Byłem trochę w rozdrożu. Miałem ochotę pojechać na Ślęzę, ale nie dawały mi spokoju te duże odrzańskie klenie. Animacja z satelity wskazywała na deszcz…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera.
Czytaj więcej:Wiosna to dla spławikowca czas płoci, jazi i kleni. Choć zmienna pogoda wpływa na zmienny apetyt ryb to i tak właśnie teraz jest szczególna szansa na…
Czytaj więcej:Wychodząc z rehabilitacji poczułem niedosyt. Na ogół schodziłem na parking słaniając sie na nogach, cały obolały i zniechęcony do dalszej…
Czytaj więcej:Świat się zmienia: układ sił politycznych, przemiany społeczne, ocieplenie klimatu. Któregoś dnia wszyscy - a dzień ten jest bliżej niż
Czytaj więcej:Czy można w dużej nizinnej rzece spodziewać się brań klenia w miesiącach takich jak grudzień, styczeń, luty? Tak. Przecież ryby muszą coś
Czytaj więcej:Tomasz Winiarski- autor artykułów i filmów wędkarskich zabiera nas na zimową wyprawę na ulubione ryby- klenie. W filmie zobaczycie wiele…
Czytaj więcej:Ten weekend postanowiliśmy z synem poświęcić na łowienie stacjonarne na metodę. Kilometry zaliczone w wzdłuż rzek i jezior Pojezierza…
Czytaj więcej:Przed pracą mini zasiadeczka, rozgrzeweczka przed jutrzejszym wędkowankiem...Raniutko w autko i w dróżkę, co by przed słoneczkiem zdążyć
Czytaj więcej:Po powrocie z urlopu postanowiliśmy w piękną słoneczną niedzielę posiedzieć przy sygnalizatorach na komercji. Wybór padł na Rogów Legnicki.
Czytaj więcej:Noc... Cisza... Cisza w powietrzu przerażonym nagłym nadejściem chłodu. Spokój, którego prawie można dotknąć. Wszystkie problemy zostały za…
Czytaj więcej:Moje osobiste wojaże z tyczką nabierają tempa. Powszechnie uważana metoda za wyczynową, góruje podczas moich rekreacyjnych wyjazdów na ryby.
Czytaj więcej:Sięgając pamięcią do początków mojej przygody z wędkarstwem przypominam sobie moje pierwsze wyprawy ze spławikówką... Było to parę
Czytaj więcej:Haczyk jest niepodważalnie jednym z najważniejszych elementów zestawu wędkarskiego. Niemal wszyscy wędkarze przywiązują do niego bardzo dużą
Czytaj więcej:Klenia złowiłem 9 marca na rzece Nene. Nad wodę przyjechałem jak zwykle okolo 7. Było około 8 stopni, woda dość mętna, szybko przygotowałem…
Czytaj więcej:Z lodem nie ma żartów, piszę to jako nie wędkarz a strażak PSP, który zimą ma do czynienia z akcjami ratunkowymi wędkarzy pod którymi…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk…
Czytaj więcej:Niedziela, sklepy zamknięte nudaa... Syna lenistwo ogarnia nigdzie tyłka nie chce mu się ruszyć tylko granie mu w głowie... Wyciągam imadło i…
Czytaj więcej:Mocno się wahałem przed decyzją nabycia sprzętu muchowego. W mojej głowie był zakorzeniony wizerunek, że ta metoda jest zarezerwowana dla…
Czytaj więcej:Pod koniec listopada wraz z Jackiem gościliśmy grupę wędkarzy, było dwóch z Polski (świeżo upieczony Mistrz świata Grzegorz Zarębski i…
Czytaj więcej:Zimą zapadła decyzja że tegoroczne wakacje spędzę właśnie nad tym jeziorem. Długo się zastanawiałem czy nastawiać się na łowienie karpi,
Czytaj więcej:Biała Przemsza to rzeka obdarzona przez matkę naturę, lecz pokrzywdzona przez człowieka. Jej nietuzinkowa uroda i mroczny charakter stawiają ją
Czytaj więcej:Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się dawno temu, właściwie można by rzec od urodzenia. Wraz z wiekiem, moja pasja łowienia ryb rozwijała…
Czytaj więcej:Tym razem zostałem zainspirowany do napisania artykułu przez jednego z naszych kolegów który w czasie rozmowy zasugerował opisanie jakiegoś
Czytaj więcej:Poszukiwane wędkarskiego złotego środka jest tak samo intrygujące jak samo łowienie ryb. Co roku producenci sprzętu wędkarskiego zasypują nas…
Czytaj więcej:Od dwóch dni chodziłem jak struty. Powód? Przyjazd ekipy Dragona w celu skręcenia krótkiego info o moim potokowaniu i dylematy: jak się
Czytaj więcej:Chłodne krótkie dni, mroźne poranki i inne atrakcje kapryśnej listopadowej aury odstraszają od wystawienia czubka nosa za drzwi. Mnie to nie rusza, mróz , wiatr lub deszcz nie jest przeszkodą dla twardzieli. Zresztą późno jesienna z pozoru brzydka pora ma niepowtarzalny charakter. Trudno jest mi opisać ten harmonijny, błogi spokój, który panuje nad rzeką. Łatwiejsze do sforsowania stały się roślinne fortece. Ciężkie do zdobycia miejscówki stoją otworem tylko dla najwytrwalszych. Głębokie dołki, dziesiątki powalonych przez bobry drzew, to idealnie bajeczne kryjówki rzecznych potworów. Uzbrojony po zęby, zaopatrzony w ciepłą kurtę i termos z herbatą przemierzam bagnistą dolinę śródleśnej rzeki.
Szereg powalonych wierzb trąconych zębami czasu, korników i wszelkiej maści plugawego robactwa. Pokrytych gęstym, zielonkawym mchem, ukrytych w gęstwinie powoi i pokrzyw torował drogę naprzód. Ściółkę ścieli gruby dywan opadłych, zgniło zielonych liści olszyn, żółto brązowych liści klonów i majestatycznych dębów. Mnóstwo żołędzi, gałązek, pozostałości pędów leśnych roślin. Wilgotne powietrze przesiąknięte listopadową mgłą wdycham głęboko do swoich płuc. Barwy coraz bledsze, matowe, szare, umierają. Spadają ostatnie liście posępnej olchy w ciemny, czarny nurt. Leniwym tempem płynie i płynie, bez pośpiechu. Spróchniałe konary pozatapiane, zanurzone są w toni. Spowalniają, przytrzymują i spiętrzają, są niewidoczne. W tym labiryncie podwodnym pni i gałęzi tworzy się azyl, bezpieczne schronienie. Bobrowe tamy, ich podziemne jamy, ukryte ścieżki leśnej zwierzyny. Trzeba uważać, stąpać ostrożnie.
Na końcu dróżki, w dole nad brzegiem pomiędzy trzcinami widzę siedzącego na białym wiaderku wędkarza . Rzadko się zdarza, że spotykam tutaj kogokolwiek. Starszy mężczyzna z papierosem w dłoni, ubrany niedbale, z bazarową żywcówką i wiaderkiem po farbie z kilkoma japońcami.
-Dzień dobry -Witam, dzień dobry -Jak tam wyniki, bierze ryba?
-Dzisiaj słabo, pogoda się spartoliła, ciepło się zrobiło ale wczoraj było zimno jak diabli, złowiłem kilka okoni i jednego szczupaka około kilo. Skubany raz zaje***ł, przyciąłem, pusto. Mówię drugi raz nie walnie ale wpuszczam i znowu walnął, przycinam i nic, za trzecim razem zajeba*** i go wyciągnąłem, dostał w łeb i na kolację. -Cwana bestyjka, ja kilka okonków, nie duże ale wymiar mają, tam pod krzakiem. Może tam dalej przy wpływie coś lepiej połowie. -Tu nawet takie po pół kilo się łowi, a szczupaki jednego roku, z pięć lat temu na tej prostej. To złowiłem ponad 100 sztuk w trzy miesiące ale tylko tu. Nie zdążyłem papierosa zapalić, tylko wstawiałem i od razu zaje***ł. Kiedyś zostawiłem wieczorem żywca, założyłem dużą płoć, pomyślałem, że pewnie nic nie ruszy. Rano patrzę kij wbił się w błoto, zaciąłem, wędka w pałąk się wygięła. Skubaniec był duży, ruszył z nurtem ale zblokowałem go i pod brzeg. Jak mnie zobaczył to się odwinął i sku***** urwał żyłkę. Bydlak był, może z 5 kilo miał.
-No, no niezła sztuka, ja największego 3,2 kg. Ale tam na zalewie, wylazł z dołka pod trzcinami.
-Nie łowię tam, zarośnięte brzegi nie ma jak dojść, a tu w rzece to są ładne, kilka po 2 kilo wytargałem, tylko na żywca, nie żadne gumy, blachy czy inne wynalazki.
-Nie lubię łowić na żywca, nie jest to wyrafinowana metoda. Wolę pospacerować z kijem w ręku, niż siedzieć bezczynnie. Co kto woli. -Nie mam już zdrowia, a po drugie to same małe biorą na te gumki, pełno tu zaczepów, szkoda moich nerwów. Aby tylko pourywam a te ustrojstwa kosztują majątek. Dziś też już urwałem kilka przyponów i spławik. Idę do domu, bo skończyły mi się i nic dziś bierze. Idź na zakole gdzie dalej płynie prosto i nie da się iść a na drugim brzegu porobili miejsca do łowienia. -Zobaczymy, może się uda. Idę dalej, do widzenia
-Do widzenia.
Droga przede mną stała się znacznie łatwiejsza do przejścia, brzegi otwarte ale jeszcze miejscami pełne drągów i konarów. Wyszedłem na łąkę w pobliżu rozlewisk. Rzeczka kilkukrotnie zakręca, zwęża się i rozszerza. Dwukrotnie tworzy malownicze płytkie rozlewiska, niedostępne, skrzętnie ukryte za gęstym pasem trzciny i pałki. Długie pasma szuwarów płynące po brzegu odkryły częściowo całkowicie zasłonięty przez lato nurt. Nadal ścisłe pędy utrzymują mój ciężar. Podszedłem bliżej aby móc operować przynętą w wąskim przesmyku. Kilkukrotnie posyłam przynętę pod zatopiony konar. Przeciągam w różnym tempie wzdłuż brązowego muru trzcin. Monotonne ściąganie przynęty staram się urozmaicać poszarpywaniem szczytówki lub opadem. W głębi serca nie chciałem mieć kontaktu z rybą w tym piekielnym dla wędkarza miejscu. Świadomy nieuchronnej porażki kontynuowałem penetrowanie głębokiego koryta na zmianę z paprochami i małymi obrotówkami.