świecę lampką i cóż, sandaczem okazał się szczupak. Może kolejnym razem uda się podobnego, ale sandacza złowić?:) Branie było około 19:00, znowu zapomniałem zegar w aparacie ustawić;) 👊
-
Odra 2021-10-29 Koniec października mogę uznać za udany. Szkoda, że nie było mi dane większych okoni połowić, ale uzupełnieniem wyników, były jazie i piękny kleń. Okonie łowiłem na lekko w przybrzeżnej strefie. Największy po przymiarce wskazywał 27 cm. Trudność sprawiały pływające w dużej ilości liście. Momentami miałem ochotę skończyć, bo ciągłe ściąganie ich z haka robiło się denerwujące. Jednak okonie brały i rekompensowały utrudnienia. Mniej dokuczliwe było, gdy do wody leciały raczki na offsetowych hakach. Wieczorem poszedłem na jaziowe miejscówki. O mało nie skończyło się jakimś rekordem. Niewygodne stanowisko i przedłużający się hol skończył się moją porażką. Z myślą o powrocie zatrzymałem się jeszcze na jednym miejscu i po kilku minutach mam branie na "Krakuska". Przez chwilę nie byłem pewien, co mam. Sandacz? I już wszystko wiadomo. Na miarce ląduje śliczny medalowy kleń 55 cm. 👊
-
Zapowiedziałem powtórkę, to nie wypadało wrócić na tarczy:) W czwartek drapieżniki były mniej aktywne. Zdziwiło mnie to, bo ławice drobnej ryby były spore i w wielu miejscach. Przed zmierzchem nic się nie wydarzyło. Po zmroku było lepiej. Miałem dwa brania, by za trzecim razem nie przegapić i zapiąć jeszcze ładniejszego jazia, niż wczoraj. Branie około 18:40. Przynętą tym razem był wobler Hunter Champion4. Później doławiam pod wymiar sandacza i to wszystko, co się udało dzisiaj wyczarować. Kolejna wyprawa i łowię za każdym razem sandacze. Szkoda, że rozmiar kiepski. Gdzie te klamoty się pochowały?:)
-
W środę wybrałem się w inne rejony Wrocławia, by poobserwować Odrę. Czasami warto ruszyć cztery litery i odpuścić stare sprawdzone miejsca. Przed zmierzchem ładnie uaktywniły się drapieżniki. Krótko to trwało, ale nie były to pojedyncze stanowiska. Wcześniej, przez dwa dni chodziłem w poszukiwaniu okoni. Łowiłem na gumki w rozmiarze 2" z obciążeniem 2-4 g. Okonie "dłubałem" w strefie przybrzeżnej. Im dalej, tym mniej brań. Na przełomie października i listopada miałem w kilku ostatnich sezonach taką tradycję, że wybierałem się na nocne jazie. Ten sezon miał się okazać pod tym względem nieudany. Kanał, na którym je łowiłem, nie darzył mnie szczęściem w tym roku. Jednak coś może się jeszcze zmienić. Zostałem wczoraj jeszcze na nocne obserwacje na Odrze i namierzyłem stado, które podeszło bliżej brzegu. Na tą okazję mam w kieszonce wobler Instynct3 i szczęście dopisało. Delikatna zbiórka smużącego woblerka, charakterystyczna walka i wiedziałem, że to właśnie jaź. Rybka złowiona około godz. 18:30 Dzisiaj będzie powtórka. Zostanę trochę dłużej;) W czasie trzech dni złowiłem kilka małych szczupaków i sandaczy. Sandacze na woblery. Wczoraj były dwa. Ten drugi był już fajny. Niestety, trudno mi ocenić wielkość. Trochę za krótko to trwało:) 👊
-
Dwa popołudnia poświęciłem okoniom na jednym z kanałów żeglugowych. Nudno nie było;) Okonie przeważnie w rozmiarach 15-20 cm. Kilka miało około 25 cm. Łowiłem na przemian dwoma gumkami. Pierwsza coś w stylu Relax'a Ohio Druga, to raczek, ale nie pamiętam firmy. W drugim dniu złowiłem więcej rybek. Gdy było słonecznie i prawie bezwietrznie, to brań nie brakowało. Był moment, gdy się zachmurzyło i zerwał się wiatr. Przez godzinę odcięło brania. Wróciło do normy, gdy się uspokoiło. Hak offsetowy i zagięty zadzior ratował kilka razy zestaw. Łatwiej odstrzeliwałem z zaczepów, a i okonie bez problemów były uwalniane. 👊
-
Bezpośrednio do przynęty, to nie w każdym przypadku będzie szczęśliwe rozwiązanie. Przynęty, chyba w większości, potrzebują mieć więcej swobody. Bezpośrednie wiązanie może usztywniać, a w zasadzie na pewno usztywnia choćby woblera, muchę itp. Luźny węzeł lub agrafki, kółka łącznikowe i krętliki dają przynętom większą swobodę i intuicyjnie sięgamy po te elementy. Jeżeli chodzi o plecione przypony, jakimś rozwiązaniem może być wersja powlekana warstwą ochronną z tworzywa sztucznego. Jeszcze nie mam z nimi większego doświadczenia, ale wyobrażam sobie, że problem skręcania może być mniejszy. Przypony stalowe SURFLON są miękkie i efekt skręcania chyba nie istnieje. Kilka razy miałem okazję je testować i jakie były przed łowieniem, takie same, bez efektu sprężynki wracały do etui po łowieniu. Nie miałem wielkich obciążeń, to w 100% nie mogę przy tym obstawać. Przypony z fluorocarbonu do samodzielnego montażu używam te o mniejszej średnicy ( do 0,32 mm). Przede wszystkim do łowienia popperami i woblerami "wtd". Przy łowieniu nimi wskazane jest, by odcinek bezpośrednio przed przynętami był usztywniony i fluorocarbon dobrze spełnia tę rolę. Gotowe kupuję te grubsze, zaczynając od 0,9 mm. Na kolejny sezon chyba zdecyduję się na samodzielne wiązanie i kupno szpulek z linką pięć lub dziesięć metrów. Jeżeli komuś zależy na efektownym wyglądzie, to można zastosować tulejki, ja skorzystam z propozycji wiązania udostępnionych na YT.
-
Zmieniłem zasady. Znaczy się porę łowienia:) Jeżeli przed i po zmroku idzie mi słabo, to trzeba było spróbować o świcie. I całkiem inaczej to wyglądało. Serducho się radowało, że tyle mamy ryb w Odrze:) Marne pocieszenie, bo z sandaczami nie jest lekko. Dwa poranki, kilka pstryków i jeden tylko wcięty. Mam nadzieję, że to dobre sygnały na nadchodzącą sandaczową ofensywę z mojej strony;) Przy okazji sprawdziłem budżetowego Jaxon'a Genesis Pro Zander 240/6-28. Polemizowałbym z dolnym cw, bo w mojej opinii do mnie zaczyna ta wędka "gadać" od 12 g. Im bliżej górnej granicy, to lepiej. Z tym że ta bardzo delikatna wymienna szczytóweczka przy cięższych gramaturach przestaje spełniać swoje zadanie. Ciężar i opór linki w wodzie gnie ją maksymalnie. Branie w praktyce i tak jest wyczuwalne od drugiej przelotki od szczytu i przenosi charakterystyczne puknięcie przez blank do ręki. Może zmiana na cieńszą linkę coś pomoże przy lżejszych główkach? Będę to musiał jeszcze sprawdzić. Dzisiaj w dalszym ciągu solidnie wiało. Liczyłem, że przy tym mieszaniu wody przez wiatr drapieżniki będą podrażnione, ale głowa mnie rozbolała od tych silnych powiewów. Szybko zrezygnowałem. 👊
-
Jeżeli nie jest tragicznie poskręcany, to przy cięższych przynętach (przy spinningu) może to nie przeszkadzać. Najzwyczajniej pod ciężarem i oporem i tak się rozprostuje. Jeżeli jednak nie ma się zaufania do takiego skręconego przyponu, to ja nie walczę już jakimiś cudownymi sposobami, tylko centymetr po centymetrze podginam w palcach (w zasadzie na paznokciach;) O ile się da i w jakim stopniu w mojej cenie nie będzie robił problemów. Trzeba kilka do kilkunastu minut poświęcić się tej zabawie i można przywrócić do przyzwoitego stanu. Te wolframowe stosuję krótkie, bo mniej przy nich zabawy:) Gdy raz się już skręci, to częściej rozprostowuję, aż w końcu mówię dość:) Jeżeli ta przypadłość denerwuje, to warto zastanowić się nad zakupem przyponów stalowych surflon lub z fluorocarbonu o odpowiedniej grubości do samodzielnego montażu i gotowe do użytku od ręki.
-
1. RafalWR - 67 + 88 = 155 2. oldBolo 62 + 52 = 114 3. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 Po dłuższej przerwie bez wędek. Wczoraj wybrałem się po 21:00 w stronę Sępolna i Biskupina. Cztery godziny wypatrywania, kręcenia się po brzegach i wielkie rozczarowanie. Pogoda dla mnie, jak marzenie. Front z ciepłym powietrzem. Przyjemnie ciepło. Już dawno nie byłem tak zawiedziony.
-
Dlaczego?🤔 Możliwe, że ten okaz 67 cm będzie nie do pobicia, ale ten 88 bez wątpienia tak😂
-
I mamy kolejne 300 pkt przekroczone👍 Ciekawe ilu jeszcze podoła? Patrzę na swoje wyniki, to w zasadzie powinienem korzystać z sytuacji i cisnąć ile się da, by dla potomnych;) zrobić jeszcze lepszą średnią. Pomyślałem o średniej 40, ale musiałbym złowić trzy okonie po 46 cm. Po pierwsze, nigdy takich nie łowiłem, ba, nawet na żywo nie widziałem:) Po drugie, sama myśl, że jeszcze w tym sezonie mogę złowić coś większego od 34 cm, to zakrawa na science fiction😅 A po trzecie, ja nie jestem dobry w gumkach i trzeba by coś nad tym pomyśleć;)
-
Mnie to nie przeszkadza. Przynajmniej będzie co gonić. A średnia wyjdzie powyżej 75. To nie przelewki i sporo czasu trzeba sandaczom poświęcić, by się zbliżyć do tego wyniku. RafalWR, jak nie masz oporów, to popraw tabelę, a nam pozostaje dociągnąć do Ciebie;)
-
Tu nie chodzi o rozliczanie co do milimetrów. Pisałem o tym na początku. Wczytajcie się;) Też mam wędki z naniesionymi znacznikami i odczytuję długość złowionych ryb najczęściej w ten sposób. Nie zawsze są warunki na ogarnięcie sesji zdjęciowej w krótkim czasie. Jak nie będzie zaufania, to co my tu robimy?:) Rywalizujemy bez napinki, a przy okazji dzielimy się naszymi spostrzeżeniami. 1. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 2. oldBolo 62 + 0 = 62 3. .. 👊
-
Podpytuję, bo nie widać przynęty i nie wspomniałeś, co i na co:) Każda, mało istotna dla jednych informacja, dla innych może mieć kluczowe znaczenie przed wyprawą na ryby. Z informacji, które docierają do mnie ostatnio, metody stacjonarne są zdecydowanie skuteczniejsze. 🎣👍👊
-
👍💪:) Na białego robaczka?🙂
-
W niedzielę byłem krótko. Wpadłem nad Odrę na niecałe trzy godziny. Łowiłem wyłącznie na woblery. Zresztą nie miałem wyboru, bo nic innego nie wziąłem:) Zacząłem od swoich wystruganych na bystrzyckie klenie i zostałem przy nich do końca. W pierwszych kilkunastu rzutach łowię największego 31 cm. Później biorą zdecydowanie mniejsze i skończyło się na prawie dziesięciu sztukach. Ta miejscówka dałaby mi do tabeli kilka takich fajnych okoni. Może z niej właśnie uda się wycisnąć jeszcze jakiegoś +35?: 👊
-
Nad odrzański kanał zajechałem po 22:00. Chciałem się pożegnać z tymi miejscami w tym sezonie. Jedno jedyne branie i klenik ok 40cm ląduje do ręki. Po północy zmieniam odcinek i z woblerów przechodzę na gumy. Teraz będzie kuszenie sandaczy. Tym razem sprzęt bardziej kleniowy. Wędka travel do 15g i plecionka 0,10 a przynętą była guma Lunker City Shaker 3,25" na główce 3g. W zasadzie była już niedziela:) Pierwsze rzuty dały mi niewielkiego sandacza na rozgrzewkę. Noc była zimna i gdybym nie zabrał rękawiczek, byłbym dawno w domu. Po kilkunastu minutach doławiam drugiego. Do wymiaru brakuje około 5 cm. Cienka plecionka pozwoliła mi tym razem na oddanie dłuższych rzutów. Poprzednio brakowało mi kilka metrów do miejsca, gdzie pokazał się sandacz. Grubsza linka nie pozwoliła mi tam dotrzeć. Teraz guma przelatuje za miejscówkę i umiarkowanym tempem sprowadzam ją na to stanowisko. Kilkanaście rzutów i wyraźne trzepnięcie kwituję zacięciem. Muszę energiczniej odpowiadać, bo kijek jest bardziej spolegliwy i na dłuższym dystansie można branie zepsuć. Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Sandacz połknął całą gumę i bez peana się nie obyło. Pomiar wskazał dokładnie 54,5 cm. Branie było około godz. 0:45. Komplet już mam. Teraz pozostaje ze spokojem szukać tych +60. Jak u Was? 1. jaceen 53 + 54,5 = 107,5 pkt 2. ... 3. ... 👊
-
Dwa dni wcześniej złowiłem dziewięć okoni. W piątek piętnaście. Na gumki mi nie idzie, to wymyśliłem, że będę łowił na obrotówki. Większość pasiaków złowiłem na złotego Meppsa Aglię Long.
-
Nie było co wstawiać. Ciężko ostatnio. W niedzielę były zawody spinningowe i na 33 zawodników złowiono jednego bolenia, dwa klenie, dwa szczupaki i około pięćdziesięciu okoni. Wychodzi średnia po niecałe dwa okonie na głowę. Zawody były w rejonach, po których się często poruszam. Dwa lata wcześniej było 54 osób. Wyniki niby lepsze, ale więcej startujących i średnia wychodziła podobna.Gdy się ktoś dokładniej przyjrzy rezultatom, to może pomyśleć, że tam nie powinno się organizować zawodów. To teraz coś o październiku. Obserwuję Odrę i nie dowierzam. Nie pamiętam takiego sezonu, gdzie rzeka jest taka cicha. Praktycznie trwa to cały sezon. Może gdzieś indziej wygląda to inaczej? Tam, gdzie ja się kręcę, można mówić o martwicy. Gdzie te przedwieczorne 15 minut boleniowych ataków? Gdzie te nocne gonitwy sandaczy za drobnicą? O kleniach nie wspomnę, bo powierzchniowe zbiórki obserwuję tylko gdzieś na środku rzeki. To nie znaczy, że ryby gdzieś całkiem wymiotło. Są, tylko coś ten sezon taki dziwny. Październik udało się skromnie otworzyć kilkoma gatunkami. Na sam początek skoncentrowałem się na sandaczach. Pojechałem w nocy i zaliczyłem dwa na lekko obciążone gumy. A dwa spady na woblery. To było w sobotę w nocy. W niedzielę zaliczyłem komplet zer. A w poniedziałek wziąłem lżejszą wędkę, kilka kleniowych woblerków, gumek i przypony do bocznego troka. Gdy zajechałem nad wodę, było po 17:00. Pierwsze branie zaliczyłem po dwudziestu minutach. Na Instyncta4 złowiłem okonia. Po dziesięciu minutach mam mocne branie i nie wiem, co mam. Trzepie jak okoń, ale coś wydaje się, że za duże na okonia z tego miejsca. W końcu go widzę i miałem cichą nadzieję, że dołożę choćby centymetr do swojej tabeli. Niestety zabrakło trochę i taki oto pasiasty rozbójnik (33cm) wrócił do wody siać postrach wśród drobnicy. Były też inne, mniejsze okonie, też na Instyncta i na łamanego swojaka. Próbowałem zmieniać woblery i szukałem tego najskuteczniejszego. Największą rybą dnia okazał się szczupak. Branie jak na szczupaka przystało, było miękkie i początkowo nie byłem pewien, z czym mam zamiar się zmagać. Nie miałem zamiaru dłużej zostać. Specjalnie nie brałem cieplejszego polaru, aby szybciej zejść z wody. Ale co miałem zrobić, gdy jest taka ciepła noc? Żal. Zakładam nocnego łamanego "duszka" i po cichu liczę na klenia lub jazia. Nie minęło kilkanaście minut i sprawdziło się. Delikatne przytrzymanie i wędka wygięła się ponownie. Pochlapało się to coś i stawiałem na 99%, że to będzie jaź. Ten biały, mocno już sfatygowany łamaniec pływa przy powierzchni. Właściwie smuży. Nie da się go zanurzyć w leniwym nurcie. W pewnych sytuacjach jest niezastąpiony. Wcześniej jeszcze miałem bolenia na Instyncta. Po kilku bezrybnych dniach w końcu zrobiło się ciekawie. Oby tak pozostało na dłużej. 👊